Plan Gowina przełomu nie przyniesie

opublikowano: 15-03-2016, 22:00

Większe ulgi podatkowe na innowacje to słuszny pomysł, ale propozycje resortu nauki są za skromne, by przyniosły sukces — twierdzi biznes

Jednym z „dopalaczy” dla polskiej gospodarki w najbliższych latach, gdy wyczerpią się pieniądze z UE, ma być podniesienie nakładów na innowacje, wynalazki, patenty, nowe technologie czy badania naukowe. Zachęcić przedsiębiorców do takich inwestycji mają przede wszystkim atrakcyjniejsze niż obecnie warunki podatkowe. Projekt zmian w tym zakresie przedstawiło Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Rocznie na ulgi w „opodatkowaniu wiedzy” rząd chce przeznaczać 600-800 mln zł. Na pytanie, czy plan resortu kierowanego przez Jarosława Gowina da dodatkowe paliwo polskiej gospodarce, przedsiębiorcy i przedstawiciele organizacji biznesowych odpowiadają dyplomatycznie: propozycje są zbyt zachowawcze.

TO POCZĄTEK:
TO POCZĄTEK:
Minister nauki Jarosław Gowin zapewnia, że 600-800 mln zł rocznie z budżetu na wsparcie innowacji to dopiero początek. W następnych latach nakłady na B+R mają rosnąć.
Grzegorz Kawecki

Rewolucji nie będzie

Niska innowacyjność i zapóźnienie technologiczne to od wielu lat największe bolączki polskiej gospodarki. W rankingu Global Innovation Index 2015 Polska zajęła 46. miejsce (na 141 krajów). Zaś w zestawieniu Innovation Union Scoreboard 2015 24. na 28 państw. Obecnie na innowacje Polska przeznacza tylko 0,94 proc. PKB (z czego blisko połowa to wydatki firm). W unijnej strategii Europa 2020 nasz kraj zobowiązał się do zwiększenia wydatków na B+R do 1,7 proc. PKB. W kampanii wyborczej PiS obiecywało, że wyraźnie podniesie wydatki państwa na wsparcie rozwoju technologicznego. Teraz przystąpiło do realizacji tej obietnicy. Najważniejszym rozwiązaniem projektu ministra Gowina jest podwyższenie o 50 proc. mikro-, małym i średnim firmom pułapu odliczeń wydatków na innowacje (obecnie mogą odliczyć z kosztów osobowych 30 proc., z innych kosztów 20 proc.). Duże firmy dostaną mniejsze ulgi. O 50 proc. więcej odliczą sobie tylko w przypadku nakładów na pracowników (obecnie o 30 proc.), natomiast odliczenie pozostałych kosztów podniosą sobie maksymalnie o 30 proc. (wzrost z obecnych 10 proc.). Przykładowo: firma zatrudnia naukowca, któremu płaci 5 tys. zł. Obecnie może od przychodu odliczyć sobie 30 proc. tej kwoty, czyli 1,5 tys. zł. Gdy pułap odliczeń skoczy do 50 proc., firma odliczy sobie 2,5 tys. zł. Odliczanie kosztów od przychodu oznacza płacenie niższych podatków.

