Liczba użytkowników komórek na koniec 2001 r. osiągnie poziom 10 mln. Takie przynajmniej są plany operatorów, według których nasycenie polskiego rynku w najbliższych latach powinno wzrosnąć z obecnych 22 proc. do 50.
Jeśli trzem działającym w Polsce operatorom sieci komórkowych uda się zrealizować swoje plany, to na koniec roku łączna liczba ich abonentów wyniesie 10 mln. Będzie to o 3,1 mln (45 proc.) więcej niż na koniec 2000 r. Taki wskaźnik wzrostu wydaje się duży, jeśli się go porówna z krajami wysoko rozwiniętmi, w których rynek telefonii mobilnej dotknęła stagnacja.
Jednak można na to spojrzeć z zupełnie innej strony. 45 proc. to nie tylko wynik dużo niższy od ubiegłorocznego (około 70 proc.) i najniższy wskaźnik wzrostu spośród krajów regionu Europy Środkowej i Wschodniej. To także wynik znacznie poniżej oczekiwań analityków i samych operatorów.
Według przedstawicieli sieci komórkowych, wyhamowanie rynku spowodowane jest głównie, jeśli nie wyłącznie, kiepską sytuacją całej polskiej gospodarki i zubożeniem społeczeństwa. Analitycy zwracają uwagę na inny czynnik — wysoką cenę za połączenia. I nie są w swoich opiniach odosobnieni.
— Opłaty za rozmowy przez telefon komórkowy są jednymi z najwyższych, jeśli nie najwyższymi w całej Europie. Ich proste obniżenie o 10 proc. spowodowałoby szybki wzrost liczby sprzedanych przez nas telefonów i pozyskanych przez operatorów abonentów — mówi nieoficjalnie szef jednej ze spółek, dostarczających telefony na polski rynek.
— Trudno mi się zgodzić z taką opinią. Ceny usług niezmiennie maleją, chociażby dzięki wciąż prowadzonym różnego rodzaju promocjom. Systematycznie obniżane są też ceny aparatów — ripostuje Ryszard Woronowicz z Polkomtela.
Jacek Kalinowski, rzecznik Centertela, zwraca uwagę, że relatywnie wysokie ceny są efektem tego, iż w Polsce przyjęto model wysokiego subsydiowania terminali, automatycznie więc drożeją połączenia.
— Obniżamy przez to koszty wejścia klienta do systemu. W innych krajach telefony nie są tak wysoko subsydiowane, stąd ceny za połączenia są niższe. Jednocześnie ceny wszystkich trzech polskich operatorów cały czas spadają — zaznacza Jacek Kalinowski.
Mimo zmniejszenia dynamiki rozwoju rynku w tym roku, operatorzy oceniają jego chłonność bardzo wysoko.
— Wskaźnik nasycenia telefonii komórkowej w Polsce niewiele przekracza 20 proc. i jest ponad dwukrotnie niższy niż w krajach wysoko rozwiniętych. Dlatego sądzę, że rodzimy rynek jest wciąż bardzo chłonny — mówi Bogusław Kułakowski, prezes PTC Era.
— Jesteśmy daleko w tyle nawet w stosunku do Czech czy Węgier, czyli krajów o zbliżonym poziomie rozwoju gospodarczego. Biorąc jeszcze pod uwagę wyjątkowo niską penetrację telefonii stacjonarnej w Polsce, można przypuszczać, że co najmniej przez kilkanaście najbliższych miesięcy liczba użytkowników usług GSM będzie dynamicznie rosła — twierdzi Marek Mroczkowski, prezes Polkomtela.
— Nasycenie polskiego rynku GSM może nastąpić na poziomie 50 proc. Do momentu uruchomienia usług UMTS mamy więc przed sobą 2-3 lata spokojnego wzrostu — ocenia Jacek Kalinowski.