Jeśli jeszcze nie widzieliście Przemka Kossakowskiego w akcji, to musicie to zrobić. Na TTV ma swój program „Inicjacja”. Na własnej skórze próbuje wszystkiego: jak to jest być Ślązakiem, wizażystą, cyrkowcem, Cyganem, a ostatnio — asystentem szefa centrum usług.

— Producent programu Przemka Kossakowskiego zgłosił się do nas z propozycją nagrania odcinka „Asystent”. Do pomysłu podeszliśmy z entuzjazmem, bo to szansa na niestandardowy sposób budowania wizerunku firmy i sektora oraz dotarcia z naszą marką do szerszej publiczności — mówi Przemysław Berendt, globalny wiceprezes Luxoftu ds. marketingu.
Przemek Kossakowski jest przez jeden dzień jego PA („personal assistant”, osobistym asystentem). Bohater programu spóźnia się do pracy, a na stanowisko wprowadza go w ekspresowym tempie (nie pozwalając nawet zajrzeć do pokoju gier z piłkarzykami) asystentka, która bierze dzień wolnego.
Nowy PA odpowiada za zarządzanie pocztą elektroniczną szefa, umawia międzynarodowego „calla”, a przy okazji daje perfekcyjny instruktaż, jak poradzić sobie z nowym słownictwem — robi ksero, notatki z firmowego spotkania, a nawet kupuje kwiaty dla żony wiceprezesa. Odcinek trwa kilkanaście minut, perypetie bohatera ogląda się z uśmiechem.
— To nie pierwszy raz centrum usług pojawia się w telewizji, bo jedna z bohaterek polskiego serialu pracowała w tej branży. Tym razem jednak przekaz jest pozytywny: ociepla wizerunek sektora, pokazuje otwartość szefów, płaską hierarchię. Do szerokiej publiczności dociera, że choć centra usług to korporacje, to można tu realizować siebie i swoje pasje — komentuje Paweł Panczyj, dyrektor zarządzający ABSL, Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych.
Reguły programu „Inicjacja” nie przewidują autoryzacji. Która z korporacji z sektora nowoczesnych usług biznesowych zgodziłaby się na takie jajko z niespodzianką? Odpowiedź mogła być tylko jedna: Luxoft.
Gdy wywodząca się z Rosji korporacja w 2010 r. otworzyła pierwsze biuro w Polsce, w Krakowie, musiała od zera zbudować markę, choć na Wschodzie jest równie znana, jak HP czy IBM. Szybko zasłynęła z nietypowych kampanii rekrutacyjnych — kusiła informatyków z konkurencyjnych firm, rozdając im pod biurami pączki w pudełkach ze swoim logo.
W kampanii Composing Software Luxoft porównywał informatyków do muzyków i znowu rozdawał słodkości pod biurami konkurencji, tym razem przy akompaniamencie grającego na żywo zespołu. W innej kampanii informatycy uczestniczyli w rywalizacji w konwencji fantasy, a kolejna została zbudowana wokół hasła Software Ninja.
W ubiegłym roku firma zaangażowała znanych designerów do zaprojektowania unikatowych koszulek, które można było dostać po rozwiązaniu trudnego testu programistycznego i przekazaniu CV. To dlatego, że — jak wynika z badań — 85 proc. ubrań noszonych przez pracowników firm technologicznych w Dolinie Krzemowej to promocyjne koszulki z konferencji.
Dzięki tej akcji do Luxoftu spłynęło 3 tys. aplikacji na stanowiska w kilkunastu krajach, w których firma działa. Dziś w biurach w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku i Warszawie firma zatrudnia ponad 2 tys. osób. Ciekawe, ile zachęci Przemek Kossakowski?
