Wywiad z prof. Witoldem Modzelewskim, współautorem projektów podatkowych Prawa i Sprawiedliwości
Minister Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, zapowiedział od 2017 r. obniżkę podstawowej stawki VAT z 23 do 22 proc…

Prof. Witold Modzelewski: Powrót do stawki 22 proc. zapowiedziało PiS w swoim programie wyborczym, nie mając chyba świadomości, w jakim stanie jest ten podatek po 8 latach rządów „liberałów”. Przestrzegam - na obniżkę w tej perspektywie nie mamy szansy. Podatek ten jest w stanie katastrofy i nie ma przestrzeni na redukcję stawek VAT do poziomu 22 proc., 7 proc., 6,5 proc. (dla rolników ryczałtowych). Budżet państwa traciłby przez to nawet 9 mld zł rocznie, co oczywiście razem z obecnymi stratami (ponad 30 mld zł) byłoby jego gwoździem do trumny. Poza tym obniżenie stawek VAT nie przyniesie budżetowi państwa jakichkolwiek korzyści. Damy tylko prezent sprzedawcom, którzy cen nie obniżą. A dochody z VAT spadają. Ten rok jest najgorszy pod tym względem w 22-letniej historii tego podatku. Dochody z VAT w tym roku będą niższe o co najmniej 15 mld zł.
Kilkadziesiąt miliardów złotych potrzebnych rocznie na program 500 zł na dziecko oraz podniesienie do 8 tys. zł kwoty wolnej od podatku ma się znaleźć dzięki uszczelnieniu systemu VAT, które ma dać w pierwszym roku 19 mld zł więcej a później po 10 mld zł rocznie. Nowa ustawa jak czarodziejska różdżka przysporzy kasie państwa tak gigantyczne ekstra pieniądze?
Z obecną ustawą nie mamy na to szansy, bo przypomina ser szwajcarski w wyniku „nowelizacji optymalizacyjnych”. Od lat wiadomo, że jest konieczna całkowicie nowa ustawa by poprawić efektywność fiskalną podatku VAT. Aktualna ustawa powoduje, że budżet traci co roku ogromne pieniądze. Pozwala ona również w sposób niekontrolowany wyłudzać kwoty zwrotu. Obecnie zwraca się rocznie 90 mld zł VAT, z czego ostrożnie szacując, wyłudzanych jest 15 proc. czyli około 13,5 mld zł. Nowy podatek ma na celu likwidację możliwości uchylania się od podatku i wyłudzania jego zwrotów. Zwłaszcza trzeba zlikwidować patologie typu odwrotnego obciążenia, gdzie nie ma żadnego „obciążenia”. Dzięki temu możemy uzyskać w skali roku do 11 mld zł.
Wiele branż apeluje o pozostawienie odwróconego VAT, który ich zdaniem, wykosił wyłudzenia i nieuczciwą konkurencję. Projekt nowej ustawy o VAT likwiduje odwrócony VAT. Krytycy tego pomysłu alarmują, że przestępcy już zaczynają zacierać ręce…
To bzdury. Oponentom projektu nowej ustawy nie dziwię się, bo dzięki odwróconemu obciążeniu nie płacą VAT i uzyskują gigantyczne jego zwroty. Dotąd ustawodawstwem podatkowym, a zwłaszcza VAT-em, rządził lobbing. Wymyślono więc stawkę 0 proc., nazwaną „odwrotnym obciążeniem”. A to nic innego jak likwidacja podatku VAT. Zaczęto od złomu a potem już poleciało – lista jest długa. Krytyka sprowadza się do jednego: lepiej nam nie płacić VAT-u niż go płacić. Ogromne rynki, liczone w setki miliardów złotych, są bez VAT. Po co nam podatek który nie przynosi pieniędzy? Jeżeli władza chce mieć szybki efekt fiskalny, to jednym cięciem miecza musi zlikwidować zło w tym podatku, zwłaszcza „odwrotne obciążenie”, czyli załącznik nr 11. Może warto zapytać się, ile beneficjenci tego załącznika zarobili dzięki tym rozwiązaniom.
Nie mają racji ci którzy twierdzą, że skasowanie odwróconego VAT przywróci hossę dla wyłudzaczy?
