PEJ zbierają pieniądze na polski atom

Kamila Wajszczuk
opublikowano: 2024-12-01 20:00

Finansowaniem budowy elektrowni jądrowej na Pomorzu interesują się liczne agencje kredytów eksportowych - twierdzi Piotr Piela, wiceprezes Polskich Elektrowni Jądrowych odpowiedzialny za finanse. Kolejne listy intencyjne wkrótce. Tymczasem państwowa spółka dopina umowę z wykonawcą, a myśli już nawet o... noclegach dla armii pracowników.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaka będzie struktura finansowania budowy pierwszej elektrowni jądrowej
  • na jakim etapie jest gromadzenie pieniędzy
  • kim jest człowiek, który za to odpowiada
  • co jeszcze dzieje się w projekcie
  • co z planem budowy drugiego atomu
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Budowa pierwszej polskiej elektrowni jądrowej, która ma się rozpocząć w 2028 r. w pomorskiej gminie Choczewo, to obecnie jedna z nielicznych tego typu inwestycji realizowanych od zera w Europie.

- Zamierzamy tę sprzyjającą okoliczność wykorzystać - deklaruje Piotr Piela, od kilku miesięcy wiceprezes ds. finansowych państwowej spółki Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ), odpowiedzialnej za projekt.

To fachowiec z prawie 30-letnim doświadczeniem w projektach energetycznych i finansowych. Pracował dla rządu, regulatorów, a także krajowych i zagranicznych firm. Uczestniczył m.in. w przygotowaniu do realizacji szczytowej elektrowni gazowej dla Kawasaki Heavy Industries i elektrowni szczytowo-pompowej Rożnów II dla Tauronu. Wcześniej pracował jako doradca, najpierw w firmie Arthur Andersen, potem w EY, gdzie został szefem doradztwa biznesowego i liderem grupy energetycznej w regionie. W PEJ jego najważniejszym zadaniem jest obecnie zorganizowanie wielomiliardowego finansowania dla polskiego atomu. Wydaje się, że szanse na sukces ma spore, bo - jak twierdzi - pieniądze oferują liczne instytucje.

Coś za coś i nie tylko

Niedawno PEJ pochwaliły się podpisaniem listów intencyjnych na około 18 mld USD, które mogą zapewnić: agencja kredytów eksportowych EXIM Banku i zajmująca się finansowaniem projektów rozwojowych agencja U.S. DFC. Piotr Piela informuje, że spółka finalizuje rozmowy z dwoma kolejnymi zagranicznymi podmiotami. Finansowanie dłużne ma stanowić 70 proc. potrzebnej kwoty, którą można szacować na blisko 200 mld zł.

- Szacujemy, że w ramach tych 70 proc. agencje kredytów eksportowych zapewnią około 80 proc. kwoty. Podpisujemy listy intencyjne z coraz większym ich gronem. Wiemy, że w ten sposób chcą zwiększyć atrakcyjność dostaw komponentów ze swoich państw. Wiemy też jednak, że część z nich pozostanie w projekcie, nawet jeżeli firma z ich kraju nie zostanie wybrana – precyzuje wiceprezes.

Rodzimy wkład

Współpraca z agencją z kraju, z którego pochodzą dostawcy komponentów do elektrowni, ma tę zaletę, że umożliwia uzyskanie preferencyjnych warunków finansowania, w tym oprocentowania, co jest kluczowe w przypadku tak kapitałochłonnych i długoterminowych inwestycji jak atom. Jednocześnie PEJ zależy jednak, by jak najwięcej komponentów elektrowni jądrowej powstawało w Polsce.

– Chodzi nie tylko o korzyści ekonomiczne krajowych firm, ale też utrzymanie bezpieczeństwa łańcucha dostaw, co jest jednym z warunków bezpiecznej realizacji całego projektu – tłumaczy wiceprezes PEJ.

Informuje, że spółka wysyła zapytania dotyczące realizacji elementów infrastruktury, za które odpowiada, do firm z Pomorza. Dostawców i wykonawców dobierze w porozumieniu m.in. z wojewodą i urzędem marszałkowskim. Lokalnym przedsiębiorstwom brakuje jednak licencji i certyfikatów niezbędnych do realizacji takiego przedsięwzięcia.

– W naszym wspólnym interesie jest dodatkowy program rządowego dofinansowania procesu licencjonowania. Ostatecznym beneficjentem udziału krajowych firm w polskim projekcie jądrowym będzie cała polska gospodarka – podkreśla wiceprezes.

Do zrealizowania będą nie tylko prace dotyczące bezpośrednio elektrowni. Trwa już projektowanie infrastruktury towarzyszącej, w co zaangażowane są: Urząd Morski w Gdyni, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, PKP Polskie Linie Kolejowe, Polskie Sieci Elektroenergetyczne oraz Energa Operator. Potrzebne są m.in. drogi techniczne, bocznice kolejowe, sieci energetyczne i nabrzeże umożliwiające dostawy komponentów drogą morską.

– Toczą się prace projektowe. Łączny koszt inwestycji to 4,7 mld zł, na co już jest zapewnione finansowanie – mówi wiceprezes PEJ.

Przygotowania wymaga też prywatna infrastruktura, np. miejsca noclegowe dla pracowników zatrudnionych przy budowie.