Ponadto projekt wydłuża z 3 do 6 lat okres, w którym firmy będą mogły odliczać sobie koszty na działalność B+R. To korzystne dla firm, które początkowo ponoszą straty i nie mają od czego odliczyć kosztów. Po zmianie będą mogły to zrobić w następnych trzech latach. Ważną nowością jest też zniesienie podatku od akcji uzyskanych za wniesienie do spółki jako aportu własności intelektualnej (główne propozycje projektu w ramce). W ocenie Małgorzaty Starczewskiej- -Krzysztoszek, głównej ekonomistki Konfederacji Lewiatan, zaproponowane wyższe pułapy ulg to nie jest zbyt mocna zachęta do inwestycji w B+R. — Aby ruszyła ciężka lokomotywa, jej moc musi być znacznie większa na początku, niż gdy już jedzie. Podobnie powinno być ze wspieraniem gospodarki innowacyjnej. Na samym początku należałoby dać firmom bardziej atrakcyjne zachęty, by opłacało się im przeznaczać pieniądze na rozwój technologiczny. Niestety, tego nie można powiedzieć o propozycjach resortu nauki, które nie gwarantują żadnego przełomu. Rozumiem jednak, że możliwości budżetu państwa są ograniczone, szczególnie gdy rząd chce realizować kosztowne programy socjalne — mówi Małgorzata Krzysztoszek. Obecny pułap podwyższania odliczeń o 30 proc. nie przyniósł żadnych efektów. — Pułap 50 proc. to niewiele więcej. Na pewno nie zachęci to dużych firm do rozpoczynania inwestycji w badania i innowacje. W UE takie pułapy oscylują w okolicach 100 proc. odliczeń wydatków. Możliwe jednak, że łaskawiej spojrzą na swój wyższy pułap odliczeń średnie i mniejsze firmy, ale raczej tylko zaawansowane w B+R. Natomiast uważam, że nowe propozycje absolutnie nie zainteresują mikrofirm, może z kilkoma wyjątkami — twierdzi ekspertka Lewiatana. Resort nauki chwali się, że dzięki jego propozycjom polskie ulgi na innowacje będą wyższe niż np. w Holandii (do 32 proc.). Będą jednak znacznie niższe niż w Czechach (do 110 proc.), Wielkiej Brytanii (do 130 proc.) i na Węgrzech (do 200 proc.).

Puzzli jest więcej

Marek Winkowski, wiceprezes Wrocławskiego Parku Technologicznego (WPT), także uważa, że samo podniesienie pułapu odliczeń przełomu nie przyniesie, lecz chwali pomysł zniesienia podatku od aportów (w postaci własności intelektualnej) oraz wydłużenie okresu, którym można będzie odliczać ulgi. Wskazuje jednak na zagrożenia.

— Istotne jest precyzyjne określenie wydatków na innowacje i rozwój, które będą umożliwiały bezpieczne dokonywanie odliczeń kosztów. W przeciwnym razie firmy mogą mieć problemy z fiskusem. Ponadto precyzja uniemożliwiałaby manipulacje, których celem byłoby tylko korzystanie z ulg podatkowych, a nie inwestowanie w B+R — uważa Marek Winkowski. Wskazuje też na to, czego nie ma w projekcie.

— Brakuje jakichkolwiek preferencji w podatku VAT, a dla wielu firm to poważny problem — mówi wiceprezes WPT. Projekt resortu nauki wzbudził zainteresowanie Barbary Skrzecz-Mozdyniewicz, prezes firmy Macrologic.

— 8 proc. przychodów inwestujemy w rozwój oprogramowania. Korzystamy z dotacji unijnych, ale one kiedyś się skończą. Dlatego zapewne zainteresujemy się wyższymi limitami odliczeń. 50 proc. to już coś, lecz nie zapominajmy, że PiS w kampanii mówił o odliczeniach rzędu 100, 120 proc. Nie ma wątpliwości, że im wyższe będą ulgi, tym więcej firm zechce z nich skorzystać, inwestując w innowacje — mówi Barbara Skrzecz-Mozdyniewicz.

Zdaniem Mariusza Korzeba, eksperta Pracodawców RP, podniesienie progów odliczeń nie doprowadzi do przełomu i nie uczyni polskiej gospodarki innowacyjną.

— Konieczne są działania kompleksowe. Przede wszystkim rząd musi też przebudować i ucywilizować aparat skarbowy oraz ograniczyć pętającą przedsiębiorczość biurokrację — podkreśla Mariusz Korzeb. Program ministra Gowina ma wejść w życie 1 stycznia 2017 r.

 

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Jarosław Królak

Polecane