Hossa dla wyłudzaczy ma miejsce od 8 lat i to niezależnie od tego, czy „odwrotne obciążenie” jest, czy go nie ma. Powiem więcej: łatwiej nawet jest wyłudzać VAT w ramach „odwrotnego obciążenia”, bo to nie wymaga wywożenia towaru do fikcyjnej spółki na Słowację czy na Łotwę. Tu w kraju de facto jest stawka 0 proc. więc obracać tym samym towarem można dowolnie i uzyskiwać zwroty VAT. Problem w tym, że budżet państwa nic z tego nie ma, tylko straty.
Kolejny pomysł spotkał się z krytyką – rozszerzenie na cały obrót tzw. solidarnej odpowiedzialności. Krótko mówiąc, chodzi o nałożenie na wszystkich kupujących odpowiedzialności za długi podatkowe sprzedawców. Słychać opinie, że to zabijanie biznesu, niezgodne z prawem UE przerzucenie odpowiedzialności na uczciwe firmy, a pomysł zupełnie niegroźny dla przestępców.
To też jakieś głupstwa, bo solidarna odpowiedzialność występuje od 2013 r. (red.: w obrocie paliwami), tyle że w idiotycznej formie. W nowej ustawie nie jest celem samym w sobie. Kto nie chciałby ryzykować odpowiedzialności za zaległości swego dostawcy, bo go nie zna lub nie ma do niego zaufania, to wystarczy że wymusi na nim, aby on założył swój rachunek bankowy pod nadzorem organu podatkowego, na który będzie wpłacana część ceny odpowiadająca kwocie podatku od danej transakcji. Tak naprawdę chodzi o dobrowolne upowszechnienie split payment, czyli tzw. podzielonej płatności. Split payment to wzięcie w obronę uczciwych przedsiębiorców przed działaniami oszustów organizujących przestępstwa karuzelowe.
Na te rachunki będące pod kontrolą fiskusa będą wpływać od firm wielkie pieniądze. Pytanie jak długo organa skarbowe będą sprawdzały czy należy się zwrot VAT. Przecież to może trwać miesiące albo dłużej. To może być groźne dla płynności finansowej wielu firm.
To nieporozumienie. Z tego rachunku będą płacone podatki dostawcy i nie trzeba będzie niczego „sprawdzać”. Oczywiście organy podatkowe muszą się nauczyć tego mechanizmu, bo dziś robią coś dużo gorszego w postaci blokady zwrotów podatku, co niejednokrotnie może oznaczać dla uczciwych firm być albo nie być. Natomiast zasady dokonywania zwrotów VAT-u muszą być też radykalnie zmienione: projekt proponuje, aby podatnik ubiegający się o zwrot przedstawiał organowi listę głównych dostawców oraz dawał dostęp do rejestru zakupów. Dziś trzeba prowadzić formalną kontrolę i trwa to często latami. Dla uczciwych to katastrofa.
Przeciwnicy projektu nowej ustawy o VAT twierdzą, że zawarte w nim rozwiązania są profiskalne, restrykcyjne, w wielu miejscach niekorzystne dla podatników. Słyszałem nawet określenie, że nowa ustawa o VAT to „dobra zmiana” dla oszustów i …doradców podatkowych. Szokujące twierdzenia. Prawdziwe?
Biznes zajmujący się „optymalizacją VAT-u” nie przebiera w słowach. Wiem kto tak mówi, co to za „biznes”. Zna pan przysłowie o tym, kto pierwszy krzyczy „łapać złodzieja”? Na obecnej katastrofie VAT-u utuczył się właśnie biznes optymalizacyjny i on rwie szaty. Krytyka z tej strony świadczy o tym, że jest to projekt idący w dobrym kierunku. Gorzej byłoby, gdyby go chwalili. Dziś spadają dochody budżetu państwa, skala oszustw i wyłudzeń jest ogromna. A państwo musi mieć pieniądze na swe zadania. Jednak najgorsze co można zrobić to utrzymać status quo, czyli system niszczący uczciwych podatników a promujący przestępców. A co do „doradców” - przecież obecną ustawę chwalą właśnie doradcy o „międzynarodowej renomie”.
