Choć jesteśmy gigantami w produkcji ogórków, eksport kuleje, a krajowy rynek się kurczy
W biznesowym sezonie ogórkowym warto sprawdzić, jak się mają ogórki. A mają się nieszczególnie. Wiele wskazuje na to, że smaczne warzywo nie ma większych perspektyw. Szkoda, bo w jego produkcji jesteśmy numerem 2 w UE i 12 na świecie — podaje Agencja Rynku Rolnego. To drugie warzywo po pomidorach wśród upraw spod osłon i czwarte wśród upraw gruntowych pod względem powierzchni. Ogórka wyprzedzają cebula, marchew i kapusta. W jego produkcji przodują woj. mazowieckie, łódzkie, świętokrzyskie i wielkopolskie. Uprawiamy go jednak przede wszystkim na krajowe potrzeby — do bezpośredniej konsumpcji i dla przemysłu przetwórczego. Przetwórcy jednak również są skazani na rynek wewnętrzny, na którym coraz częściej goszczą ogórkowe wyroby z... Indii.

Pomidor zamiast ogórka
Od lat lekko spada wielkość zbiorów ogórków z gruntu na korzyść tych spod osłon. Sumarycznie jednak produkcja jest stabilna. W przypadku wielu innych upraw ruch nakręcają rosnący eksport i/lub krajowa konsumpcja. Ogórków to nie dotyczy.
— Nie jesteśmy konkurencyjni cenowo, a ogórki na liście potrzeb konsumentów nie są zbyt wysoko. Do tego rozkwita eksport i konsumpcja pomidorów, na czym ogórki też trochę tracą — podsumowuje Bożena Nosecka, ekspert Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGż. Od 2011 r. do ubiegłego spożycie ogórków w gospodarstwach domowych spadło z 7,1 kg na osobę do 6,1 kg. To konsumpcja w formie świeżej, nieprzetworzonej.
— Opłacalność produkcji ogórków w ostatnich latach nie jest na tyle wysoka, żeby przyciągała nowe inwestycje. Negatywnie na ceny wpływa hiszpańska konkurencja w UE, a dzięki klimatowi Hiszpanie są konkurencyjni pod względem kosztów produkcji. Nam dodatkowo zaszkodziło rosyjskie embargo, bo i tak niski eksport ogórków szedł głównie na Wschód. Więcej ich importujemy — główniezimą, żeby zapewnić całoroczną dostępność — dodaje Mariusz Dziwulski, analityk banku BGŻ BNP Paribas. Rafał Zarzecki, wiceprezes Citroneksu, przyznaje, że ogórki to niezbyt atrakcyjny biznes.
— Dlatego w przyszłym roku z nich rezygnujemy i w tym miejscu w szklarniach będą pomidory, np. cherry. To zdecydowanie bardziej perspektywiczna uprawa. W Polsce wielu rolników produkuje ogórki w starych obiektach, w których rosną podobnie jak w nowoczesnych, choć zbudowano je niższym kosztem. Do tego popyt krajowy jest stabilny, a oczekiwania polskich i zagranicznych konsumentów różne — my wolimy ogórki średniej wielkości, w Europie Zachodniej jada się długie — tłumaczy Rafał Zarzecki.
Nadzieja w korniszonach
Bożena Nosecka podaje, że na rynku ogórków przetworzonych też nie wiedzie nam się szczególnie.
— Nawet konserwowe importujemy już z Indii, które produkują je taniej, i z Niemiec. Natomiast kiszone i małosolne są produktem jadanym w regionie, więc ich eksportu nie można znacząco rozwinąć — twierdzi ekspert IERiGŻ. Na przekór tym opiniom Józef Rolnik, właściciel firmy Rolnik, przekonuje, że przetworzone ogórki to wciąż interesująca kategoria.
— Eksport rzeczywiście jest trudny, ale rynek wewnętrzny jest duży, a więc atrakcyjny. Popyt udaje się utrzymać na stabilnym poziomie dzięki rosnącej różnorodności oferty — pojawianiu się kolejnych wersji smakowych i ogórków w innej formie, np. w plastrach — mówi Józef Rolnik. Zdaniem Bożeny Noseckiej, nic nie wskazuje na to, żeby ogórek mógł stać się hitem eksportowym. Józef Rolnik widzi jednak szansę, ale warunkiem jest zdecydowanie lepszy dostęp do surowca.
— Ogórek musiałby być selekcjonowany przez rolników pod kątem wielkości. W Europie jest popyt na najmniejsze — moglibyśmy je sprzedawać w formie świeżej albo przetwarzać w kraju na korniszony czy inne ogórki smakowe. Ogórek to jedno z nielicznych warzyw, które wymaga dużego udziału siły roboczej, jego selekcjonowanie to dodatkowy koszt, którego rolnicy nie chcą ponosić — tłumaczy właściciel Rolnika. © Ⓟ
Podpis: Michalina Szczepańska