Aktywa z okolic ołtarza są wyjątkowo odporne na giełdowe wstrząsy, ale przy ich zakupie warto być trochę niewiernym — rynek obiektów sakralnych da zarobić tylko wtedy, kiedy przykładowy krucyfiks czy figurę Marii kupimy od wiarygodnego pośrednika, więc cała armia aniołków z pchlego targu raczej nie uchroni nas od straty.

Jedenaste — nie odnawiaj
Mniej lub bardziej rozpoznawalne epizody z Ewangelii wzbogacą kolekcjonerów na londyńskiej aukcji 5 lipca w Sotheby’s, która — z uwagi na przewagę obrotu w galeriach — będzie prawdziwym świętem klasztornych atrakcji. Wybierając na wakacje któreś z zachodnich europejskich miast, nawet początkujący inwestor może zauważyć, że stałymi elementami wąskich ulic starówek są witryny sklepów z antykami, w których o uwagę walczą najróżniejsze elementy wystroju starych kościołów. Poza nietypowym pochodzeniem zdumienia nie budzi też nieznajomość autorów takich dzieł, bo średniowieczne przedmioty służące dewocji przypisywane są bardziej kręgom artystów z danego miasta albo jakiemuś umownemu mistrzowi konkretnego typu, jak na przykład Mistrz Pięknej Madonny Toruńskiej. Zamiast szukania sygnatury, warto więc sprawdzić stan zachowania, bo na rynku uświęconych figur oryginalność jest zdecydowanie ważniejsza niż ogólna ładność — stare przedstawienie Marii z Dzieciątkiem, ale bez głowy może mieć znacznie wyższy potencjał inwestycyjny od jaskrawo odmalowanej rzeźby, która kompletnie straciła muzealny charakter. Poszukując aktywów z zakrystii, trzeba więc wiedzieć, że konserwacja potrafi być co prawda kosztowna, ale nie zawsze jest potrzebna, bo naturalne tworzywa nierzadko dużo już przetrwały, a każda resztka zdartej polichromii jest więcej warta niż gładka współczesna farba.
Karuzela z Madonnami
Jak na wielu rynkach, najcenniejsze są unikaty — estymację do 120 tys. GBP (634 tys. zł) ma więc ołtarzowa nastawa, czyli przestawienie, na którym skupiał się wzrok wszystkich zgromadzonych. Chociaż trudno byłoby znaleźć kościół bez takiej nastawy, cenę wystawionej podnosi również materiał, bo alabaster jest istotnie cenniejszy niż drewno czy terakota, ale mniej wart niż chociażby kość słoniowa. Produkty masowe — jak relikwiarze, przenośne ołtarzyki czy wszelkie możliwe formy krucyfiksów i typy Madonny z Dzieciątkiem — miewają już różne wartości, a inwestowanie na krajowym rynku można zacząć od kilku tysięcy złotych. Im obiekt jednak starszy, tym próg jest wyższy, zwłaszcza w przypadku, kiedy przypisywany jest mistrzowi cieszącemu się uznaniem — stojąca w lekkim odchyleniu św. Katarzyna w drewnie ma spodziewaną cenę do 15 tys. GBP (79 tys. zł), a określony warsztat z Ulm wykonał ją prawdopodobnie około 1430 r. Odlew Chrystusa Frasobliwego — czyli siedzącego w zamyśleniu — pochodzi już z XVII wieku, a powtarzalność techniki obniża jego cenę do 6-8 tys. GBP (32-42 tys. zł). Mąż Boleści, który jest typem przedstawienia z ranami, ale jeszcze nie w chwale, jest od niego dziesięciokrotnie droższy — głównie dlatego, że na wtorkowej aukcji prezentuje się w ramach całej lamentującej grupy rzeźbiarskiej, która powstała w drewnie w pierwszej połowie XVI wieku. Mając na uwadze, że tak repertuar przedstawień, jak i materiałów był dość ograniczony, do czynników podwyższających cenę warto zaliczyć też rodzaj współczesnej sensacyjności. W ramach podejmowanego na wszystkie sposoby tematu „memento mori” znaleźć można przecież i moralizującą rycinkę, i budzącą grozę efektowną czaszkę, którą rzeźbiarsko toczą prężące się owady. Spośród wystawionych na aukcję czaszek najbardziej spektakularna i z okazałymi robakami ma spodziewaną cenę od 8 tys. GBP (42 tys. zł). Chociaż datowanie zahacza o 1500 r., kość na pewno jest słoniowa.