Wbudżecie państwa dziura, a na kontach Lasów Państwowych (LP) już od kilku lat zalegają miliony złotych.
Politycy głowili się, jak je wyciągnąć. Koalicji Platformy Obywatelskiej
(PO) i Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL) właśnie się udało. W
sylwestra rząd opublikował projekt, dzięki któremu będzie mógł pobierać
od leśników specjalną daninę, a już w połowie lutego ustawę podpisał
prezydent.
Rząd zadziałał z zaskoczenia, dlatego tym razem święte oburzenie posłów
opozycji przyszło dopiero wówczas, gdy nad nowelizacją ustawy o lasach
pracował już Sejm. Wcześniejsze propozycje zmian umierały natychmiast,
gdy się pojawiały. Tak było na początku 2012 r., gdy rząd chciał objąć
lasy zwykłym podatkiem CIT od sprzedaży drewna, w 2010 r., gdy planowano
włączyć je do sektora finansów publicznych, i w 2001 r., kiedy gabinet
Jerzego Buzka chciał przekształcić LP w spółkę skarbu państwa. Pomysł za
każdym razem upadał, bo polityczni przeciwnicy wyciągali argument o
przygrywce do prywatyzacji lasów.
Ten sam akord opozycja zagrała i tym razem. Premier Donald Tusk
zaproponował więc wpisanie „państwowości” lasów do konstytucji. Projekt
miał trafić do marszałek Ewy Kopacz jeszcze w lutym. Małgorzata
Kidawa-Błońska, rzeczniczka rządu, zapewnia, że stanie się to w tym
tygodniu. Szansa na to, że przejdzie, jest — jej zdaniem — bardzo duża.
Policzmy. Wprowadzenie do konstytucji jednego zdania, zabezpieczającego
lasy przed prywatyzacją, musi poprzeć 307 posłów. PO i PSL — jeśli
wprowadzą dyscyplinę głosowania, a żaden z ich posłów nie zachoruje, nie
spóźni się i nie zapomni — mają 236 głosów. Koalicja może liczyć na
wsparcie 26 posłów SLD oraz prawdopodobnie 36 posłów Twojego Ruchu, choć
rzecznik ugrupowania Andrzej Rozenek zastrzega, że po zbadaniu zapisu.
Łącznie 298. Do zagospodarowania zostaje 10 posłów niezrzeszonych.
Wątpliwe, że wszyscy poprą rządową propozycję.
Na pewno nie zrobią tego posłowie Prawa i Sprawiedliwości (PiS) ani
satelickiej Solidarnej Polski.
Beata Szydło, ekspertka PiS ds. gospodarczych, nie wierzy, że projekt w
ogóle trafi do Sejmu. Jej partia chce w referendum zapytać wyborców, czy
są za utrzymaniem dotychczasowego systemu funkcjonowania LP, co ma
„zabezpieczyć dotychczasową rolę tego podmiotu w wypełnianiu potrzeb
narodowych”.
Przez ostatnie dwie dekady LP zwiększyły do ponad 30 proc. lesistość
Polski — przy jednoczesnym zwiększaniu wyrębu do ponad 35 mln ton
rocznie i zachowaniu bezpieczeństwa ekologicznego. Nasz kraj stał się
światową potęga m.in. w produkcji mebli. Są jednak także kontrowersje
dotyczące niejasnego sposobu sprzedaży drewna, który windował ceny.
Przez ostatnie lata leśnicy zgromadzili na kontach sporą gotówkę, między
innymi dzięki temu, że nie musieli do budżetu państwa odprowadzać
podatku od sprzedaży drewna.
Do głosowania zmian w konstytucji prawdopodobnie nawet nie dojdzie, a
referendum trafi do zamrażarki, gdzie poleży do wyborów. Lasy żadnej
dodatkowej ochrony nie dostaną, natomiast politycy dostaną argumenty:
Platforma — że winne jest PiS, a PiS — że Platforma.