PRODUCENCI OBAWIAJĄ SIĘ UTRATY ZLECEŃ
Nowy system organizacji przetargów na mundury polowe budzi zastrzeżenia firm z branży tekstylnej
OCZEKIWANIA PRZEDSIĘBIORCY: W zeszłym roku produkcja mundurów polowych przyniosła 25 proc. przychodów firmy. Moglibyśmy zwiększyć ilość wytwarzanej odzieży wojskowej. Wszystko zależeć jednak będzie od wyników tegorocznych przetargów — mówi Tadeusz Wawrzyniak, prezes zarządu Emfor z grupy Telimena. fot. ARC
Produkcją mundurów polowych dla polskiego wojska zajmuje się dziewięć firm. Od tego roku obowiązują nowe zasady dotyczące organizowania przetargów. Ze zmian nie są zadowoleni przedsiębiorcy, którzy ostrzegają, że nowe ustalenia mogą okazać się zgubne również dla samego wojska.
W tym roku zmienia się system organizowania przetargów na produkcję umundurowania dla armii. Dotychczas organizował je jedynie Sztab Generalny. Teraz będą ogłaszane osobno przez wojska lądowe i Marynarkę Wojenną.
— W poprzednich latach zawsze brakowało nam pieniędzy. Dostawaliśmy zwykle środki na zakup tylko 75 proc. niezbędnego umundurowania — wspomina pułkownik Andrzej Grabowski, szef oddziału służby mundurowej w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego.
Zamówień nie przybędzie
Czy w tym roku wystarczy pieniędzy? Na razie nikt nie potrafi udzielić odpowiedzi, która jest niezwykle istotna dla producentów mundurów. Na pewno jednak w Wojsku Polskim nie planuje się żadnych poważnych zmian dotyczących rodzaju produkowanych mundurów.
— Może zajść potrzeba zwiększenia ilości produkowanych mundurów dla pododdziałów specjalnych, na przykład desantowo-szturmowych. Poza tym wielkość zamówień raczej się nie zwiększy — dodaje pułkownik Grabowski.
Produkowana na potrzeby wojska odzież składa się z około trzystu elementów. Bluza, spodnie czy kurtka to tylko fragment długiej listy, z której najważniejsze są tzw. mundury polowe. Ilość produkowanych corocznie tego typu uniformów jest ściśle powiązana z liczbą poborowych. Być może dlatego dla wielu oficerów temat ten pozostaje tajemnicą wojskową.
Według danych Sztabu Generalnego, w 1997 roku produkcją mundurów polowych zajmowało się osiem firm. W ubiegłym roku takich zakładów było już dziewięć. Mundury zaczęły produkować wtedy wydzielone zakłady Rafio 2 w Nowej Rudzie. W tym roku prawdopodobnie każda z firm przystąpi do przetargów. Przedsiębiorstwa, które zajmują się produkcją na potrzeby armii, bardzo różnią się od siebie. Dla wojska pracują zarówno zakłady pracy chronionej, spółka wchodząca w skład wielkiego holdingu, jak i zwykłe firmy szyjące na zamówienie.
— Mundury polowe stanowią tylko znikomą część produkcji naszej firmy. Nie możemy przecież ryzykować. Gdyby powtórzył się rok 1993, kiedy to armia w ogóle nie zamawiała, nasza firma musiałaby upaść — twierdzi Krzysztof Miękina, prezes zakładów Kama w Ostrowi Mazowieckiej.
Nikt nic nie wie
Przedsiębiorców nie poinformowano jeszcze, jak będą wyglądały nowe przetargi. Każda z firm zapowiada jednak walkę o nowe kontrakty. O tegoroczne zamówienia będzie starać się między innymi zakład pracy chronionej Wybrzeże z Gdyni.
— Mundury stanowią znaczną część naszej produkcji. Raczej nie liczymy na zwiększenie zamówień. Oczywiście obawiamy się nowych przetargów, bo — jak większość firm — nie wiemy dokładnie, jak będą one wyglądać — tłumaczy Edmund Labuda, prezes zarządu zakładów Wybrzeże z Gdyni.
