Kto ma płacić za ozusowanie

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2012-10-12 00:00

Spójność treści z ekspresją, pewność siebie i dobra prezencja — specjaliści od wizerunku są pewni, że podczas dzisiejszego exposé bis premier Donald Tusk utrzyma swój styl.

Ale przecież najważniejsze jest nie opakowanie, lecz produkt. Do przemówienia, którego celem jest szarpnięcie lejcami PO, wstawić można absolutnie wszystko, nie ponosząc za niewykonanie obietnic odpowiedzialności. Jedyną sankcją może być wynik następnych wyborów.

Na hit przemowy typowane jest tzw. ozusowanie umów cywilnoprawnych, zwanych przez związkowców śmieciowymi. Premier uważa, że odprowadzanie od nich składek na ubezpieczenia społeczne radykalnie poprawi sytuację na rynku pracy. Wicepremier Waldemar Pawlak ma zdanie przeciwne. Między młotem szefa rządowego a kowadłem partyjnego znowu (poprzednio przy wieku emerytalnym) znajduje się minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Najważniejsi zaś w tej rozgrywce pracodawcy, zwłaszcza z sektora firm małych i średnich, absolutnie nie przejmą dodatkowego obciążenia składkowego. Dlatego tytułowe ozusowanie spowoduje mniejsze wypłaty netto dla zleceniobiorców czy wykonawców dzieł, co rozbuduje szarą strefę i nie tylko nie zwiększy wpływów ZUS, lecz obniży podatkowe.

Najbardziej uważnymi słuchaczami premiera będą zawodowi politycy, przeliczający każde słowo na punkty wyborcze. Polskim przedsiębiorcom wypada zaś dobrze życzyć, aby przynajmniej nie doczekali się takich absurdów jak delegaci na niedawny Kongres Drogowy 2012. Oni ze zdumieniem usłyszeli od ministra Sławomira Nowaka potwierdzenie tezy lansowanej przez jego resort oraz autostradową dyrekcję, że problemy branży budowlanej, upadającej z powodu zaangażowania się w program zamówień państwowych, są wyłącznie… jej winą.