Szybki internet mobilny wchodzi do Polski bardzo wolno. Jeszcze u progu wiosny operatorzy telekomunikacyjni i cały rynek oczekiwali, że w ciągu trzech miesięcy uda się rozdysponować w państwowej aukcji częstotliwości z zakresu 3,6 GHz, które w Europie mają być podstawowym pasmem sieci nowej generacji 5G.

Komercyjne przygotowania
Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) aukcję rozpisał i rozpoczął — a potem zawiesił, tłumacząc to pandemią koronawirusa. Rząd odpowiedział zmianami legislacyjnymi i wygaszeniem kadencji prezesa UKE oraz zapowiedzią, że aukcja zostanie rozpisana od nowa. Wszystko to sprawia, że nowe, cenne częstotliwości nie trafią szybko do firm telekomunikacyjnych, które jednak postanowiły nie zwlekać. Już w lutym Play ogłosił uruchomienie komercyjnej sieci 5G w paśmie 2100 MHz. Potem na podobny ruch zdecydowało się T-Mobile.
Z kolei na początku maja operator sieci Plus z grupy Cyfrowego Polsatu rozpoczął uruchamianie komercyjnej sieci 5G na częstotliwościach z pasma 2600 MHz, wykorzystywanego do tej pory przez sieć LTE. Orange, które pod względem liczby klientów w Polsce rywalizuje o palmę pierwszeństwa z Playem, z uruchamianiem sieci nowej generacji na starych częstotliwościach się nie spieszył i czekał na rozstrzygnięcie aukcji, ale we wtorek również ogłosił, że będzie stopniowo włączał sieć 5G na częstotliwościach z pasma 2100 MHz.
— Skoro aukcji częstotliwości nie udało się przeprowadzić i na pewno szybko się nie uda, trzeba było znaleźć inne wyjście. Te częstotliwości początkowo były wykorzystywane przez sieć 3G/UMTS, a teraz będą współdzielone przez LTE i 5G. Traktujemy to jako rozwiązanie przejściowe. Rynek i przede wszystkim klienci oczekiwali komercyjnej dostępności sieci nowej generacji w połowie tego roku. Udostępnimy ją ok. 6 mln klientów w Warszawie, Łodzi, Katowicach, Krakowie i innych dużych miastach — mówi Witold Drożdż, członek zarządu Orange ds. strategii i spraw korporacyjnych.
W ofercie Orange są na razie dwa smartfony obsługujące sieć 5G, spółka też jeszcze w marcu zaczęła działania marketingowe pod hasłem #hello5G.
— Przewidujemy, że w najbliższych miesiącach oferta dostępnych smartfonów, które obsługują 5G, znacząco się poszerzy. Wzrośnie popyt na nie wśród klientów, a producenci dostarczą nowe modele — mówi Witold Drożdż.
Operatorzy spodziewali się, że w aukcji częstotliwości zapłacą setki milionów złotych za bloki częstotliwości w zakresu 3,6 GHz. Pasmo to, zwane też „pasmem C”, ma służyć do szerokiego udostępniania sieci 5G w miastach i w kolejnych latach zostanie uzupełnione o dwa bloki częstotliwości: do pokrycia dużych obszarów kraju (pasmo 700 MHz, wykorzystywane obecnie przez telewizję) i punktowej obsługi dużych skupisk ludności, jak dworce i stadiony (pasmo 26 GHz). Cenę wywoławczą jednego bloku z pasma C ustalono na 450 mln zł. Bloki są cztery, a analitycy giełdowi jeszcze niedawno szacowali, że w ramach aukcji telekomy wpłacą do budżetu łącznie ponad 2 mld zł.
— Trudno dziś oczekiwać, że częstotliwości z pasma C, które umożliwią uruchomienie docelowej sieci 5G, zostaną rozdzielone wcześniej niż za pół roku. Z naszej perspektywy to niepotrzebne opóźnienie. Wydaje się, że aukcję można było przeprowadzić mimo pewnych dyskusji prawnych — mówi Witold Drożdż.
