Niemcy straumatyzowane hiperinflacją

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2025-06-24 20:00

Doświadczenia z lat 20. XX wieku są na tyle żywe w niemieckim społeczeństwie, że w preferencjach polityków stabilność pieniądza i cen przez dekady dominowała nad stabilnością wzrostu gospodarczego. Ale nie każda trauma trwa w nieskończoność... Być może ta związana z hiperinflacją właśnie się kończy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Na początku lat 20. XX wieku Niemcy zmagały się z hiperinflacją, która jest uznawana za jeden z najbardziej dramatycznych krachów monetarnych w historii. Ceny podwajały się co kilka dni, ludzie nosili pieniądze w koszykach, a według niektórych historyków zubożona i zrozpaczona przez hiperinflację, a następnie wielki kryzys lat 30. klasa średnia stała się później podatnym gruntem dla radykalnych ruchów politycznych – choć nie ma dobrych badań to potwierdzających.

Ale temat hiperinflacji jest jeszcze bardzo ciekawy z innej perspektywy – tego, jak dawne wydarzenia mogą przez stulecia rezonować w społeczeństwie i wpływać na kształt polityki gospodarczej. Ekonomista David Barkhausen skrupulatnie przeanalizował dyskusję niemieckich decydentów politycznych w Bundestagu i doszedł do bardzo interesującego wniosku: w ostatnich dekadach hiperinflacja często pojawiała się jako argument na rzecz dyscypliny fiskalnej oraz monetarnej. Na początku lat 70. XX wieku, gdy wybuchł kryzys naftowy niemieckie władze wzywały do redukcji wydatków rządowych i utrzymania restrykcyjnej polityki monetarnej, obawiając się hiperinflacji. Potem jeszcze w latach 80., pod koniec lat 90. (utworzenie strefy euro), na początku drugiej dekady XXI wieku (kryzys zadłużeniowy w Eurolandzie) i w 2022 r., gdy rosyjska agresja na Ukrainę wywołała szokowy skok cen energii.

Zawsze gdy w światowej lub europejskiej gospodarce pojawiały się jakieś turbulencje, w Bundestagu narastały obawy, że ceny zaczną szybko rosnąć, a w kraju zapanuje hiperinflacja. Postulowano więc utrzymywanie restrykcyjnej polityki gospodarczej, a wszystko w imię stabilności monetarnej i cenowej, nawet kosztem wzrostu gospodarczego, skrzypiącej infrastruktury, stagnacji technologicznej. Jedno wydarzenie z 1923 r. doprowadziło do wręcz obsesyjnej kontroli wydatków publicznych. Echa hiperinflacji z dwudziestolecia międzywojennego, obrazy ludzi palących banknoty, taczek wypełnionych gotówką były przenoszone z dekady na dekadę, z pokolenia na pokolenie. To dobry przykład, jak zaszłości historyczne i kultura kształtują pewne procesy mające silny wpływ na to, co dzieje się współcześnie w gospodarce.

Nie są to tylko akademickie rozważania – ma to swój wymiar praktyczny. Pytanie jest bowiem takie: czy w związku z tym huczne zapowiedzi dużej ekspansji fiskalnej (m.in. specjalnego funduszu na infrastrukturę w wysokości 500 mld EUR i wyłączenia wydatków na obronę do 1 proc. PKB spod hamulca zadłużenia) rzeczywiście się zmaterializują i czy niemiecka scena polityczna jest w stanie zmienić swoje mapy mentalne, wyplenić hiperinflację ze zbiorowej pamięci? Coraz więcej wskazuje, że tak, że w Niemczech rzeczywiście ma miejsce gamechanger.

Na przykład Marcel Fratzscher z DIW Berlin, jeden z najbardziej wpływowych niemieckich ekonomistów, od lat otwarcie wzywa do porzucenia obsesji na punkcie dyscypliny fiskalnej i ma coraz więcej zwolenników. Ale są też inne argumenty. Po pierwsze wykres pokazuje, że chociaż widmo hiperinflacji wciąż wisi nad niemieckim społeczeństwem, to jednak z dekady na dekadę blednie. Coraz rzadziej ten temat pojawia się w parlamencie. Po drugie dowodem na to jest przede wszystkim fakt, że w marcu niemiecki parlament przegłosował zmianę konstytucji większością dwóch trzecich głosów, która dała rządowi możliwość podniesienia deficytu, by sfinansować armię, zainwestować w infrastrukturę techniczną, transformację energetyczną oraz w nowe technologie.

Niewykluczone oczywiście, że po drodze dojdzie do jakichś cięć wydatków rządowych. Ale teraz wygląda to tak, jakby trauma hiperinflacji mijała, a rząd zdobył się na ruch dość niezwykły – jak na historyczne standardy – ekspansję fiskalną w imię wzrostu gospodarczego i bezpieczeństwa.