Kiedy w maju tzw. pozytywna przestrzeń iluzyjna Wojciecha Fangora została wylicytowana z 550 tys. zł do 1 mln zł, żaden z odrobinę bardziej wprawionych kolekcjonerów nie obnosił się ze zdziwieniem, bo w końcu to właśnie takie „przestrzenie” uznaje się w dorobku autora za największe osiągnięcie. Gdyby niewyraźny wiśniowy okrąg na żółtym tle — bo to prezentował cenny obraz — nie przekonywał inwestora, sprawę dawno zdążył już załatwić idealnie rosnący wykres aukcyjnych notowań, ze średnią ceną na poziomie 78 tys. zł w 2011 r. i prawie 0,5 mln zł w 2016 r.

Zwrot rzędu 530 proc. bez wątpienia stawia oszczędne kręgi w korzystnym świetle, ale dla przeciętnego inwestora byłoby jeszcze lepiej, gdyby malunek o funkcji lokaty nie kosztował więcej od mieszkania. Jak się okazuje, w cieniu jaskrawych olejnych „przestrzeni iluzyjnych” zaczął się po cichu rozwijać rynek prac z tego samego okresu, ale rysowanych kredkami na papierze. Poza ich inwestycyjnym potencjałem warto jednak przyjrzeć się dobrze samym kompozycjom, bo wygląda na to, że dyskutowanie o urodziwości arcydzieła bywa czasem stratą czasu.
„Kompozycja kolorowa” z 1970 r. wygląda trochę, jakbyartysta chciał nakreślić kredkami dwa sadzone jajka, może dla żartu. Trafi na aukcję 27 października w Polskim Domu Aukcyjnym Wojciecha Śladowskiego z ceną wywoławczą 55 tys. zł i estymacją, która dochodzi do 75 tys. zł — czyli tyle, za ile na tej samej czwartkowej licytacji można byłoby konkurować o oprawione w złote ramy dzieła Kossaka i Boznańskiej razem. „Pozytywna przestrzeń iluzyjna” Fangora — jak określa się słynne kręgi za setki tysięcy — też nie ma być przecież piękna, ale — jak nazwa wskazuje — powinna być iluzyjna. Odpowiednio skontrastowane odcienie razem z właściwie nieostrymi krawędziami kształtów mają dawać efekt zbliżania się obiektu do skupionego na płótnie widza — i dają, dlatego że Wojciech Fangor nie wystawiał przed nimi po prostu kółek, tylko efekty swojej analitycznej pracy.
Szkice tych układów, zarysowane szybko na kartce, nie zaczęły więc drożeć razem z obrazami, tylko po dwóch- -trzech latach, a skok cenowy tej kategorii zapewniła dopiero ubiegłoroczna sprzedaż akwareli z rozmytą białą smugą za 380 tys. zł. Spodziewana cena wystawionych w krakowskim domu aukcyjnym kolorowych kłębów to 75 tys. zł, ale jeszcze 5 lat temu prawie identyczne „jajka sadzone” można było kupić za 7,5 tys. zł, jak pokazują transakcyjne dane. Wisiały wtedy w jednym z warszawskich domów aukcyjnych, nie wzbudzając większego poruszenia — dziesięć razy tańsze niż teraz, na wysokości kolan wchodzących, na ścianie przy schodach.