Polskim serowarom brakuje mocy

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2012-11-12 00:00

Każdą ilość polskiego sera można sprzedać – twierdzą producenci. Rosnąć ma i eksport, i krajowe spożycie

Kwitnie produkcja serów dojrzewających (zwanych popularnie żółtymi), a ich największym producentom brakuje mocy, choć Polak wciąż je ich dużo mniej niż przeciętny Europejczyk. Dlaczego? — Ser jest eksportowym mercedesem w mleczarstwie — mówi Waldemar Broś, prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich.

None
None

Jesteśmy szóstym producentem na świecie, a produkcja wciąż rośnie. Po dziewięciu miesiącach 2012 r. jest o 15 proc wyższa niż rok wcześniej. To najsilniej rosnąca kategoria produktów mlecznych. Sery goni śmietana (7-procentowy wzrost produkcji) w tradycyjnej formie i w postaci stałej (razem ze sproszkowanym mlekiem rośnie o ponad 6 proc.).

— Od kilku miesięcy widoczne jest duże ożywienie w eksporcie. Jeszcze rok temu w produkcji serów wykorzystywaliśmy 65 proc. mocy, obecnie 100 proc. — przyznaje Andrzej Grabowski, współwłaściciel grupy Polmlek.

— Każdą ilość można sprzedać, a zamówienia przekraczają nasze możliwości produkcyjne — dodaje Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity, którarozbudowuje fabryki w Wysokiem Mazowieckim i Baranowie. — Intensywnie poszukujemy partnera albo firmy do przejęcia, dzięki czemu moglibyśmy produkować więcej. Tylko w tym roku notujemy 40-procentowy wzrost sprzedaży serów dojrzewających — mówi Edward Bajko, prezes Spomleku.

Dobre czy tanie

Zdaniem Dariusza Sapińskiego, popularność polskich serów wynika z ich wysokiej jakości. Natomiast według Marty Skrzypczyk, kierownika zespołu analiz rynków rolnych w Banku BGŻ, spowolnienie gospodarcze w Europie, a więc i niższe dochody ludności sprzyjają zakupom tańszych produktów, a cena jest główną przewagą konkurencyjną polskich serów.

— Na Zachodzie polskie sery mogą trafiać do pizzy czy zapiekanek, czyli potraw typu fast-food, których konsumpcja w trudnych czasach rośnie. Przyszłościowe kierunki eksportu to dla naszych producentów nie Europa Zachodnia, ale kraje trzecie — Rosja, Chiny czy Afryka. Przystąpienie Rosji do WTO uprościło wiele procedur i eksport będzie rósł — twierdzi Marta Skrzypczyk.

Zdaniem Edwarda Bajki, rynek rosyjski jest jednak dość ryzykowny z powodów politycznych. — Zdarza się, że nierozważne słowa któregoś z polityków na temat Rosji automatycznie blokują nam dostawy — dodaje Waldemar Broś. W opinii Marty Skrzypczyk, wciąż perspektywiczny jest rynek krajowy.

— Nasza konsumpcja jest dużo niższa od średniej europejskiej i pewne jest, że będzie wzrastać. Spożycie serów [również twarogów — red.] w Polsce w 2010 r. wyniosło 11 kg, a średnia unijna — 18 kg. Francuzi natomiast spożywali aż 24 kg serów rocznie — wylicza ekspert Banku BGŻ.

— Nie jesteśmy w stanie rywalizować wielkością produkcji z największymi grupami spółdzielni i do tego nie aspirujemy. Specjalizujemy się w serach mniej masowych niż najwięksi gracze i jesteśmy przekonani, że spożycie bardziej luksusowych produktów będzie wzrastać. Dlatego w planach mamy import francuskich specjalności serowych — mówi Dariusz Zieliński, prezes Ceko. Firmie też brakuje mocy.

— Mamy plan rozbudowy mocy do produkcji serów typu mozarella i ricotta, co pochłonie około 10 mln zł — mówi Dariusz Zieliński. Obecnie 30-40 proc. produkcji Ceko trafia na eksport, głównie do Czech i Słowacji.

— Mocno pracujemy też nad wejściem na rynek rosyjski — na razie powstrzymują nas długotrwałe procedury. Długofalowy plan zakłada jednak większą koncentrację na rynku krajowym — zaznacza prezes.

Dariusz Zieliński jest przekonany, że polski klient będzie coraz bardziej świadomy w wyborze serów i w tym m.in. upatruje szansy na wzrost konsumpcji wyrobów.