Za miesiąc minie rok, od kiedy PKO BP nie ma pełnoprawnego prezesa. Od sierpnia 2022 r. bankiem zarządza p.o. Najpierw Paweł Gruza, który przez dziewięć miesięcy czekał na zgodę nadzoru na objecie posady prezesa. Nie doczekawszy się jej, zrezygnował z ubiegania się o stanowisko. W kwietniu fotel i gabinet prezesa przejął po nim Dariusz Szwed. Z naszych informacji wynika, że już w tym tygodniu prawdopodobnie przestanie być p.o. — Komisja Nadzoru Finansowego zatwierdzi jego kandydaturę na stanowisku szefa PKO BP.

Skok na bank
Dariusz Szwed w centrali przy ul. Puławskiej pojawił się 13 kwietnia, przejmując stery w epicentrum największego kryzysu wewnętrznego w historii banku, kiedy o kontrolę nad nim starły się grupy frakcyjne wewnątrz PiS. 6 kwietnia Paweł Gruza zrezygnował z ubiegania się o funkcję prezesa. Tydzień później miała zebrać się rada nadzorcza, żeby wybrać nowego p.o. Przez te kilka dni w banku panowało bezkrólewie. Również w sensie dosłownym. Z naszych informacji wynika, że Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP), sprawujące nadzór nad bankiem, podjęło próbę przeprowadzenia zmian personalnych w banku.
— Z kadr przyszła lista około 150 nazwisk, bez CV, do zatrudnienia w PKO BP na stanowiskach dyrektorskich — mówi pracownik banku, zastrzegając anonimowość.
Nie był to pierwszy raz, kiedy podejmowano próbę wciągnięcia na listę płac PKO BP pracowników z polecenia. Byli jednak na tyle mało liczni, że dla nowo zatrudnionych można było tworzyć etaty. Ale nawet tak duży bank jak PKO BP nie jest w stanie wchłonąć desantu 150 nowych pracowników. Szczególnie że przewidziano dla nich stanowiska dyrektorskie.
— W każdym departamencie banku trzeba byłoby zwolnić kilku dyrektorów — mówi przedstawiciel banku.
Skutki takiej czystki byłyby trudne do przewidzenia, tym bardziej że nastroje w banku od kilku miesięcy są bardzo minorowe. Według naszych informacji planom zatrudnienia do 150 osób sprzeciwił się Maks Kraczkowski, szef pionu detalicznego, którego czystki dotknęłyby w największym stopniu — detal to 70 proc. biznesu banku i mniej więcej podobny odsetek zatrudnienia.
— To na skutek tego sprzeciwu Maks Kraczkowski stracił stanowisko — mówi jeden z naszych rozmówców.
Ostatnia szarża Sasina
Razem z nim z banku odszedł również Mieczysław Król. Do zarządu rada nadzorcza powołała Dariusza Szweda. P.o. prezes uchodzi za człowieka Mateusza Morawieckiego. Został skierowany do banku, żeby uspokoić sytuację po miesiącach braku jednoznacznego kierownictwa, kiedy w banku walczyły o wpływy stronnictwa Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych, oraz Macieja Łopińskiego, do marca tego roku szefa rady nadzorczej PKO BP.
— Nominacja Dariusza Szweda była jednoznacznym sygnałem z Nowogrodzkiej, że ani jedna, ani druga strona nie poradziła sobie z zarządzaniem bankiem — mówi osoba zbliżona do PiS.
Grupa Jacka Sasina nie poddała się jednak bez walki. W połowie maja w agendzie posiedzenia rady nadzorczej pojawił się punkt dotyczący zmian w zarządzie. Nasi rozmówcy twierdzą, że kandydatem do zwolnienia był Piotr Mazur, wysoko oceniany na rynku szef ryzyka, który do banku przyszedł ponad 10 lat temu, doprowadzając w PKO BP do gruntownego obniżenia kosztów ryzyka.
— W zamyśle MAP miała to być akcja qui pro quo: premier ma prezesa i my też musimy mieć swojego człowieka w zarządzie — mówi jeden z naszych rozmówców.
Do żadnych zmian jednak nie doszło.
— To była ostatnia szarża ludzi Jacka Sasina, którzy utracili wpływy w banku — mówi pracownik PKO BP.
Wyciszenie wojny na górze
Piotr Mazur pozostał mocnym punktem zarządu banku, ale sytuacja w kierownictwie daleka jest od ideału, choć znacznie bardziej stabilna niż kilka miesięcy temu. Ustały walki frakcyjne, bo w zarządzie nie ma już Maksa Kraczkowskiego, wpływowego menedżera, a siła członków zarządu, którzy przyszli do banku z PZU, osłabła wraz utratą pozycji przez Macieja Łopińskiego. Dariusz Szwed nie ma w kierownictwie swoich ludzi, ale może liczyć na współpracę Andrzeja Kopyrskiego, szefa korporacji, jednego z trzech profesjonalistów w zarządzie.
Wyciszenie wojny na górze pozytywnie wpływa na nastroje w całym banku, który przez ostatnie miesiące żył rozgrywkami frakcyjnymi oraz politycznymi nominacjami. Dobre recenzje zbiera p.o. prezes, który wykazuje się zręcznością w zarządzaniu ludźmi. W banku dobrze odebrano sposób, w jaki pożegnał w imieniu PKO BP Maksa Kraczkowskiego, zapraszając go na oficjalne spotkanie z gronem najważniejszych menedżerów. To w banku nie jest standard.
Test pionu HR
Na początku urzędowania Dariusz Szwed dokonał też kluczowej zmiany personalnej: powołał nową szefową HR. Jolanta Wiewióra 10 lat przepracowała w pionie personalnym BZ WBK (później Santandera), a następnie została dyrektorem zarządzającym w BGK.
— To całkowita zmiana jakości. Znowu mamy profesjonalny HR, który mówi językiem zrozumiałym dla pracownika, o pracowniku, jego potrzebach. W banku zostało przywrócone stanowisko HR biznes partner (bieżąca praca z menedżerami merytorycznymi). Sprawy personalne znowu przyspieszyły, przy czym skończyły się, przynajmniej na razie, czasy podrzucania CV ludzi z politycznego klucza — mówi pracownik banku.
Test odporności na politykę pion HR przejdzie już niedługo. Z naszych informacji wynika, że z końcem lipca wygasa umowa o pracę Jakuba Teski, dyrektora biura architektury bezpieczeństwa w PKO BP. Stanowisko, jakie zajmuje, niewiele mówi o znaczeniu tego menedżera dla cyberbezpieczeństwa banku. Jakub Teska jest kluczowym pracownikiem tego pionu, cenionym w środowisku. Z naszych informacji wynika, że przechodzi do pracy na wysokie stanowisko w jednej z firm doradczych tzw. wielkiej czwórki.
Nie udało nam się ustalić, kto go zastąpi. W przeszłości do pionu bezpieczeństwa w banku został ściągnięty były komendant wojewódzki policji powiązany z byłą premier Beatą Szydło. Podobna praktyka zatrudniania emerytowanych funkcjonariuszy była zresztą stosowana w Pekao oraz Aliorze.