Etyczne prowadzenie biznesu to dzisiejszy wysiłek i przyszłe profity — mówi prof. dr hab. Wojciech Gasparski, dyrektor Centrum Etyki Biznesu Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
„PB”: Etyka biznesu i etyka w biznesie — tych pojęć używa się często zamiennie. Czy słusznie?
Wojciech Gasparski: Nie. Etyka to nauka o moralności. Jeśli na przecięciu tej dyscypliny filozoficznej postawimy działalność biznesową, to pojawi się zagadnienie etyki biznesu. Będzie ono nawiązywać do wartości, zachowań dotyczących sytuacji związanych z działalnością gospodarczą.
Etyka w biznesie to już praktyka?
Tak, pod tym pojęciem kryje się całość kwestii dotyczących rzeczywistej etyczności biznesu, inaczej — etosu ludzi biznesu. To odpowiedź na pytanie, jaki jest ogół wartości i norm cechujących środowisko ludzi zaangażowanych w biznes.
Opinia publiczna atakowana jest coraz to nowymi aferami, których negatywnymi bohaterami są biznesmeni, nierzadko ci najbogatsi. Przeróżne rankingi korupcyjne potwierdzają ten czarny wizerunek — czy to prawdziwy obraz codzienności biznesowej w Polsce?
Zbadaliśmy, jak przedsiębiorcy podchodzą do zagadnienia etyki w firmie. Nasze ankiety wypełniło 800 firm z całego kraju. 65 proc. pytanych zadeklarowało, że zawsze, niezależnie od sytuacji, należy przestrzegać norm etycznych w biznesie.
Wszyscy święci czy obłudni? Skąd zatem liczne afery?
To efekt rzeczywistości, w jakiej funkcjonujemy. Istnieje z pewnością wiele środowisk w polskim biznesie, gdzie zarówno ta drobna, jak i duża korupcja jest tolerowana. Dotyczy to przede wszystkim wielkich firm, na których skupiona jest uwaga mediów — a zatem opinii publicznej. Tymczasem siła gospodarki to małe i średnie firmy. A wśród tych jest o wiele lepiej.
Lepiej? Uczciwy przetarg to fenomen, a system potrafi zdeprawować nawet najodporniejszych. Tym bardziej nie rozumieją tej sytuacji ludzie z Zachodu, gdzie trudno grać nieetycznie.
Jest taka stara anegdota — dlaczego angielskie trawniki są najpiękniejsze na świecie? Bo wystarczyło „jedynie” 300 lat pielęgnacji. Reguły wiążące demokratyczny kapitalizm z etyką dopiero zdobywają umysły polskich polityków i liderów biznesu. W londyńskim City od lat funkcjonuje system zamykający drogę kariery ludziom, co do których etycznego zachowania firma lub środowisko mają jakiekolwiek wątpliwości. Gdy zaś system kontrolują liderzy zorientowani na zachowania etyczne, wymusza to podobne podejście u wszystkich.
Proponuje Pan zatem, by spokojnie poczekać 300 lat?
Na pewno nie aż 300, ale 20-30 na pewno. Pokolenie, które dziś właśnie się rodzi, normy etyczne zastosuje w sposób niewymuszony. Na razie zmagamy się ze spadkiem ostatnich 60 lat. Przechytrzało się „ich”: okupanta, najeźdźcę, leserowało się w socjalizmie. Ludzie dziś aktywni w biznesie lub dopiero wchodzący w to środowisko etycznego działania muszą się więc nauczyć. Obecnie etyka biznesu wykładana jest w ponad 50 wyższych uczelniach, ale np. w szkołach średnich sytuacja jest absurdalna — w liceach to przedmiot zastępczy dla tych, którzy nie chodzą na lekcje religii. Edukacja od podstaw szwankuje.
Ale przekonywał Pan, że idzie ku lepszemu...
