Niecały tydzień temu Ministerstwo Energii opublikowało projekt Polityki Energetycznej Państwa (PEP) do 2040 r., zaskakując rynek zapowiedzią budowy aż sześciu bloków jądrowych do 2043 r. Wczoraj ruch na atomowej drodze zrobiła PGE, największa firma energetyczna w kraju, kontrolowana przez państwo i pełniąca rolę inwestora w tym projekcie. Ogłosiła, że jest zainteresowana wykupieniem trzech wspólników, którzy mają łącznie 30 proc. udziałów w spółce PGE EJ1, odpowiedzialnej za prowadzenie atomowego projektu. Giełdowy kurs PGE runął.

PGE ma w PGE EJ1 70 proc. udziałów, a po 10 proc. mają trzy inne państwowe spółki: miedziowy KGHM i energetyczne Tauron i Enea. Trzej partnerzy weszli do PGE EJ1 w 2015 r., dziś PGE woli iść dalej sama. Jeden z naszych rozmówców, zbliżony do sprawy, objaśnia to chęcią uproszczenia procedur i przyśpieszenia decyzji w PGE EJ1. Przypomina też, że Enea ma w perspektywie finansowanie budowy nowego bloku węglowego w Ostrołęce, a Tauron ma znaczące zadłużenie.
Jeśli dojdzie do wykupienia udziałów, transakcja nie zachwieje finansami PGE. Kapitał zakładowy PGE EJ1 to dziś 370,8 mln zł i uwzględnia już wrześniowe podwyższenie o 60 mln zł. Roczne przychody PGE to zaś ponad 20 mld zł. Kamil Kliszcz, analityk mBanku cytowany przez Bloomberga, koszt wykupu udziałów w PGE EJ1 uważa za pomijalny. Spadek kursu PGE interpretuje zaś jako reakcję inwestorów na przypomnienie im, że na horyzoncie rysuje się kosztowna inwestycja. Według szacunków, które znalazły się w PEP, koszt budowy sześciu bloków jądrowych, o mocy 1-1,5 GW każdy, można szacować na 20 mln zł na każdy MW mocy. Daje to łączne nakłady na poziomie 120-180 mld zł. Kamil Kliszcz podkreśla jednak, że wykup udziałów w PGE EJ1 nie określa jeszcze struktury finansowania ewentualnej inwestycji. Na początku listopada przyleciał do Polski z oficjalną wizytą Rick Perry, amerykański sekretarzds. energii. Z Krzysztofem Tchórzewskim, ministrem energii, rozmawiał m.in. o atomie.
— Poza względami technologicznymi trzeba dokonać wyboru sposobu finansowania. Jesteśmy dopiero na początku długiej drogi — tak te rozmowy komentował Krzysztof Tchórzewski.
Ani projekt PEP, ani decyzje właścicielskie PGE nie zmieniają faktu, że ostatecznej decyzji o budowie elektrowni jądrowej wciąż nie ma. To zadanie dla rządu, w którym o konsens trudno. Świadczy o tym regularne przesuwanie terminu ogłoszenia tej decyzji. Aktualny termin to „do końca roku”.
Projekt PEP zakłada, że pierwszy blok jądrowy zostanie uruchomiony w 2033 r. Nasi rozmówcy zbliżeni do PGE wskazują, że to oznacza, że badania i dokumentacja muszą być gotowe w 2020-21 r. Żeby zdążyć, PGE zamierza mocno zrestrukturyzować PGE EJ1.
Po pierwsze, PGE EJ1 zostanie przeniesiona do PGE GiEK, które jest wytwórczym ramieniem PGE. Po drugie, PGE EJ1 zostanie odchudzona z pracowników, których jest dziś około 80. Po trzecie, część zadań spółki przejmie ekipa z PGE GiEK, a konkretnie eksperci, którzy pozyskiwali w ostatnich latach pozwolenia na budowę dla nowych bloków w Gorzowie, Rzeszowie, Opolu i Turowie.
— Badania i prace nad dokumentacją mają iść sprawnie, bez opóźnień i przy mniejszych kosztach osobowych — usłyszeliśmy w kręgach zbliżonych do sprawy.
Zdaniem naszych rozmówców, PGE EJ1 w obecnym kształcie nie daje na to nadziei.