Nie minęły dwa miesiące od upadku mięsnej grupy kapitałowej MAT, a kolejna firma ma kłopoty. Sąd ogłosił upadłość układową PMB Białystok — firmy, której obroty w 2010 r. przekraczały 300 mln zł. Mięsna spółka już raz, w 2011 r., składała wniosek o upadłość, ale wówczas został zwrócony z powodów formalnych. — PMB ma kłopoty z zaopatrzeniem, a załoga znajduje się na postojowym. Zarząd zapewnia, że produkcja ma ruszyć w najbliższym czasie, ale w spółce dojdzie do zwolnień grupowych — mówi Marek Pendras, nadzorca sądowy PMB.
Szara strefa
Trudna sytuacja finansowa spółki jest przejściowa, program naprawczy przygotowany, a siła marki ma pozwolić na zdobycie znacznej liczby nowych odbiorców — tak w sądzie zarząd PMB Białystok motywował wniosek o układ.
— W branży mięsnej marka ma znaczenie drugorzędne. Liczą się jakość i cena. PMB ma jeden bardzo znany produkt — Kindziuk, ale jest to wyrób niszowy, na którym nie da się oprzeć całej sprzedaży — twierdzi Krzysztof Woźnica, prezes Zakładów Mięsnych Silesia (ZM Silesia). Tymczasem producenci narzekają na spadającą rentowność. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2011 r. wynosiła średnio 1,5 proc.
— Wszyscy borykają się z niską rentownością mięsnego biznesu, która doprowadzi do trwałych zmian na rynku, w tym również upadłości. Dziś kluczem jest pilnowanie kosztów, bo podwyżek cen surowca, które są wynikiem nieustającego spadku pogłowia, nie można w całości przerzucić na klienta — opowiada Maciej Duda, prezes PKM Duda. Kolejnych upadłości spodziewa się również prezes ZM Silesia.
— Raczej nie ma szans na poprawę kondycji branży w tym roku. To w głównej mierze efekt bardzo dużego rozdrobnienia i niezdrowej konkurencji cenowej. Większość zakładów średniej wielkości, czyli o przychodach 50-150 mln zł, jest przeinwestowanych, mają duże dźwignie finansowe, ale brakuje im efektu skali i są wypierane z rynku. Dlatego próbują się bronić, zaniżając ceny i własną rentowność, a tym samym psują rynek. Dodatkowym problemem jest szara strefa, której wielkość w przetwórstwie szacujemy nawet na 20 proc., a w uboju, zdaniem części ekspertów, może sięgać nawet do 50 proc., choć jest to trudno policzalne — twierdzi Krzysztof Woźnica.
Lista grzechów
W 2010 r. PMB odnotowało 32,8 mln zł straty przy przychodach równych 333,3 mln zł. Z naszych informacji wynika, że 11 miesięcy 2011 r. spółka zakończyła 15,8 mln zł straty i 211 mln zł przychodów. Wierzyciele PMB mają teraz trzy miesiące na zgłoszenie roszczeń.
„Do największych wierzycieli można zaliczyć banki, ZUS oraz dostawców mediów (...), towarów i usług. Zarząd przygotowuje się do rozmów z wierzycielami mającymi na celu wypracowanie optymalnych rozwiązań dotyczących spłat wierzytelności. Łączna szacunkowa wartość długu wynosi około 77 mln zł” — głosi oświadczenie PMB. Upadłość białostockiej firmy nie jest dla branży zaskoczeniem.
— Problemy PMB to przestarzały zakład, przerost zatrudnienia, nieefektywne zarządzanie produkcją i polityką handlową. Chodzi tu przede wszystkim o politykę cenową, czyli niedostosowanie cen sprzedaży do kosztów wytworzenia. Ponadto spółka miała własne centra dystrybucyjne, które są znacznie droższe w utrzymaniu i mniej efektywne. Nie pomogły też konflikty właścicielskie w spółce — opowiada znawca mięsnej branży, który zastrzega anonimowość. Nie udało nam się uzyskać komentarza zarządu PMB.