W styczniu doszło do bardzo ciekawego zjawiska w polskim bilansie płatniczym – ogromnej poprawy bilansu handlowego towarami, czyli różnicy między eksportem a importem. Przeszliśmy z dużego deficytu do dużej nadwyżki. To nam mówi dwie ważne rzeczy o polskiej gospodarce: pozytywną i negatywną.
Pozytywna jest taka, że kończy się kryzys energetyczny, który skutkował tym, że musieliśmy jako kraj redukować oszczędności by zakupić energię z zagranicy. Dzięki temu wiarygodność finansowa Polski się zwiększa. Negatywna - prawdopodobnie jednocześnie tąpnął popyt krajowy i jesteśmy właśnie w dołku koniunktury.
W styczniu na rachunku obrotów bieżących Polska zanotowała nadwyżkę w wysokości 1,43 mld EUR. To pierwsza nadwyżka od października 2021 roku i najwyższy odczyt od listopada 2020 roku. Jeszcze miesiąc wcześniej mieliśmy duży deficyt na tym rachunku, więc poprawa w ciągu miesiąca jest ogromna – w ujęciu nominalnym największa w historii. Głównym powodem tej poprawy jest wzrost salda eksportu towarów, co pokazałem na wykresie. Nigdy zmiana z miesiąca na miesiąc nie była tak wysoka. W pewnej mierze jest to związane z efektem sezonowym, ale za dużą część wzrostu odpowiadają czynniki fundamentalne.

Rachunek bieżący pokazuje przepływy finansowe między Polską i zagranicą z tytułu eksportu i importu oraz dochodów (z pracy i inwestycji) oraz transferów pieniężnych (np. przekazywanych dotacji dla rolników). Nadwyżka oznacza, że więcej pieniędzy do Polski wpłynęło niż wypłynęło z wymienionych powodów. A ponieważ pieniądze generalnie zawsze zostają w kraju, z którego pochodzą (euro nie płynie przez granicę, podobnie złote), to napływ do Polski musi być równoważony przez odpływ z tytułu inwestycji polskich rezydentów za granicą lub redukcji inwestycji przez zagranicznych rezydentów w Polsce.
W 2022 roku Polska notowała dość duży deficyt na rachunku bieżącym. Wynikał on z faktu, że musieliśmy bardzo dużo płacić za energię z importu. Teoretycznie mogliśmy za to zapłacić, rezygnując z innych zakupów zagranicznych, czyli redukując konsumpcję, inwestycje i zmniejszając zapasy. Płaciliśmy jednak przez redukcję oszczędności krajowych. I to wywoływało pewną nerwowość rynków finansowych, zarówno w stosunku do Polski, jak i całego regionu Europy Środkowej – Czech i Węgier również. Redukując oszczędności, musieliśmy przyciągać więcej kapitału zagranicznego, a jak się chce przyciągnąć więcej kapitału, to należy zaoferować dobre warunki – m.in. odsetki. Dlatego w pewnym momencie inwestorzy żądali bardzo wysokich odsetek za kupno polskich obligacji skarbowych (choć można było znaleźć argumenty, że fundamentalna pozycja finansowa Polski jest mocniejsza niż się wydawało, m.in. ze względu na dużą rolę inwestycji bezpośrednich w pokrywaniu deficytu na rachunku bieżącym). Ale pomińmy to dzisiaj.
Poprawa na rachunku bieżącym na początku roku oznacza, że nasza pozycja finansowa – jako całej gospodarki – w relacji do zagranicy się poprawia. Nie musimy, opisując to trochę obrazowo, wołać o kapitał zagraniczny, by sfinansować krajowe wydatki. Wynika to z faktu, że energia staniała. Ale nie tylko - mniej kupujemy innych towarów. Siadł więc popyt krajowy. Tak ogromną poprawę salda trudno bowiem wyjaśnić tylko spadkiem cen gazu.
To wszystko tłumaczy, dlaczego sentyment wobec polskiej waluty znacznie poprawił się w minionych paru miesiącach, mimo że kondycja gospodarki mierzona wzrostem PKB raczej się pogorszyła. Warto zauważyć, że mimo kolejnych podwyżek stóp procentowych w euro i dolarach oraz trzymania stóp bez zmian przez NBP złoty jest dość stabilny. Rozwiązanie zagadki tej stabilności może tkwić właśnie w rachunku bieżącym, a szczególnie rachunku handlowym.
Podpis: Ignacy Morawski