Podchody potrwają zapewne aż 2,5 roku

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-07-16 18:22

Ursula von der Leyen dotrzymała terminu i 16 lipca Komisja Europejska (KE) przyjęła długo oczekiwany projekt unijnych wieloletnich ram finansowych (WRF) 2028-2034, mozolnie konstruowany przez ponad pół roku.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przypomnę, że drugi gabinet niemieckiej przewodniczącej rozpoczął działalność 1 grudnia 2024 r., czyli z miesięcznym poślizgiem, jako że powinien 1 listopada. Poczęcie budżetowej siedmiolatki Unii Europejskiej przez KE przebiegało w bardzo nerwowej atmosferze, liczby zmieniały się do ostatniego dnia, zaś jeszcze w środę kolegium komisarzy debatowało nad finalnymi kwotami w swoim gmachu Berlaymont wyjątkowo długo. Piotr Serafin, nasz komisarz do spraw budżetu, zwalczania nadużyć finansowych i administracji publicznej, kazał Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego (PE) czekać bardzo długo – pieszo przechodzi się tam w dziesięć minut – z pierwotnej godziny 12:30 zrobiła się 16:10. Pierwsza reakcja branżowej komisji PE zdecydowanie nie była dla WRF 2028-2034 pozytywna, niezależnie od grupy politycznej dominowała opinia – wiemy, że nic nie wiemy. To obiektywna prawda, tak ogromny dokument powinien najpierw ukazać się w całości po prostu w internecie, żeby wszyscy zainteresowani mieli przynajmniej kilka godzin na wgryzienie się i na przykład na konferencji prasowej dysponowali wiedzą o cyferkach taką, jak puszący się politycy.

Wśród decydentów dominuje jednak potrzeba błyśnięcia dzięki wykorzystaniu przewagi wiedzy nad słuchającą masą. Ursula von der Leyen w tym samym czasie, gdy trwała prezentacja Piotra Serafina w PE, urządziła własną konferencję medialną wprost w siedzibie KE w Berlaymont. Notabene przekazała na niej znacznie więcej konkretów, niż usłyszeli eurodeputowani. Takie rozegranie przekazania informacji o WRF 2028-2034 potwierdza, że w unijnej klasie politycznej – podobnie zresztą jak w każdym państwie – dominuje parcie na odegranie roli herolda dobrej nowiny. W trybie „wiem, ale nie powiem za dużo” prezentowane są wyłącznie kwestie korzystne, natomiast niewygodne chowane pod dywan. Według autorów WRF 2028-2034 będą prowadziły UE ku świetlanej przyszłości, natomiast pomijają wiszący u budżetowej szyi tak ciężki głaz, jak konieczność rozpoczęcia spłacania programu Next Generation EU (NGEU). Przypomnę, że to niespotykany wcześniej w realiach UE instrument finansowy, stworzony w celu złagodzenia negatywnych skutków pandemii COVID-19. Dla Polski bezpośrednim przełożeniem NGEU jest Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności, traktowany niczym fetysz na wszystkie inwestycyjne biedy. Właśnie od początku następnych WRF unijny budżet musi rozpocząć spłacanie gigantycznego zadłużenia, które rocznie pochłonie co najmniej 25 mld EUR. Wobec bilionowej skali całej siedmiolatki nie wydaje się to dużo, ale na razie pomysłem KE jest kreatywna księgowość.

Ogłoszenie projektu WRF 2028-2034 obiektywnie jest bardzo ważne, bo wreszcie pojawił się kwotowy konkret. Automatycznie rozpoczną się w UE wielkie podchody finansowe, które potrwają przypuszczalnie aż… 2,5 roku. To nie żart, ostra rozgrywka o pieniądze między KE, PE oraz 27 państwami tak naprawdę zakończy się dopiero na szczycie Rady Europejskiej (RE). Być może ostatnim kalendarzowo możliwym, czyli dopiero w grudniu 2027 r., skoro WRF muszą wejść w życie od 1 stycznia 2028 r. Dokładnie tak przebiegło sfinalizowanie obecnie trwających WRF 2021-2027, które zostały kompromisowo zatwierdzone na dramatycznym szczycie RE dopiero 10-11 grudnia 2020 r. Wtedy komplet dokumentów ukazał się w Dzienniku Urzędowym UE dopiero 22 grudnia, czyli tuż przed zamknięciem się instytucji unijnych na przerwę świąteczno-noworoczną. Nie ma żadnych racjonalnych przesłanek do nadziei, że kolejny fundamentalny dokument Unii Europejskiej zostanie uzgodniony wcześniej. Notabene ciekawe, kto w grudniu 2027 r. przy owalnym stole Rady Europejskiej zajmie po naszych wyborach fotel Polski…