Spółka zamierza zwiększyć udział w rynku do 50 proc. pod względem pracy przewozowej. Sporo, ale mniej, niż pierwotnie planowała.
PKP Cargo walczy, by nie oddać pola konkurencji.
— Przestaliśmy tracić udziały w rynku i zamierzamy stopniowo je zwiększać. Dzięki rozwojowi organicznemu, poszerzeniu oferty i oferowaniu usług coraz lepszej jakości zamierzamy zwiększyć je do 50 proc., licząc według pracy przewozowej — informuje Dariusz Seliga, prezes PKP Cargo.
Taki udział grupa chce mieć w 2027 r. Wcześniej planowała wyższy wskaźnik — aż 65 proc. Przewoźnikowi trudno zwiększać udziały, mimo że wozi węgiel z portów na duże odległości. W celu sortowania dostarcza go z portów nadbałtyckich do terminali w Braniewie i w Małaszewiczach, a stamtąd dopiero rozwozi po kraju.
— Dobrze, że nie wozi węgla znad morza do kopalni na Śląsku w celu sortowania — stwierdza z przekąsem Michał Beim, ekspert Instytutu Sobieskiego.
Mimo dalekich kursów z węglem ubiegłoroczny udział w rynku PKP Cargo, mierzony pracą przewozową, sięgnął 39,35 proc., podczas gdy w 2021 r. przekraczał 40 proc.

Zdaniem Michała Beima grupie trudno będzie osiągnąć 50-procentowy wskaźnik.
— Wysokie koszty energii i dostępu do sieci oraz rozbudowa dróg utrudniają kolejowym przewoźnikom konkurowanie z drogowymi. PKP Cargo niełatwo będzie też rywalizować z innymi firmami kolejowymi. DB Cargo to sprawny, elastyczny przewoźnik, Lotos Kolej łączy siły ze spółką przewozową Orlenu, więc także umocni pozycję — mówi Michał Beim.
Jego zdaniem zamiast konkurowania kolejowych firm o udziały w rynku lepszym rozwiązaniem byłoby przeprowadzenie nawet drobnych remontów na torach, by w większym stopniu odseparować ruch towarowy od pasażerskiego. Wtedy wszyscy przewoźnicy kolejowi zyskają szansę zwiększenia udziałów w rynku i odebrania części ładunków z dróg.
Podpis: Katarzyna Kapczyńska