Walne Stoczni Gdańsk, mające uratować ją przed bankructwem, nie przyniosło rozstrzygnięcia. Akcjonariusze, czyli Gdańsk Shipyard Group (GSG), związana z ukraińskimi menedżerami, oraz Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP) stawili się w Gdańsku o godz. 10 rano. Otwarto zgromadzenie i przedstawiciele ukraińskich inwestorów poprosili o głosowanie w sprawie uchwał związanych z dokapitalizowaniem stoczni o 65-85 mln zł i jej dalszym funkcjonowaniem.

— Wymagałoby to zmiany porządku obrad. Ponieważ przedstawiciel ARP wstrzymał się od głosu, uchwała przepadła — informuje Jacek Łęski, rzecznik GSG. Akcjonariusze rozeszli się, a walne odroczono o 30 dni. Przedstawicie strony ukraińskiej chcieli zmienić porządek obrad i głosować nad dokapitalizowaniem, zanim akcjonariusze przegłosowaliby punkty związane z zatwierdzeniem ubiegłorocznego bilansu. Nie został on bowiem zbadany przez audytora, a Ukraińcy twierdzą, że opinia biegłego jest uzależniona od dalszych losów spółki.
— Brak sprawozdania finansowego, brak biznesplanu, brak rozliczenia wcześniej otrzymanej pomocy publicznej, brak informacji na temat realizacji planu restrukturyzacji — większościowy udziałowiec uniemożliwia w ten sposób podjęcie decyzji o dokapitalizowaniu stoczni — twierdzi Wojciech Dąbrowski, prezes ARP. Agencja nie godzi się na dokapitalizowanie bez bilansu, bo obawia się utraty włożonych w spółkę funduszy. ARP w styczniu sama zaproponowała proporcjonalne podwyższenie kapitału stoczni (75 proc. ma wyłożyć GSG, 25 proc. agencja).
Przedstawiciele ukraińskiego inwestora twierdzą jednak, że w lutym wycofała się z deklaracji, uznając, że dokapitalizowanie może stanowić niedozwoloną pomoc. W marcu podpisano porozumienie intencyjne dotyczące sprzedaży stoczniowych gruntów. GSG liczyła, że kupi je agencja albo wskazany przez nią podmiot. Agencja ich jednak nie chce. W zamian miała przejąć halę K1, w której realizowana jest niemal cała produkcja gdańskiej spółki.
Pojawił się jednak nowy problem: ARP ma zabezpieczenia finansowe na majątku związanym z K1. Kupując halę, musiałaby dostać nowy zastaw, a nic innego jej nie zadowala. W czerwcu agencja ponowiła więc propozycję proporcjonalnego dokapitalizowania. Nie chce jednak nad nim głosować, dopóki stocznia nie dopełni sprawozdawczych formalności. GSG natomiast nie zaakceptuje podwyższenia kapitału, dopóki nie wyjaśni się sprawa sprzedaży gruntów. Ukraiński właściciel argumentuje, że stoczni — by przetrwała — potrzeba 180 mln zł.
Taką kwotę może uzyskać tylko pod warunkiem zrealizowania obu operacji. Na razie nie widać szans na porozumienie.