Jeśli kredyt walutowy, to tylko w PKO BP. To wcale nie jest reklama. Tak może wyglądać rynek kredytów mieszkaniowych.
Największy krajowy detalista może być największym beneficjentem zmian zaproponowanych przez nadzorcę rynkowego. Komisja Nadzoru Finansowego sugeruje, by wartość mieszkaniowych kredytów walutowych w bankach nie przekraczała połowy całego portfela mieszkaniowego. Gdy ktoś udzielił łącznie 6 mld zł kredytów, to w euro, czy franku nie może pożyczyć więcej niż 3 mld zł.
— Nie płakałbym, gdyby KNF zakazała w ogóle udzielania kredytów walutowych, choć wywraca to do góry nogami naszą strategię i model sprzedaży. Jednak ograniczenie na poziomie 50 proc. jedne banki sekuje, faworyzuje inne, zaburzając konkurencje na rynku — mówi proszący o anonimowość szef jednego z banków.
Kogo konkretnie? Banki, które nie mają dużych ekspozycji walutowych. Są wśród nich najwięksi gracze na rynku: PKO BP, Pekao oraz ING Bank Śląski. Dwa ostatnie z zasady nie pożyczają pod hipotekę inaczej niż w złotówkach.
Więcej w środowym "Pulsie Biznesu"