ABW przeszukała Bank Millennium i mieszkanie jego prezesa. W kilka minut wartość spółki spadła o 76 mln zł.
Na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, prowadzącej śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, do siedziby Banku Millennium i mieszkania Bogusława Kotta, jego prezesa, wkroczyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW). Poza centralą banku i mieszkaniem funkcjonariusze ABW pojawili się też w mieszkaniu Anny Rapackiej, członka zarządu BIG Banku Gdańskiego w czasach, gdy Bogusław Kott był jego prezesem.
— Celem przeprowadzonych czynności było zabezpieczenie dokumentacji, niezbędnej dla potrzeb śledztwa. I to się udało — informuje Krzysztof Trynka, rzecznik gdańskiej prokuratury apelacyjnej.
W mieszkaniach Bogusława Kotta i Anny Rapackiej nie znaleziono żadnych dokumentów. Sporo natomiast zabezpieczono ich w centrali Banku Millennium.
Według nieoficjalnych informacji, decyzję o przeszukaniach przyspieszyły wydarzenia z poniedziałku. Do gdańskiej prokuratury dotarły wówczas materiały przygotowane przed kilku laty w Centralnym Biurze Śledczym (CBŚ), będące analizą nieprawidłowości, do jakich mogło dojść przy prywatyzacji PZU (według CBŚ chodziło m.in. o łapówkarstwo). Dokumenty te nie były podpisane, nie wiadomo, dla kogo zostały wykonane ani kto je zamawiał. Były jednak — jak przyznali prokuratorzy — interesujące.
— Nie mogę odpowiedzieć na pytanie, czy to, że czynności przeprowadzono akurat wczoraj, ma związek z tymi dokumentami. Mogę natomiast zapewnić, że dokonanie przeszukań było zaplanowane — zapewnia Krzysztof Trynka.
Po analizie zabezpieczone dokumenty mogą być udostępnione sejmowej komisji śledczej.
Cieszy to jej członków.
— Ta deklaracja dobrze wróży współpracy z prokuraturą. Chętnie się z tą dokumentacją zapoznamy — mówi Bogdan Lewandowski z Socjaldemokracji Polskiej.
Ponad dwie godziny po pojawieniu się informacji o przeszukaniach oficjalne stanowisko zajął Bank Millennium.
„Działając zgodnie z obowiązującym prawem, przekazaliśmy prokuraturze dokumenty, o których wydanie wystąpiła. Większość z nich była publicznie znana” — czytamy w komunikacie, podpisanym przez Wojciecha Kaczorowskiego, rzecznika Banku Millennium.
Na wieść o przeszukaniach błyskawicznie zareagował kurs akcji banku. W ciągu kilku minut po pojawieniu się informacji spadł z 3,19 do 3,10 zł za walor (kapitalizacja banku zmalała więc o 76 mln zł!). Potem, do końca sesji, mocno falował, by zamknąć się na poziomie 3,10 zł.