Wojna cenowa w komunikacji i nowe regulacje w życiówce powodują, że gigant zaczął chudnąć.
W poniedziałek minęła czwarta rocznica debiutu PZU na warszawskiej giełdzie. Przez te lata ubezpieczeniowy gigant przyzwyczaił inwestorów do tego, że niezależnie od sytuacji rynkowej regularnie pokazuje rosnące przychody i wysokie zyski. W pierwszym kwartale tego roku coś się zacięło — grupa zanotowała spadek przypisu składki. Na koniec marca wyniósł on ponad 4,3 mld zł, o 1,6 proc. mniej niż przed rokiem. Co gorsze, gorzej wyglądał także zysk.
PZU zarobił 760 mln zł, o ponad 9 proc. mniej niż przed rokiem.
— Niższa składka to efekt niższych wpływów z ubezpieczeń masowych, przede wszystkim komunikacyjnych oraz indywidualnych na życie. Natomiast jeśli wynik finansowy oczyścimy z wydarzeń jednorazowych, to był lepszy o 18 proc. od ubiegłorocznego — tłumaczy Przemysław Dąbrowski, członek zarządu ds. finansowych PZU.
W jego ocenie, za dobrą jakością wyników świadczy to, że są zbliżone do oczekiwań analityków. Rzeczywiście konsensus analityków był niemal identyczny z wynikami. Jednak — jak podkreśla Andrzej Powierża z DM Citi Handlowego — oczekiwania nie były wyśrubowane.
— Na rynku ubezpieczeniowym toczy się wojna cenowa, co zostało uwzględnione w prognozach — tłumaczy analityk.
To właśnie ostra walka ubezpieczycieli o klientów spowodowała spadek przychodów PZU. Przypis składki w segmencie ubezpieczeń masowych spadł w pierwszym kwartale o ponad 2 proc., do niespełna 1,8 mld zł. Najbardziej dotkliwe spadki były w OC komunikacyjnym, ten segment skurczył się o 8 proc. Według Przemysława Dąbrowskiego, wojna cenowa zmusiła PZU do wprowadzenia w końcówce roku obniżek cen w polisach komunikacyjnych. Ubezpieczyciel nie zamierza tego kroku w tym roku powtarzać,dlatego ma nadzieję, że spadek przypisu składki nie powtórzy się w kolejnych kwartałach.
— Chcemy w tym roku poruszać się zgodnie z całym rynkiem i utrzymać nasze udziały rynkowe. Oczekujemy, że rynek majątkowy nie powinien spadać — mówi Przemysław Dąbrowski.
Wojna cenowa odbiła się w wynikach PZU już pod koniec ubiegłego roku. Jednak wówczas jej wpływ został zamortyzowany przez dobre wyniki życiówki. W pierwszym kwartale tego zabrakło. O ile bowiem sprzedaż polis grupowych, będąca podstawą biznesu PZU Życie, wzrosła o 2 proc., to szalę przechylił spadek przypisu w segmencie polis indywidualnych.
Zmniejszył się on aż o 20 proc. Jest to efekt zmian na rynku ubezpieczeń inwestycyjnych. Rok temu banki ochoczo je sprzedawały, teraz podchodzą do nich ostrożnie, czekając na rekomendacje ze strony Komisji Nadzoru Finansowego. Dlatego też PZU także wstrzymało się z rozwojem tej linii biznesowej, koncentrując się na polisach ochronnych. Duże i pozytywne wrażenie na inwestorach zrobiła rekomendacja zarządu w sprawie wypłaty dywidendy za 2014.
Ma ona wynieść 4,66 mld zł, czyli najwięcej od 2010 r. PZU zamierza innowacyjnie podejść do jej wypłaty. Prawie 1,7 mld zł zostało już przekazane w formie zaliczki w listopadzie ubiegłegoroku. Reszta ma zostać podzielona na dwie transze, które trafią do akcjonariuszy w październiku tego roku i w styczniu 2015 r. Przemysław Dąbrowski tłumaczy, że w ten sposób PZU chce uniknąć spadku pokrycia rezerw ubezpieczeniowych poniżej 110 proc.
Jeśli tak by się stało, spółka mogłaby mieć problemy z przeznaczeniem na dywidendę całego zysku za 2014 r. Ubezpieczyciel zastanawia się także nad emisją obligacji wartości 300-500 mln EUR. Pozyskany kapitał miałby pójść na sfinalizowanie zakupu spółek bałtyckich i Link4 od brytyjskiego RSA.
Podpis: Mariusz Gawrychowski