– Zdajemy sobie sprawę, że część miejsc noclegowych może wymagać modernizacji, dlatego wyobrażam sobie, że moglibyśmy na przykład podpisać z chętnymi właścicielami umowy długoterminowe, co zachęci ich do doprowadzenia danego lokalu do standardu, jakiego potrzebujemy – mówi Piotr Piela.

Komercyjne i państwowe

Ok. 20 proc. finansowania dłużnego, czyli kilkanaście procent całości nakładów, PEJ chcą zdobyć na rynku. Do końca roku zamierza wybrać doradcę, który jej w tym pomoże. Po pieniądze z banków komercyjnych sięgnie jednak - jak deklaruje Piotr Piela - dopiero na końcu. Na początku natomiast 30 proc. wartości inwestycji, czyli 60 mld zł, musi zapewnić państwo. Rząd pracuje nad projektem ustawy, która to ureguluje.

– Oprócz tego państwo zapewni gwarancje spłaty zadłużenia w okresie budowy. Na etapie eksploatacji zabezpieczeniem obsługi zadłużenia zewnętrznego będzie natomiast kontrakt różnicowy – wyjaśnia wiceprezes PEJ.

To umowa, w której państwo gwarantuje wytwórcy - w tym wypadku operatorowi elektrowni jądrowej - określoną cenę energii. Jeśli cena rynkowa będzie niższa, państwo będzie dopłacać różnicę. Taki kontrakt to pomoc publiczna, którą musi zaakcpetować Komisja Europejska. Uzyskanie zgody Brukseli to kolejne wyzwanie dla zarządu PEJ. Będzie mu łatwiej, bo to mechanizm preferowany przez KE dla projektów energetyki jądrowej, a szlak przetarli już Czesi budujący piąty blok o mocy 1200 MW w elektrowni Dukovany. Państwo wesprze koncern CEZ pożyczką w wysokości 7,74 mld EUR i kontraktem różnicowym, na który w maju zgodziła się KE. Polski wniosek złożony we wrześniu został przygotowany w dużym stopniu na podstawie czeskich doświadczeń.

– Na podstawie informacji uzyskanych w trakcie spotkań roboczych zakładamy, że rząd zakończy negocjacje z Komisją Europejską w trzecim kwartale 2025 r. – zapewnia wiceprezes.

Akceptacja mechanizmu wsparcia pozwoli uruchomić ustawowe finansowanie i podpisać najważniejszą umowę - na wybudowanie elektrowni. Wykonawcami będą amerykańskie firmy Westinghouse i Bechtel. W pomorskiej lokalizacji mają powstać trzy reaktory o mocy 1250 MW każdy.

– Treść umowy negocjujemy od dłuższego czasu i jesteśmy coraz bliżej wypracowania rozwiązań, które będą biznesowo korzystne zarówno dla nas, jak też dla naszych amerykańskich partnerów z konsorcjum Westinghouse-Bechtel. Równolegle, przy udziale Prokuratorii Generalnej, negocjujemy też z wykonawcą umowę pomostową, która obejmie część prac. Wpłynie to korzystnie na harmonogram realizacji projektu – wyjaśnia Piotr Piela.

Czas jest cenny, bo przedsięwzięcie już ma poślizg. Pierwotnie elektrownia miała ruszyć w 2033 r., jednak nowy zarząd już wiosną zaktualizował harmonogram, przesuwając uruchomienie na 2035 r.

Drugie podejście

Program polskiej energetyki jądrowej przewiduje łącznie do 9 GW mocy elektrowni jądrowych w Polsce. Za budowę drugiej elektrowni również odpowiadają PEJ, jednak na razie nie wybrano dostawcy technologii ani lokalizacji. Rządowy dokument wskazuje, że drugi atom może powstać tam, gdzie obecnie działają wielkie elektrownie konwencjonalne, np. w Bełchatowie lub Pątnowie. W grudniu program powinien zostać zaktualizowany. Piotr Piela zapewnia, że PEJ będą gotowe do działania.

– Prace projektowe prowadzone przez PEJ są "technology agnostic", czyli nie preferują żadnej technologii. Każda z przeanalizowanych przez nas do dzisiaj lokalizacji umożliwia budowę elektrowni w każdej z rozważanych technologii – amerykańskiej, francuskiej lub koreańskiej. Wydaje się, że po wstępnym wyselekcjonowaniu trzech do pięciu lokalizacji rząd powinien wskazać, z kim dokładnie chce realizować kolejny projekt, a my jako inwestor jesteśmy gotowi z tym partnerem poprowadzić dalsze przygotowania i wybór lokalizacji ostatecznej. Pewne elementy techniczne mogą bowiem powodować, że dla jednego partnera i dostawcy technologii jedna lokalizacja będzie z jakiegoś powodu odrobinę lepsza od drugiej – wyjaśnia wiceprezes.

Z drugą elektrownią powinno pójść łatwiej niż z pierwszą, bo firmy i ludzie odpowiedzialni za projekt będą już mieli cenne doświadczenia.

– Liczymy, że nasze drugie podejście będzie szybsze – wcześniej nastąpi wybór partnera i technologii oraz określenie obiektu, który ma zostać w danej lokalizacji zbudowany. To ułatwi przygotowanie dokumentacji środowiskowo-lokalizacyjnej. Myślę też, że drugi projekt będzie łatwiejszy do sfinansowania, choćby z racji zbudowanej w ostatnich latach rozpoznawalności i wiarygodności spółki – mówi Piotr Piela.