Po przystąpieniu do UE Polska udostępni zagranicznym przewoźnikom 20 proc. sieci kolejowej. Pełne otwarcie granic nastąpi w 2007 r.
Polska zgodziła się, aby w transporcie towarowym z dniem przystąpienia Polski do UE na międzynarodowych trasach kolejowych mogły działać tzw. ugrupowania kolejowe złożone z przewoźnika krajowego i zagranicznego. W ten sposób międzynarodowi przewoźnicy mają przejąć 20 proc. rocznej zdolności przepustowej polskiej sieci. Nawet wtedy najwięcej do powiedzenia i tak będą miały PKP, bo do spółki należy nie tylko kontrolująca przeważającą część przewozów towarowych PKP Cargo, ale także spółka Polskie Linie Kolejowe, zarządzająca i pobierająca opłatę za korzystanie z publicznej sieci kolejowej.
Trudności dla PKP i szansa dla innych przewoźników pojawią się z początkiem 2007 r., kiedy skończy się okres przejściowy i rynek zostanie uwolniony.
Szacuje się, że zmniejszenie dystansu między spółkami PKP a unijnymi przewoźnikami to co najmniej 15 lat. Aby zmniejszyć przepaść, UE zgodziła się przyznać polskim kolejom okres przejściowy — na nadrobienie zaległości technicznych, technologicznych, jakościowych, ale również na zwiększenie konkurencji na rynku wewnętrznym. Podstawowym warunkiem do osiągnięcia tego celu miała być szybka prywatyzacja najbardziej rentownej w grupie PKP Cargo, która miała przynieść około 3 mld zł.
Już wiadomo, że w tym terminie spółki sprzedać się nie uda. Zgodnie z nowym harmonogramem, termin pozyskania inwestora wyznaczono na 2005 r. Na razie programu przygotowanego przez zarząd PKP w 2002 r. nie zatwierdził rząd.
— Aby sfinalizować prywatyzację do 2005 r., już powinna być wybrana firma doradcza — mówi Robert Kietliński z Banku Światowego, który współfinansował restrukturyzację przewoźników na całym świecie.
W przewozach towarowych z Cargo konkuruje zaledwie około 15 podmiotów, natomiast w pasażerskich z dwoma spółkami PKP zaledwie jeden przewoźnik prywatny — SKPL z Kalisza.
— Tylko konkurencja wymusi restrukturyzację i poprawę jakości usług PKP. W krajach UE jeździ od kilku do kilkuset przewoźników — w Niemczech około 250, we Włoszech ponad 150, w Wlk. Brytanii — 115 — mówi Adam Fularz, analityk z Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei.
Na otwarcie polskiego rynku czekają przewoźnicy głównie z Niemiec. Chętnie zainwestowaliby już dziś w przewozy pasażerskie, na przykład na przygranicznych liniach. Być może miejsce dla nich znajdzie się na kilkuset liniach, z których latem wycofa się PKP.