Podczas gdy górnicze związki zawodowe rozważają protesty w Warszawie, a minister aktywów państwowych ogłasza zakaz importowania węgla przez państwowe spółki, PGE pokazuje na liczbach, że w segmencie węglowym jest jej coraz trudniej. Ta największa firma energetyczna w kraju, kontrolowana przez skarb państwa, opublikowała szacunkowe wyniki finansowe za 2019 r. Pokazują spadek wyników operacyjnych w segmencie energetyki węglowej przy jednoczesnym wzroście wyników w segmencie odnawialnych źródeł energii.
Prądu z węgla mniej
„Energetyka konwencjonalna w Polsce znajduje się pod silną presją, zarówno w wymiarze rynkowym, jak i regulacyjnym” — pisze w komunikacie zarząd PGE, opierając się na węglu kamiennym i brunatnym.
Wstępne szacunki PGE wskazują, że w 2019 r. grupa wyprodukowała 58,3 TWh energii elektrycznej, z tego 32,2 TWh pochodziło z węgla brunatnego (spadek o 17 proc.), a 18,9 TWh z węgla kamiennego (spadek o 8 proc.). W tym czasie produkcja z elektrowni wiatrowych wzrosła o 20 proc., a wytwarzanie energii z biomasy o 13 proc.
„Naszą odpowiedzią jest transformacja w kierunku niskoemisyjnym. Już dziś realizujemy plan stopniowego odchodzenia od węgla w Elektrowni Dolna Odra w północnej Polsce”— podkreśla PGE w komunikacie.
W elektrowni Dolna Odra PGE zbuduje bloki gazowe, a wokół niej planuje zainstalować panele fotowoltaiczne. Dzięki wyższym cenom prądu PGE zwiększyła w minionym roku zysk EBITDA (zysk operacyjny powiększony o amortyzację) o 12 proc., do 7,1 mld zł. Wynik netto wzrósł o prawie jedną czwartą, do 1,9 mld zł.
Górnicy chcą do stolicy
Presję na biznes PGE w segmencie węglowym zwiększają niedawne słowa Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych. Na antenie radia RMF FM zapowiedział, że spółki skarbu państwa nie będą więcej sprowadzać węgla z zagranicy. W przeszłości firmy energetyczne, w tym PGE, argumentowały, że import węgla jest odpowiedzią na brak tego surowca na rynku krajowym. Analitycy wskazywali jednocześnie, że węgiel z importu jest tańszy i lepszej jakości. Zakaz importu jest korzystny dla największej polskiej firmy górniczej, czyli Polskiej Grupy Górniczej, w której PGE ma prawie 16 proc. udziałów.
Górniczy związkowcy z satysfakcją przyjęli więc słowa Jacka Sasina, ale i tak rozważają protesty w Warszawie. Domagają się od PGG 12-procentowych podwyżek płac, których ta nie może zagwarantować. W zeszłym tygodniu na temat sytuacji finansowej PGG wypowiedziała się Najwyższa Izba Kontroli. Opublikowała raport, z którego wynika, że restrukturyzacja PGG nie przyniosła efektów, firma nie jest przygotowana na kryzys i może stracić zdolność do obsługi blisko 2,5 mld zł zadłużenia z tytułu obligacji.