Czekając na urzędników
Przypomnijmy, że ogłoszona na początku marca aukcja została zawieszona w kwietniu, a pod koniec maja UKE formalnie wszczęło postępowanie o jej anulowaniu. To efekt nowelizacji prawa telekomunikacyjnego z połowy poprzedniego miesiąca, w ramach której m.in. wygaszono kadencję prezesa UKE Marcina Cichego. Rząd stanął na stanowisku, że zawieszenie przez niego aukcji zrodziło duże ryzyko prawne i jej ewentualne rozstrzygnięcia mogłyby być kwestionowane, więc całą procedurę trzeba zacząć od nowa. Zajmie się tym już nowy prezes UKE, który zostanie wyłoniony w konkursie.
— Liczymy na to, że regulator i rząd szybko osiągną porozumienie w sprawie warunków, na jakich będzie można przeprowadzić kolejna aukcję. Ważne jest m.in. to, w jaki sposób rozstrzygnięte zostaną zagadnienia związane z cyberbezpieczeństwem — mówi Witold Drożdż.
Rynek czeka na nową wersję rozporządzenia ministra cyfryzacji w sprawie warunków technicznych budowy sieci 5G. Projektowane zapisy już kilkakrotnie zmieniano i wciąż nie jest jasne, jakie obowiązki np. w zakresie dywersyfikacji dostawców sprzętu sieciowego zostaną nałożone na firmy telekomunikacyjne. Rząd sygnalizował też, że dodatkowe wymogi w sprawie cyberbezpieczeństwa mogą znaleźć się w nowej dokumentacji aukcyjnej.
— Z naszej perspektywy jest oczywiste, że państwo musi uregulować kwestie dotyczące cyberbezpieczeństwa infrastruktury krytycznej. Postulujemy tylko, żeby regulacje nas nie zaskakiwały i były konsultowane z branżą. Chodzi o to, by uwzględniały realia rynkowe, brały pod uwagę dostępność i efektywność poszczególnych technologii, a także pozostawiały operatorom pewną swobodę w doborze narzędzi. Kwestie te powinny być jasno sformułowane w rozporządzeniu, by obejmowały cały rynek na równych zasadach, a nie w dokumentacji aukcyjnej — uważa Witold Drożdż.
OKIEM EKSPERTA
Na rewolucję trzeba poczekać
TOMASZ KULISIEWICZ, analityk Audytela
Uruchamianie sieci 5G na częstotliwości 2100 MHz to zdecydowanie rozwiązanie prowizoryczne. W ostatnich latach sieć nowej generacji była testowana w Polsce i innych krajach m.in. na tych częstotliwościach i wyniki nie były rewelacyjne. Istotą 5G są znacznie wyższe prędkości i mniejsze opóźnienia niż w poprzednichgeneracjach sieci. By wykorzystać potencjał nowej technologii, potrzebne jest udostępnienie wyższych częstotliwości i budowa nowej infrastruktury, w ramach której znacznie zagęszczona zostanie sieć stacji bazowych. Dodawanie urządzeń do obsługi 5G na istniejących masztach i korzystanie z niskich częstotliwości oczekiwanej rewolucji w jakości mobilnego internetu nie przyniesie.
Pełzająca zmiana generacyjna
Sieć 5G ma początkowo uzupełnić, a potem zastąpić technologię LTE w dostarczaniu internetu mobilnego, pozwalając na obsługę szybko rosnącego ruchu i transmisji danych. Unijna agenda cyfrowa przewidywała, że do końca 2020 r. 5G zostanie udostępnione komercyjnie przynajmniej w jednym dużym mieście w każdym kraju członkowskim. Cel ten zapewne uda się osiągnąć, choć tempo budowy nowej sieci w państwach europejskich różni się diametralnie. W tegorocznej edycji raportu „5G Readiness", przygotowanego przez firmę konsultingową Incites, pod względem liczby testowych instalacji 5G na kontynencie dominowała Hiszpania, wyprzedzając Niemcy i Francję.
W rankingu państw najlepiej przygotowanych do wprowadzenia 5G — nie tylko do włączenia sieci, ale i wykorzystania jej potencjału — najlepiej wypadały państwa nordyckie, a liderem w Europie była Finlandia. Polska w tym rankingu wypadła słabo — w klasyfikacji ogólnej była 25. na 39 analizowanych państw (między Azerbejdżanem i Węgrami). Relatywnie dobrze oceniono poziom infrastruktury i gotowość populacji do korzystania z nowej sieci, ale bardzo nisko (35. miejsce w zestawieniu) oceniono otoczenie regulacyjne.