Największy niepokój wśród przedsiębiorców budzi nowa, nieznana im procedura przetargowa. Przedstawiciele firm skarżą się, że docierają do nich jedynie nieoficjalne informacje.
— W tym roku przetargi będą rozproszone. Nie wiadomo, jaka będzie ich organizacja oraz czy będą trwały miesiąc czy tydzień —mówi pragnący zachować anonimowość członek zarządu firmy Modwest z Międzylesia.
Za dużo chętnych
Przedsiębiorcy zdają sobie sprawę, że przy takiej ilości zamówień, jak w latach ubiegłych, wszystkie mundury polowe mógłby wyprodukować jeden zakład. Tymczasem firm posiadających odpowiednie moce produkcyjne jest aż dziewięć.
Nowy system organizacji miał ulepszyć procedury przetargowe. Odmienne zdanie na ten temat mają jednak zainteresowani przedsiębiorcy.
— Nowy system przysporzy tylko kłopotów przedsiębiorstwom. Trzeba będzie brać udział w wielu przetargach, aby uzyskać tyle samo zamówień, ile dawniej zdobywało się wygrywając jeden. Wojsku taka zmiana także nie przyniesie nic dobrego. Po wprowadzeniu nowego systemu, w odleglejszej perspektywie widzę raczej swój upadek niż rozwój — uważa Krzysztof Miękina.
Wielu przedsiębiorców obawia się, że taki system przetargów spowoduje powstanie nieuczciwej konkurencji.
— Może dojść do sytuacji, że względy społeczne dla wielu fabryk okażą się ważniejsze niż zyski. Firmy zaczną produkować poniżej kosztów, dokładając do mundurów z innej produkcji, aby tylko utrzymać miejsca pracy — przewiduje przedstawiciel firmy Modwest.
Nie chce on jednak ujawnić, jakie firmy ma na myśli. Sami producenci niechętnie mówią o własnych kontraktach i — podobnie jak wojsko — traktują je jak tajemnicę.
— Za dwa lata może dojść do tego, że mundury dla polskiej armii będą szyły fabryki w Chinach — ironicznie komentuje tegoroczne zmiany Krzysztof Miękina.
W roku 1998 wyprodukowano 210 tys. kompletów mundurów polowych. Wartość wszystkich kontraktów wyniosła wtedy 203 mln zł. W tym roku — mimo przyjęcia Polski do NATO — wielkość zamówień może się zmniejszyć.
— Myślę, że zamówień będzie mniej. Armia już zmniejszyła liczbę żołnierzy prawie o 50 tys. — zauważa Krzysztof Miękina.
Podobne opinie dominują wśród innych przedsiębiorców. Trudno jednak powiedzieć, czy będziemy świadkami znacznego zmniejszenia ilości produkowanych w Polsce mundurów.
Tegoroczne przetargi
Najpełniejsze informacje o tegorocznych kontraktach na produkcję umundurowania dla wojska otrzymaliśmy od Marynarki Wojennej. Wartość tych kontraktów ma wynosić 6 mln zł i obejmować 1600-7000 pełnych kompletów mundurów. Taki komplet będzie składał się z dziesięciu części.
— Przetargi będą prawdopodobnie organizowały największe jednostki wojskowe — uważa kapitan Janusz Walczak, rzecznik prasowy Marynarki Wojennej.
Wojska lądowe na temat tegorocznych przetargów nie chcą na razie powiedzieć absolutnie nic.
— Wyznaczono sześć składnic materiałowych, które będą organizować przetargi — powiedział pułkownik Janusz Krzysztofik, rzecznik prasowy wojsk lądowych.
Biorąc pod uwagę, że tyle jednostek upoważnionych będzie do prowadzenia przetargów, obawy przedsiębiorców mogą okazać się uzasadnione. Pierwsze odbędą się już na przełomie kwietnia i maja.