Grupa rozpoczęła przygotowania do stworzenia floty pięciu statków do stawiania i obsługi wież wiatrowych. Rozważa także ich czarter.
Przygotowania do budowy morskich farm wiatrowych nabrały tempa. PGE wraz z Uniwersytetem Morskim w Gdyni i spółką MEWO rozpoczęły opracowanie dokumentacji niezbędnej do sporządzenia raportu o ich wpływie na środowisko oraz przygotowania do pozyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla infrastruktury przyłączeniowej. Są one konieczne do rozpoczęcia budowy farm.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł7,90 zł/ miesiąc
przez pierwsze 3 miesiące
Chcesz nas lepiej poznać?Wypróbuj dostęp do pb.pl przez trzy miesiące w promocyjnej cenie!
Grupa rozpoczęła przygotowania do stworzenia floty pięciu statków do stawiania i obsługi wież wiatrowych. Rozważa także ich czarter.
Przygotowania do budowy morskich farm wiatrowych nabrały tempa. PGE wraz z Uniwersytetem Morskim w Gdyni i spółką MEWO rozpoczęły opracowanie dokumentacji niezbędnej do sporządzenia raportu o ich wpływie na środowisko oraz przygotowania do pozyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla infrastruktury przyłączeniowej. Są one konieczne do rozpoczęcia budowy farm.
Większym wyzwaniem jest jednak pozyskanie floty do stawiania i obsługi pól wiatrowych.
— Chcemy, by był to polski statek, bo miałby co robić na Bałtyku. Namawiamy stocznie do takiej inwestycji. Jej koszt można szacować na 1-1,5 mld zł. Stocznie pytają nas, czy jeśli on powstanie, to będziemy korzystać z jego usług. Jesteśmy gotowi złożyć taką gwarancję — mówił niedawno „PB” Wojciech Dąbrowski, prezes PGE.
Nowe albo używane
350 mln EUR, czyli około 1,5 mld zł, to koszt jednego dużego statku instalacyjnego. Aby obsłużyć mające powstać na morzu polskie farmy wiatrowe, potrzeba nawet pięciu jednostek. Ze strony rządowej płyną sygnały, że na ich zakup musiałoby złożyć się kilka koncernów paliwowo-energetycznych, a i tak nie wiadomo, czy wystarczy pieniędzy. Eksperci branży żeglugowej twierdzą, że efektywniejsze może być powołanie operatora, który zorganizuje flotę i będzie obsługiwał bałtyckie budowy wielu koncernów. Ambicje bycia takim narodowym operatorem ma Lotos Petrobaltic, który poczynił już pierwsze przygotowania do włączenia się w wiatrowy projekt.
„Spółka rozpoczęła prace koncepcyjne niezbędne do budowy jednostek pływających” — poinformowało „PB” biuro prasowe Grupy Lotos. Chodzi o statki: WTFIV — Wind Turbine Fundation Instalation Vessel, WTIV — Wind Turbine Instalation Vessel, CLV — Cable Laying Vessel, SOV — Service Operation Vessel oraz CTV — Crew Transfer Vessel. Lotos Petrobaltic jest także gotów zbudować i obsłużyć zaplecze hotelowo-magazynowo-serwisowe w porcie lub na platformie. Przedstawiciele Lotosu informują, że rozpatrywana jest także wersja czarterowania jednostek.
Budowa lub wynajem:
Budowa statków do stawiania i obsługi pól wiatrowych to kosztowne i czasochłonne przedsięwzięcie. Czarter też nie jest tani — może kosztować nawet 300 tys. EUR/dziennie. Przy wieloletniej budowie i obsłudze kilku farm krajowa flota może być bardziej efektywna.
Chris Ratcliffe
Napięty harmonogram
Z informacji „PB” wynika, że Lotos Petrobaltic rozmawiał o budowie statków np. z gdyńskim Cristem, który w Polsce ma największe doświadczenie w budowie jednostek dla farm energetycznych. Kierujący nim Ireneusz Ćwirko informuje, że stocznia już nawet przymierzała się do projektowania, ale obecnie negocjacje nie są prowadzone, więc czeka na decyzję. Jego zdaniem musi ona zapaść szybko. Pierwsza jednostka powinna być gotowa najpóźniej na początku 2025 r., a jej wykonanie może potrwać 36 miesięcy. Przygotowania do realizacji wiatrowej floty wymagają także inwestycji w infrastrukturę i urządzenia produkcyjne, np. specjalistyczny dźwig do budowy tak dużych konstrukcji, jak statki do stawiania wież wiatrowych. Takie dźwigi w Europie produkują jednak tylko dwie firmy, a na ich dostawę trzeba czekać trzy lata. Na decyzję dotyczącą budowy jednostek dla farm energetycznych w kraju albo czarterowania używania zagranicznych zostało więc niewiele czasu.