Dziesięć dni Prawo i Sprawiedliwość myślało nad najlepszym kandydatem na następcę Marka Jurka w fotelu marszałka Sejmu. Wielogodzinne debaty i kuluarowe konsultacje na temat kilku możliwych kandydatów doprowadziły do jednego wniosku: najlepszym następcą Marka Jurka będzie Marek Jurek. Premier deklaruje, że jest gotów wybaczyć Jurkowi chwile słabości i potraktować rozłam w swojej partii jako incydent. Z kolei Marek Jurek i posłowie, którzy wraz z nim opuścili Prawo i Sprawiedliwość, nie mówią, że nie wrócą, ale uzależniają swój powrót od „moralnej refleksji”, jakiej by miał się poddać PiS. Nowa koalicyjna telenowela pod tytułem „Marszałek pilnie poszukiwany” mogłaby być nawet zabawna, gdyby nie to, że zamieszanie dotyczy pozycji drugiej osoby w państwie.
Nie pierwszy raz zamieszanie wokół personaliów paraliżuje prace Sejmu. Dotychczas spierały się ze sobą koalicyjne partie. Teraz najwyraźniej problem tkwi w PiS, bo Samoobrona i Liga Polskich Rodzin nie kwestionują prawa PiS do wyłonienia kandydata na marszałka Sejmu. Oczekują jedynie, że ktoś z nimi tę kandydaturę skonsultuje. Sęk w tym, że nadal nie ma czego konsultować, bo PiS rzuca nazwiskami kandydatów jak z rękawa, ale żadne z nazwisk nie jest kandydaturą ostateczną. Jarosław Kaczyński najwyraźniej nie pogodził się z rozłamem w swojej partii, obawiając się najwyraźniej, że pięciu posłów, którzy wraz z Jurkiem opuścili partię, to niebezpieczny precedens. Dlatego zamierza ponownie posklejać nieco nadtłuczoną partię. Po doświadczeniach dziesiątek rozłamów na prawicy trudno się mu dziwić. Problemem jest tylko cena, jaką trzeba będzie za tę jedność zapłacić. A może być ona wysoka. Po osłabieniu pozycji Jarosława Kaczyńskiego jako premiera, teraz będzie też słabszy jako szef partii. I to niezależnie od tego, czy uda mu się nakłonić Marka Jurka do powrotu, czy nie.
Kuszenie Marka Jurka świadczy o tym, że rządząca partia nie tylko nie potrafi utrzymać jedności, ale też dokonać zmiany na stanowisku marszałka Sejmu bez wywoływania kryzysu politycznego. Przez najbliższe tygodnie będziemy się zastanawiali, czy Marek Jurek odchodzi, czy wraca, przedyskutujemy jeszcze parę kandydatur możliwych następców. A gdy po kilku tygodniach kryzys zostanie zażegnany i marszałek Sejmu rozsiądzie się znowu w fotelu na dobre, będziemy mieli do rozwiązania kolejny dylemat — po co były te tygodnie zamieszania. I będziemy się nad tym zastanawiać aż do następnego kryzysu.