Nieczęsto się zdarza, żeby w przetargach za granicą do konkursu stawało trzech, czterech graczy, w tym dwóch z Polski. Taka sytuacja występuje w Rumunii, gdzie liderem rynku windykacyjnego jest Kruk, a sekunduje mu Kredyt Inkaso. Windykator z Zamościa przykłada coraz większą wagę do biznesu za Karpatami.

— Ten rok będzie stać pod znakiem Rumunii, która w styczniu wygenerowała już 17 proc. przychodów grupy. Chcemy, żeby na koniec tego roku udział wzrósł do 25 proc. — mówi Paweł Szewczyk, prezes Kredyt Inkaso.
2 mld lei w dwa lata
Kontraktacja na rumuńskim rynku znacznie przewyższyła wcześniejsze założenia, według których nominał kupionych portfeli miał wynieść 3 mln lei (około 270 mln zł). Tymczasem w styczniu było to już 850 mln, a w ciągu dwóch lat jego wartość wzrośnie do 2 mld lei. O wadze Rumunii w biznesie spółki niech świadczy to, że połowa tegorocznych inwestycji zaplanowanych na 100-120 mln zł pójdzie właśnie na ten rynek.
— Rumunia jest bardziej marżowa niż Polska. Podaż portfeli jest duża, a konkurencja stosunkowo niewielka, zatem i ceny rozsądne. Przewidujemy, że taka sytuacja utrzyma się jeszcze przez dwa lata, potemrynek, podobnie jak polski, ustabilizuje się — mówi Paweł Szewczyk.
Na razie jest tak — rentowność osiągana w Rumunii jest o około 40-50 proc. wyższa niż w Polsce. Kredyt Inkaso będzie tu nie tylko inwestować pieniądze, lecz również świadczyć usługi serwisowania wierzytelności na zlecenie niebranżowym nabywcom długów. Konsorcjum w składzie dwa fundusze i bank inwestycyjny finalizuje w Rumunii zakup portfela o nominale około 650 mln EUR.
Od początku marca Kredyt Inkaso zacznie obsługiwać znajdujące się w nim kredyty korporacyjne. Windykator już ma pierwsze doświadczenia w tego typu współpracy, gdyż pod koniec 2013 r. wszedł w sojusz w AgioFunds, któremu pomógł znaleźć i kupić portfel, a teraz zajmuje się likwidacją portfela.
— Liczymy, że wartość takich inwestycji z nami w roli serwisanta wyniesie około 120 mln zł. Mamy propozycje od innych funduszy zainteresowanych tego typu inwestycjami zarówno na rynku polskim, jak też zagranicznym — mówi szef Kredyt Inkaso.
1 mld zł w hipotekach
Z zagranicznych inwestycji spółki nie uda się zrealizować założeń inwestycyjnych dla Bułgarii — zbudowania portfela o nominale 100 mln zł. W styczniu było to 35 mln zł. Plany na ten rok też są skromniejsze w porównaniu z Rumunią i zakładają wzrost wartości portfela do 85-100 mln zł. — Lokalne banki zainteresowane są głównie serwisem,
aczkolwiek ze strony oddziałów greckich banków pojawiają się sygnały o możliwej sprzedaży niepracujących kredytów. Jeżeli dojdzie do transakcji, będą to portfele o dość wysokim jak na warunki bułgarskie wolumenie, co może wykreować dobre cele inwestycyjne dla Kredyt Inkaso — mówi Paweł Szewczyk.
Plan dla Rosji, w której spółka jest od niedawna, przewiduje budowę call center i koncentrację na serwisowaniu bankowych długów. Kończy budowę struktury operacyjnej zdolnej do obsługiwania portfeli długów na zlecenie. W Polsce Kredyt Inkaso liczy, że wreszcie ruszy rynek wierzytelności hipotecznych, którego podaż prezes szacuje w roku 2014 na 1 mld zł.
— W spółkach windykacyjnych trwa swego rodzaju wyścig zbrojeń, kto pierwszy pokaże bankom, że jest przygotowany do windykacji straconych kredytów hipotecznych. Banki nieoficjalnie dają do zrozumienia, że są gotowe rozpocząć sprzedaż pierwszych portfeli — mówi Paweł Szewczyk. Po uplasowaniu w grudniu obligacji za 70 mln zł i wykupie przed terminem zapadającej w kwietniu transzy o wartości 60 mln zł Kredyt Inkaso przez ponad rok ma spokój z rolowaniem zadłużenia. Kolejne terminy wykupu wypadają w I kw. 2015 r.
Obecne zadłużenie spółki wynosi 290 mln zł, z czego 260 mln zł przypada na obligacje. W tym tygodniu Kredyt Inkaso opublikuje wyniki za III kw. roku obrotowego 2013/14.