Tak, teraz właśnie wchodzą do biznesu pierwsi absolwenci tych szkół, w których naucza się etyki biznesu. Od ponad 10 lat Polacy spotykają sie też z zachodnią kulturą korporacyjną. Coraz więcej przedsiębiorców rozumie, że miano „firmy etycznej” to nie kwiatek do kożucha, ale czasem niezbędna wręcz legitymacja, umożliwiająca prowadzenie biznesu. Przychodzą do mnie biznesmeni zrzeszeni w różnych stowarzyszeniach branżowych i proszą o konsultacje w sprawie wewnętrznych kodeksów etycznych. W Stanach Zjednoczonych 85 proc. firm ma takie kodeksy, a i w Polsce są pierwsze jaskółki…
…które wiosny jednak nie czynią…
…ale ciągną innych za sobą. Świetnym przykładem jest Stowarzyszenie Dealerów Volkswagen–Audi w Polsce, które już w 1997 roku zdecydowało się opracować własny kodeks etyczny. Podobnie było w przypadku firmy Spedpol, w której z inicjatywy autentycznych entuzjastów powstały takie przepisy. Sam sekretarz generalny ONZ Kofi Annan wskazywał je jako wzorcowy kazus w skali światowej. Dwa lata temu Stowarzyszenie Menedżerów w Polsce przyjęło kodeks etyki menedżera. My, w Centrum Etyki Biznesu, pracujemy wciąż nad wersją ogólnopolskiego kodeksu etyki.
Papier zniesie wszystko — amerykański Enron miał piękny kodeks etyczny... Czy w Polsce bywa podobnie?
Oczywiście, są przypadki, kiedy kodeks etyczny jest tylko „manikiurem na niewidzialnej ręce rynku”. Nie ulega wątpliwości, że jest to istotna część zewnętrznego wizerunku firmy, którą, paradoksalnie, wykorzystuje się tylko jako elegancki makijaż. Poważne traktowanie infrastruktury etycznej w firmie to zrozumienie, że etyka to nie tylko narzędzie marketingowe.
A zatem co?
Rozwiązanie, które pozwala na wprowadzenie odpowiedniego klimatu w firmie. Kodeks ma dawać każdemu pracownikowi odpowiedź na pytanie, jak działać, kiedy do rozwiązania problemu nie wystarczy już intuicja czy wartości wyniesione z domu.
Intuicja mówi, że skoro można płacić niższe podatki to trzeba tak kombinować, żeby oddać fiskusowi jak najmniej. Omijając fiskusa i absurdalne przepisy, gram nieetycznie?
System podatkowy powinien być tak klarownie i jasno skonstruowany, żeby nic nie trzeba było naginać. Nie ma nic nieetycznego w tym, że ktoś wykorzystuje obowiązujące prawo do płacenia niższych podatków. To nie podatnik kręci, ale przepisy powodują, że naturalne dążenie do zatrzymania jak największej części dochodów zaczyna być postrzegane jako lawirowanie. Działanie w granicach prawa zawsze jest w porządku, choć nowoczesny kodeks etyczny uznaje, że czasem trzeba pójść kilka króków dalej, zwłaszcza w dziedzinach, w których regulacji prawnych nie ma — i być nie powinno. To pole do popisu dla menedżerów.
Czym mogą się popisać?
Uporem w promowaniu pewnych standardów. Traktowaniem ludzi podmiotowo, a nie przedmiotowo, dotrzymywaniem słowa, spełnianiem przyjętych zobowiązań. Dotyczy to także prawdomówności, sprawiedliwości, przyzwoitości. W takiej firmie łatwiej o lojalność pracowników, honor zawodowy, zaufanie partnerów biznesowych.
Plaga korupcji „zaraża” każdego, kto się z nią styka. Czy etyka biznesu zaszczepia pozytywnego bakcyla na całe otoczenie?
Absolutnie tak! Takie zachowania wręcz wymuszają podniesienie standardów etycznych nie tylko wewnątrz firmy, ale także w całym łańcuchu dostawców, odbiorców czy klientów firmy. Ręka rękę myje — to stare porzekadło można stosować a rebours. W rezultacie, opłaca się to wszystkim, bo przecież klarowność i zaufanie w kontaktach między firmami ułatwia wspólny sukces. To ważne na rynku, na którym konsumenci świadomie decydują o wydaniu swoich pieniędzy.
To znaczy?
Na Zachodzie to już powszechne — za chwilę tak samo będzie u nas — że klienci bojkotują firmy wykorzystujące pracowników lub działające w jakikolwiek nieetyczny sposób. Firma, do której przylgnie miano nieetycznej, może się znaleźć w potwornych tarapatach.
Czyli etyka jest opłacalna nie tylko ze względu na spokój duszy biznesmenów?
Tak, ale działanie gospodarcze zgodnie z etyką to inwestycja długofalowa. W takim aspekcie przynosi z pewnością wymierne korzyści — firma rządzi się jasnymi regułami, które minimalizują ryzyko wewnętrznych oraz zewnętrznych kryzysów. Ma tym samym dobrą opinię na rynku i, co pewne, taki biznes może przetrwać pokolenia.