Paliwowa grupa aktualizuje strategię w ciekawym kierunku — uważają analitycy. Ale również pytają, jak ją sfinansuje.
Nowa wersja strategii rozwoju gdańskiej grupy paliwowej jest ambitna i realistyczna. Tak przynajmniej uważa Paweł Olechnowicz, prezes Lotosu. Analitycy zgadzają z głównym założeniem korekty, w której zarząd stawia na realizację dużych projektów w zakresie poszukiwania i wydobycia ropy naftowej. Do 2012 r. Lotos chce wydobywać przynajmniej 10 proc. przerabianej przez siebie ropy, a do 2015 r. nawet 20 proc. Tyle że zwiększa to koszty przewidziane na ten segment z 500 mln zł do 5,1 mld zł. Łączne inwestycje rosną w ten sposób do 12,9 mld zł. I to budzi wątpliwości specjalistów.
— Najciekawszym elementem zaktualizowanej strategii Lotosu jest skoncentrowanie się na obszarze poszukiwawczo-wydobywczym. Spółka przedstawiła bardzo ambitny plan. Sam kierunek jest dobry. Złoża gwarantują wysokie zyski, oczywiście o ile nie spadnie cena ropy. Pytanie tylko, w jaki sposób spółka chce sfinansować te działania — komentuje Ludomir Zalewski, analityk BDM PKO BP.
Obaw nie ma Mariusz Machajewski, wiceprezes Lotosu ds. finansowych.
— Inwestycje wydobywcze będą finansowane przy wykorzystaniu dźwigni na aktywach Petrobalticu — tłumaczy wiceprezes.
To spółka z grupy wydobywająca ropę w rejonie Bałtyku.
— Petrobaltic nie jest zadłużony. Ma 500 mln zł gotówki i cały czas zarabia. Zapotrzebowanie na kapitał zewnętrzny szacujemy na 2,7-3 mld zł — dodaje Mariusz Machajewski.
Rozważana jest też współpraca z partnerami strategicznymi. Paweł Olechnowicz nie wyklucza też pomocy inwestora, który mógłby objąć część akcji spółki.