Posada prezesa czasowo bezpieczna

Maria Trepińska
opublikowano: 2006-09-04 00:00

Emil Wąsacz ma zapewnienie, że do 8 września nikt mu krzywdy nie zrobi. A później?

Fundusz ochrony środowiska nadal chce jego głowy.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. W piątek, zaraz po lekturze naszego artykułu „Profesor uratował prezesa”, zatelefonował Emil Wąsacz, bohater naszego tekstu, prezes Stalexportu. W tekście ujawniliśmy okoliczności, w jakich 24 sierpnia uratował posadę. Stało się tak dzięki rezygnacji z zasiadania w radzie nadzorczej prof. Tadeusza Włudyki, byłego doradcy Emila Wąsacza jako ministra skarbu. Rada nie mogła podjąć prawnie wiążącej decyzji. Przypomnijmy, że głowy szefa giełdowej spółki domagał się Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW).

Przedwczesna radość

— Otrzymałem 29 sierpnia pismo, w którym fundusz informuje, że do czasu NWZA, czyli 8 września, nie będzie domagał się zmian w zarządzie i radzie nadzorczej — oświadczył Emil Wąsacz.

Odmówił jednak przedstawienia nam kopii dokumentu.

— Nie znam takiego pisma — mówi tymczasem zaskoczona Katarzyna Galus, dyrektor departamentu kapitałowego NFOŚiGW, członek rady nadzorczej spółki.

Skąd te rozbieżności?

Poprosiliśmy o sprawdzenie, czy prowadzona była korespondencja w tej sprawie między Stalexportem a NFOŚiGW. Była, ale między firmą Autostrade, włoskim inwestorem Stalexportu, a funduszem — z adnotacją: do wiadomości zarządu giełdowej spółki. Osoba, która bezpośrednio zajmowała się tą sprawą w funduszu, w piątek była poza firmą. Dyrektor Galus mówi natomiast, że to nie NFOŚiGW odwołuje zarząd, ale rada nadzorcza, i oczywiste jest, że przed 8 września nie będzie jej posiedzenia, bo jest zdekompletowana. Jej skład ma być uzupełniony właśnie na walnym 8 września. Dopiero potem do porządku obrad rady wróci punkt zmian w zarządzie.

Decyzja bez rady

Według naszych informacji fundusz nie zrezygnował z planów przeprowadzenia roszad w zarządzie Stal-exportu. Powód? Umowa sprzedaży akcji spółki włoskiemu inwestorowi. Dyrektor Galus ujawniła nam, że członkowie rady nadzorczej nie mieli możliwości zapoznania się z dokumentami przed ich podpisaniem przez zarząd Stalexportu z firmą Autostrade. To oznacza, że rada nie miała żadnego wpływu na wybór inwestora ani warunków sprzedaży dużego pakietu spółki.

— Umowę otrzymaliśmy post factum, na nasze wyraźne żądanie — mówi Katarzyna Galus.

Członkowie rady nie chcą publicznie oceniać warunków transakcji. Fakt, że pojawił się wniosek o zmiany w zarządzie Stalexportu, mówi jednak sam za siebie.

Włosi objęli pod koniec lipca walory spółki po 2 zł, czyli po cenie nominalnej. Na giełdzie kosztowały wówczas o 20 proc. więcej. Mają także zapewnione przejęcie kolejnych emisji po 2 zł w przyszłym roku, dzięki czemu przejmą kontrolę nad Stalexportem.

Obecnie Autostrade posiada 21,65 proc. akcji Stalexportu, a udział NFOŚiGW, w wyniku podwyższenia kapitału, spadł z 16,72 proc. do 11,42 proc.