Prezydent kontra przedsiębiorcy

Adam Sofuł
opublikowano: 2007-02-13 00:00

Już prawie dziewięć miesięcy trwają spory o prezydencki projekt ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy (PIP). Dyskusja nad tym dokumentem wprawdzie jest znacznie cichsza niż nad innymi prezydenckimi projektami (by wymienić chociażby likwidację WSI), budzi jednak wśród zainteresowanych niewiele mniejsze emocje. Mimo wielu deklaracji o współpracy przedsiębiorcy rzadko mówią jednym głosem. Dlatego wspólna konferencja trzech organizacji przedsiębiorców to znak, że sprawa jest poważna.

Proponowane przez prezydenta rozwiązania mają dwie wady. Pierwsza to dalsze naruszenie równowagi prawnej między pracodawcą a pracownikiem — o równowadze między przedsiębiorcą a instytucjami państwowymi nie ma już nawet co wspominać. Nie chodzi o to, by przedsiębiorcy mogli bezkarnie nie płacić pracownikom, ale by kary były współmierne do wykroczeń.

Druga wada jest poważniejsza — projekt ustawy o PIP jest nie pierwszym projektem ustawy, która ma być cudowną receptą na niedoskonałe funkcjonowanie państwa. Przedsiębiorcy dowodzą, że PIP nie wykorzystywała istniejących już dzisiaj możliwości prawnych. Wiara, że zaostrzenie prawa będzie miało decydującą moc odstraszającą, może okazać się złudna. Zresztą nadużyć przeciwko pracowniczym płacom jest obecnie — i to jeszcze przed wejściem w życie ustawy — znacznie mniej niż kilka lat temu. I sprawiły to nie surowe kary, ale rozwój gospodarczy i sytuacja na rynku pracy.

I tę konstatację polecamy do rozważenia nie tylko prezydentowi, ale także posłom, którzy chcieliby nas uszczęśliwić kolejnymi ustawami. Rolą prawa jest bowiem nie tylko straszenie obywateli, ale też ułatwianie im życia.