Niemcy skarżą się na wodę

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2020-10-12 22:00

Do Czechów, którzy poskarżyli się już w Brukseli na polskie inwestycje w Elektrowni Turów, mogą dołączyć Niemcy. Pokazali wyniki badania wody

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Co wynika z raportu niemieckiego geologa
  • Jak zmieniło się ostatnio podejście PGE do inwestycji w Turowie
  • Jakie inne kraje walczyły z polskimi firmami

Należąca do PGE Elektrownia Turów, zlokalizowana na południowo-zachodnim krańcu Polski, była tematem gorącej dyskusji na zorganizowanej wczoraj konferencji w Żytawie (Zittau), mieście w Niemczech. Thomas Zenker, burmistrz Żytawy, zaapelował w jej trakcie o to, by władze Saksonii wzięły przykład z władz czeskich i podjęły kroki prawne przeciwko planom PGE w Turowie.

Czesi już w ataku

Niemców interesuje Turów, bo jest blisko — elektrownia znajduje się w pobliżu granicy niemieckiej, ale także czeskiej. Spala węgiel brunatny, planuje uruchomienie nowego bloku wytwórczego (w 2021 r.), dostała przedłużenie pozwolenia na wydobycie do 2044 r. i stara się o koncesję na wydobycie węgla brunatnego na kolejne 25 lat. To wszystko wywołuje nerwowość naszych sąsiadów. Po stronie czeskiej burzą się władze regionu, którego stolicą jest Liberec. W styczniu „Politico” informowało, że jego władze złożyły do Komisji Europejskiej skargę, w której twierdzą, że Polska naruszyła wiele unijnych przepisów dotyczących transgranicznego oddziaływania na środowisko.

Twierdzą też, że utrzymanie otwartej kopalni i jej rozbudowa może pozbawić wody pitnej 30 tys. Czechów. We wrześniu skargę do Komisji Europejskiej przesłały też czeskie resorty środowiska oraz spraw zagranicznych, dowodząc, że Polska uchybiła zobowiązaniom wynikającym z czterech dyrektyw europejskich oraz bezpośrednio z traktatów europejskich. Teraz do akcji przechodzą Niemcy.

Co widać w wodzie?

Żytawa leży w Saskonii, tuż przy granicy z Polską i jest miastem partnerskim polskiej Bogatyni, położonej koło elektrowni i kopalni. Dotychczas burmistrz Thomas Zenker krytykował plany PGE w Turowie pod kątem formalnym. Na łamach „Politico” stwierdził w styczniu, że „ocena odziaływania tej inwestycji nie została sporządzona zgodnie z wymogami prawnymi”.

Wczoraj jednak dostał do ręki argumenty zdrowotno-środowiskowe. Dr hab Ralf Krupp, niemiecki geolog, przedstawił na konferencji swoje badania nad negatywnymi efektami działalności kopalni Turów, odczuwalnymi na terenie Niemiec. Wymienił: znaczne obniżenie poziomu wód gruntowych (już o 100 m, a spodziewane 20 m więcej); zapadanie się gruntu w rejonie Żytawy, co oznacza niekoło Turowa bezpieczeństwo uszkodzenia budynków; wysokie stężenia siarczanów regularnie wykrywane w dolnej części Nysy i oddziaływanie kwaśnych wód kopalnianych na wody podziemne.

Jego zdaniem wszystkie zagrożenia będą się nasilać w okresie prowadzenia wydobycia (czyli do 2044 r.), a część z nich utrzyma się nawet w okresie powydobywczym.

Można iść do komisji

Na konferencji była obecna Petra Urbanová, czeska prawniczka wyspecjalizowana w sprawach związanych ze środowiskiem, reprezentująca organizację pozarządową Frank Bold Society. Jej zdaniem wyniki przedstawionych badań władze Saksonii mogą przekazać Komisji Europejskiej, a Niemcy — jako państwo — mogą zwrócić się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

— Każda kopalnia węgla brunatnego napędza kryzys klimatyczny, ale Turów zagraża ponadto jakości wody i stabilności całego regionu. Rozwój górnictwa odkrywkowego narusza europejskie prawo ochrony środowiska. Turów musi zostać zatrzymany — dodaje Karsten Smid, ekspert ds. energii w Greenpeace w Niemczech.

Turów i tak musi się zmienić

Turów to jeden z trzech wielkich kompleksów energetycznych funkcjonujących na bazie węgla brunatnego (obok Bełchatowa z grupy PGE i Konina z grupy ZE PAK). W ostatnich latach kontrolowana przez skarb państwa PGE bez wahania inwestowała w rozbudowę Turowa, ale ostatnio wahania się pojawiły.

„W PGE GiEK [spółka zależna PGE — red.] powołano zespół, który pracuje nad programem sprawiedliwej transformacji regionu turoszowskiego. Rozważane są różne scenariusze, między innymi związane z OZE oraz magazynowaniem energii” — przekazała nam niedawno PGE.

Zmianę podejścia łatwo wyjaśnić: PGE musi stworzyć program transformacji, bo taki plan Polsce jest potrzebny. Jesteśmy ostatnim krajem w Unii Europejskiej, który nie zadeklarował osiągnięcia neutralności emisyjnej do 2050 r., a bez takiej deklaracji dostaniemy tylko część ze strumienia miliardów, które wspólnota chce przeznaczyć na rozruszanie gospodarek po pandemii. Być może więc polsko-niemiecko-czeski problem z Turowem rozwiąże się sam. O ile PGE, i Polska, rzeczywiście postawi na transformację.

Jak sąsiad z sąsiadem

Transgraniczne dysputy o charakterze biznesowo-środowiskowym nie są dla Polski czymś nowym. Kilka lat temu o wodę spierała się polska Spółdzielnia Pracy Muszynianka z władzami słowackimi. Chodziło jednak o wodę mineralną, bo Muszynianka chciała rurą sprowadzać do Polski wodę ze swojego słowackiego źródła. Spór wygrała Słowacja — zakazała eksportu krajowej wody w postaci innej niż zabutelkowana. Nieco poza Polską, ale w sferze naszych zainteresowań, odbywa się zaś spór o budowaną przez Rosjan elektrownię atomową w Ostrowcu na Białorusi. Skargi do europejskich instytucji pisze Litwa, dla której Ostrowiec jest niemalże sąsiadem (elektrownia jest w odległości 50 km od Wilna). Od granicy z Polską dzieli ją około 250 km.