Czy ukłonem w stronę uczciwych jest „karne” opodatkowanie tzw. korzyści podatkowych? Unijna dyrektywa tego nie przewiduje. Ponadto trzeba będzie ujawniać transakcje rynkowe i ich okoliczności.
Nie „transakcje rynkowe”, lecz legalne pomysły jak nie płacić VAT. Operacje optymalizacyjne mogą być – oczywiście przez uczciwych podatników – ujawnione władzy publicznej. Kto nie ma nic na sumieniu, niczego nie musi się obawiać. Mało tego, dobrowolne ujawnienie organowi swoich działań ma sporo zalet, bo to uwiarygodnienie się, także wobec rynku. Ujawnienie będzie co do zasady dobrowolne. Obowiązek będzie dotyczył tylko tych, których korzyści podatkowe przekroczą 0,5 mln zł rocznie. Ten, kto ujawni swoje legalne pomysły na niepłacenie VAT-u, będzie objęty domniemaniem działania w dobrej wierze. Stawką podatkową 23 proc. będzie obciążony w przypadku obniżenia podstawy opodatkowania (to jest ta „korzyść”), która byłaby nieujawniona i wynikała z naruszenia prawa. Tak jest również dzisiaj, tylko na innej podstawie prawnej.
Kto będzie taki naiwny bo dobrowolnie ujawniać fiskusowi swój biznes i jego tajemnice? Wyłożenie się na tacy urzędnikom jest bardzo ryzykowne i niebezpieczne. Wiadomo, że jak pogrzebią to zawsze się do czegoś dokopią. I problemy dla firmy gotowe.
Prawda, że uczciwość jest w pewnym sensie naiwnością? Nigdy nie mieliśmy zaufania do władzy, a po 8 latach rządów „liberałów” w szczególności. Poznaliśmy przykładowo -na podstawie podsłuchanych rozmów w pewnej restauracji - czym zajmował się były szef kontroli skarbowej. Władza może być i jest wroga, ale nie musi. Kierownictwo służb skarbowych musi odpowiednio sformułować priorytety swym podwładnym. Aparat skarbowy powinien być srogi tylko tam, gdzie udowodni naruszenie prawa. Wobec tych, którzy działają lojalnie i transparentnie, musi być również lojalny, czyli ów rejestr korzyści może rozpocząć nowy rozdział w stosunkach władzy i obywateli: zamiast wojny – próba budowy zaufania. Może warto spróbować.
Ruszyły sejmowe prace nad tzw. podatkiem bankowym. Wkrótce mają zacząć się konsultacje podatku dla sieci handlowych. Przecież te dwie daniny nie przysporzą dużych wpływów. Czy duże koszty programu 500 zł na dziecko oraz podwyżki do 8 tys. kwoty wolnej zepną się z zakładanymi wyższymi dochodami czy czeka nas dalsze zwiększanie deficytu?
Oba te nowe podatki czyli bankowy i od hipermarketów, będą dawać rocznie około 8 mld zł, ale nie wejdą w życie z początkiem roku. Nowa ustawa o VAT musi wejść w życie 1 kwietnia 2016 r. więc możemy mówić o kwocie do 16 mld zł dodatkowych dochodów. Wziąwszy pod uwagę, że podatek bankowy wejdzie w życie 1 lutego 2016 r., a hipermarketowy 1 marca 2016 r., to w przyszłym roku oba te podatki przyniosą ok. 6 mld zł. Dwa sztandarowe projekty PiS czyli „500 zł” i wzrost kwoty wolnej to roczny koszt około 28 mld zł rocznie, ale gdy wejdą w trakcie roku, ich koszty będzie niższy. Sumując więc 6 mld zł z obu podatków sektorowych oraz 16 mld zł uszczelnienia VAT wychodzi, że brakować będzie około 6 mld zł. I tu jest pole do wzrostu wpływów z akcyzy. Konieczne są więc zmiany w ustawie akcyzowej. W mojej ocenie nowe wydatki i wpływy zbilansują się w przyszłym roku w okolicach 28 mld zł. Dalsze zwiększanie deficytu nie jest potrzebne.
Podpis: Jarosław Królak