W sprawie przyszłorocznych cen prądu dla odbiorców indywidualnych z otwartą przyłbicą wystąpił w piątek Paweł Szczeszek, prezes Enei, jednej z państwowych grup energetycznych.
— W ciągu roku ceny energii [na rynku hurtowym — red.] stale rosną, dlatego spółki energetyczne oczekują wzrostu taryf. Nasze oczekiwania są podobne. Jesteśmy zainteresowani podwyżką o blisko 40 proc., by w segmencie obrotu wyjść na zero — powiedział Paweł Szczeszek.
Ochrona tylko dla wrażliwych
Wniosek o podwyżkę nie oznacza jeszcze, że zostanie zatwierdzona. Ostateczny poziom cen dla gospodarstw domowych zależy od Urzędu Regulacji Energetyki, który bada tzw. koszty uzasadnione. Nie ulega jednak wątpliwości, że szybująca cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla, bolesna dla polskiej energetyki w 70 proc. węglowej, będzie takim uzasadnionym kosztem.
PGE, największa państwowa firma energetyczna, apelowała już o uwolnienie cen prądu dla odbiorców indywidualnych, o to, by regulator nie blokował taryf, a chronił jedynie najbiedniejszych. W odpowiedzi ze strony rządu słychać na razie głównie komunikaty dotyczące najbiedniejszych. Michał Kurtyka, minister klimatu i środowiska, wskazywał w piątek, że tzw. wrażliwi odbiorcy stanowią 6 proc. ogółu i to na ich ochronie będzie się skupiał.
Taniej się nie da
Inaczej wygląda sytuacja odbiorców biznesowych, którzy kupują prąd na całkowicie zliberalizowanym rynku energii. Tomasz Siwak, wiceprezes Enei ds. handlowych, podkreśla, że ta grupa odbiorców odczuwa podwyżki kosztów związanych z energią niemal na bieżąco, bo kontrakty zawierają formuły odnoszące się do giełdowych cen energii. A te biją rekordy — prąd na Towarowej Giełdzie Energii jest już o 55 proc. droższy niż na początku roku.
— Kontrakty z odbiorcami biznesowymi wygasają w rozmaitych momentach roku, a klienci zwykle czekają do ostatniego momentu i zbierają oferty od innych graczy. Z tego, co widzimy, wynika, że usilnie szukają tańszych ofert, ale prawda jest taka, że tańszej energii w Polsce nie ma — mówi Tomasz Siwak.

Prąd boli energochłonnych
Jak to wygląda od strony odbiorców? Robią, co mogą, by mieć tańszy prąd. Własny i zielony.
— Podwyżki cen energii i praw do emisji CO2 nie powinny być szczególnym zaskoczeniem. To trend widoczny już od jakiegoś czasu. Na pewno nie da się temu zaradzić z dnia na dzień, gdyż zmiana źródeł energii czy też znalezienie oszczędności to procesy, które trwają znacznie dłużej — mówi Michał Jarczyński, prezes Arctic Paper, producenta papieru.
Arctic Paper inwestuje więc w odnawialne źródła energii. W 2018 r. podjął decyzję o rozbudowie mocy w hydroelektrowni w Munkedal w Szwecji. Inwestycja, w połączeniu z planowaną ciepłownią na biomasę, pozwoli zaspokoić do 80 proc. potrzeb energetycznych papierni Arctic Paper w Munkedal. Zakończył też realizację pilotażowej inwestycji w ogniwa słoneczne w polskiej papierni Arctic Paper Kostrzyn o mocy 0,8 MW. Docelowa moc farmy ma sięgnąć 17 MW.
— Nie jest to nasze ostatnie słowo w tym obszarze. Chcemy w jak największym stopniu uniezależnić się od rosnących cen energii oraz minimalizować wpływ naszej działalności na środowisko — podkreśla Michał Jarczyński.
Każdy woli taniej
Drogi prąd zajmuje nawet tych, dla których nie jest to znaczący czynnik produkcyjny, np. Amikę, producenta AGD.
— Zakup energii to zaledwie kilka procent kosztów naszej produkcji — mówi Michał Rakowski, członek zarządu spółki ds. finansowych.
Mimo to Amica już jakiś czas temu podjęła kroki, by te koszty zmniejszyć. Zainwestowała w projekty kogeneracyjny, który niebawem ma być uruchomiony, oraz odzyskiwania energii. Drugi ma pozwolić odzyskać nawet jedną trzecią energii zużywanej przy produkcji w zakładach we Wronkach.
Podobnie wypowiada się Jacek Rożek, wiceprezes działającego w branży wyrobów hutniczych Bowimu.
— Nasz główny obszar działalności to handel, a nie produkcja. Energia stanowi około 0,03 proc. wszystkich naszych kosztów, co nie jest wartością kluczową. Mimo to, chcąc zminimalizować te koszty, zebraliśmy oferty na wykonanie instalacji fotowoltaiki. Jesteśmy w trakcie badania wytrzymałości potencjalnych powierzchni możliwych do jej montażu — tłumaczy Jacek Rożek.