Moska grozi Plast - Boksowi
Producent wiaderek zwiększy moce i zyski. Za mało ambitnie — uważa akcjonariusz Plast-Boksu.
Producent wiaderek zwiększy moce i zyski. Za mało ambitnie — uważa akcjonariusz Plast-Boksu.
Największą bolączka Plast-Boksu jest brak mocy produkcyjnych. Dlatego ich zwiększenie jest filarem nowej strategii słupskiego producenta plastikowych wiaderek.
— W ciągu najbliższych trzech lat wydamy 22 mln zł m.in. na zakup dwunastu gniazd produkcyjnych [maszyna plus wtryskarka etc. — red.] — zapowiada Jarosław Koźlik, który od pól roku jest prezesem Plast-Boksu.
Nowe maszyny zasilą przede wszystkim zakład Plast-Boksu w Słupsku. Z kolei część maszyn użytkowanych w Słupsku zostanie przeniesiona do budowanego właśnie nowego zakładu na Ukrainie (powstaje obok istniejącego już zakładu Plast-Boksu).
— Rynek na nasze wyroby rośnie, szczególnie w segmencie spożywczym. Staramy się pozyskać kontrakty indywidualne, by uruchomić produkcję opakowań dla konkretnych odbiorców — zapowiada Jarosław Koźlik.
Docelowo segment spożywczy powinien być odpowiedzialny za połowę przychodów, a reszta pochodzić będzie z przemysłu. Efekt? W 2013 r. Plast-Box zamierza mieć prawie 130 mln zł przychodów, z czego 90 mln zł pochodzić będzie z biznesu w Polsce, a 40 mln zł z biznesu ukraińskiego.
— Ukraina świetnie się rozwija dzięki współpracy z koncernem Curver oraz siecią Epicentr-K, należącą do jednego z naszych akcjonariuszy — Oleksandra Geregi — twierdzi Grzegorz Pawlak, członek zarządu Plast-Boksu, odpowiedzialny za Ukrainę.
Zysk netto Plast-Boksu za trzy lata powinien sięgnąć 12 mln zł. Zdaniem zarządu, są to konserwatywne prognozy. Zdaniem Krzysztofa Moski, który ma 12 proc. akcji Plast-Boksu — za mało ambitne.
— Liczę na duże zyski. W 2011 r. Plast-Box powinien generować już 8-10 mln zł zysku netto [plan zarządu to 4 mln zł — red.]. Jeśli tak się nie stanie, będę niezadowolony i poszukam alternatywnych rozwiązań — zapowiada Krzysztof Moska.
© ℗Podpis: GRA