Kryptoboom może być kryptopułapką

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2025-05-26 20:00

Na rynku obserwujemy kolejny kryptoboom. Doświadczeni uczestnicy rynku finansowego wiedzą jednak, że takie gwałtowne wzrosty często kończą się równie dramatycznymi spadkami. Dlatego na szybko rozwijający się rynek kryptowalut należy patrzeć raczej przez pryzmat zagrożeń niż szans.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Rynek kryptowalut ponownie znajduje się na fali wznoszącej. Wyceny biją rekordy – kapitalizacja rynkowa w 2024 r. osiągnęła 3,7 bln USD, ustanawiając historyczny rekord. Wprawdzie na początku tego roku nieznacznie spadła, ale następnie zanotowała restart. Cena bitcoina od początku 2024 r. wzrosła o ponad 150 proc. Na tym tle indeksy cen złota, amerykańskiego S&P 500 czy polskiego WIG-u wypadają po prostu blado. Mamy do czynienia z kolejnym kryptoboomem, podsycanym głównie wydarzeniami w USA i oczekiwaniami, że pod rządami Donalda Trumpa rynek kryptowalut zostanie istotnie zderegulowany.

I może nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że sfera kryptowalut cieszy się coraz większym zainteresowaniem nie tylko na świecie, ale także w Polsce. W ubiegłorocznym Ogólnopolskim Badaniu Inwestorów Indywidualnych, przeprowadzonym przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, 22 proc. respondentów wskazało, że posiada kryptowaluty w portfelu inwestycyjnym. Dla porównania – w 2020 r. było to nieco ponad 10 proc., a w 2018 r. zaledwie 6 proc.

Pytanie brzmi oczywiście: czy na kryptowaluty należy patrzeć w kategoriach innowacji finansowej, która po prostu pozwala bogacić się uczestnikom rynku, tylko w nieco inny sposób niż czynią to akcje, obligacje czy nieruchomości? Czy może raczej w kategoriach innowacji destrukcyjnej, która powinna być twardo regulowana, a może nawet zdelegalizowana?

Joseph E. Stiglitz, niezwykle wpływowy amerykański ekonomista, uważa na przykład, że kryptowaluty służą przede wszystkim nielegalnym działaniom finansowym (jak pranie pieniędzy), więc nie sprawiają, że światowa gospodarka staje się bardziej efektywna. Kryptowaluty nie zwiększają dobrobytu – wręcz przeciwnie, prowadzą do jego regresu, nawet jeżeli rosnąca cena bitcoina zwiększa wartość portfela inwestycyjnego.

Stiglitz nazywa kryptowaluty pseudobogactwem, czyli bogactwem, w przypadku którego jednostkom tylko się wydaje, że je posiadają – a nie rzeczywistym majątkiem. Pisze: „Pseudobogactwo, czyli różnica między zagregowaną sumą majątku netto, który jednostki sądzą, że posiadają, a rzeczywistym bogactwem gospodarki, może rosnąć i maleć bez żadnych odpowiadających im zmian w realnych zasobach. A gdy tak się dzieje, może to prowadzić do rzeczywistych konsekwencji: zwiększonej zmienności konsumpcji oraz niewłaściwej alokacji zasobów w czasie, co ma wpływ na dobrobyt społeczny".

W konsekwencji, według Stiglitza, rynek ten należy zamknąć, ponieważ nie pełni żadnej społecznie użytecznej funkcji. Akcje na przykład pozwalają finansować produktywne przedsięwzięcia i stoją za nimi firmy, które mają kapitał ludzki, produkty, wizje. Za kryptowalutami nie stoi nic poza spekulacją.

Ale nie wszyscy ekonomiści są przeciwni kryptowalutom. Niall Ferguson, znany historyk gospodarczy, początkowo był co prawda sceptyczny, ale z czasem uznał bitcoina za formę cyfrowego złota, która chroni wolność jednostki i tworzy bardziej egalitarny system płatności. W podobnym tonie wypowiadają się Ray Dalio, założyciel jednego z największych funduszy hedgingowych na świecie (aczkolwiek to inwestor, nie ekonomista), czy Saifedean Ammous, ekonomista wykształcony na Columbia University i autor znanej książki "The Bitcoin Standard", w której przekonuje, że bitcoin stanowi lepszą alternatywę dla współczesnych walut fiducjarnych. Jego podaż jest ograniczona, a zatem – zdaniem Ammousa – system finansowy oparty na nim byłby co do zasady mniej inflacjogenny.

Warto zadać sobie jedno pytanie: czy świat, w którym ludzie posiadają więcej kryptowalut niż akcji i obligacji, byłby światem bardziej stabilnym makroekonomicznie, w większym stopniu służącym dobrobytowi i rozwojowi firm? Prawdopodobnie nie. Dlatego szybko rozwijający się rynek kryptowalutowy stanowi bardziej zagrożenie niż szansę.