Zmiana władzy w kraju wyjdzie najwyraźniej na dobre Janowi Kurpowi, wieloletniemu prezesowi Południowego Koncernu Energetycznego (PKE). W połowie września Filip Grzegorczyk, przewodniczący rady nadzorczej z nadania krakowskiego PiS, chciał rzutem na taśmę doprowadzić do odwołania szefa PKE. Wtedy za Kurpem stanęło kilka tysięcy osób z załogi. Do akcji wkroczył Wojciech Jasiński, minister skarbu, który przywołał do porządku szefa rady i nakazał zawieszenie broni do czasu wyborów — 21 października. Związkowcy wstrzymali się od protestów.
— Przez miesiąc cierpliwie czekaliśmy na wyjaśnienie ze strony przewodniczącego rady nadzorczej przyczyn, dla których chce doprowadzić do odwołania prezesa Kurpa i zmian w zarządzie. Nadal liczymy, że dojdzie do spotkania członków rady nadzorczej, zarządu i przedstawicieli związków zawodowych — mówi Zdzisław Przydatek, przewodniczący Solidarności w PKE.
Pora się pakować
22 października związkowcy wysłali oficjalne pismo do szefa rady PKE. 25 października otrzymali odpowiedź.
— Z odpowiedzi wynika, że przewodniczący rady podejmie odpowiednie działania oraz wskaże termin spotkania, ale prosi nas o uściślenie: czy ma być ono formalne, czy nieformalne. To niepoważne pytanie — uważa Zdzisław Przydatek.
W piątek nie udało nam się skontaktować z Filipem Grzegorczykiem. Z naszych informacji wynika, że po zaprzysiężeniu rządu PO-PSL ma on zostać odwołany z rady PKE oraz stanowiska wiceprezesa firmy Tauron Polska Energia.
Niedoszły senator
Według naszych informacji, Jan Kurp cieszy się poparciem zarówno PO, jak i PSL. To, że PiS chciało go odwołać, też działa na jego korzyść.
— Mam nadzieję, że nadal będę pracował w PKE. Chcę kontynuować budowę grupy kapitałowej, odbudowę mocy produkcyjnych, przed nami poważne wyzwania inwestycyjne — wylicza prezes PKE.
Jan Kurp wystartował w wyborach parlamentarnych do Senatu jako kandydat niezależny i w Jaworznie, gdzie przez wiele lat był dyrektorem elektrowni, dostał ponad 30 tys. głosów, czyli 75 proc. wszystkich oddanych w tym okręgu. W sumie głosowało na niego ponad 54 tys. osób. To jednak nie wystarczyło, by wejść do parlamentu.
PKE wchodzi w skład grupy Tauron Polska Energia i ma 14- -procentowy udział w krajowym rynku energii.
Maria Trepińska, [email protected]