Leszek Gierszewski, prezes i założyciel Druteksu, jednego z trzech największych producentów okien w Polsce, słynie w środowisku z ostrożności. Jego prognozy dotyczące 2024 r. są jednak więcej niż ostrożne.
- Rok 2024 może być dla branży stolarki otworowej jeszcze trudniejszy niż 2023, w którym było przecież w naszym sektorze sporo różnego rodzaju zawirowań związanych z wojną, wzrostem kosztów energii czy materiałów – twierdzi szef Druteksu.
Najwięksi polscy wytwórcy okien i drzwi większość produkcji wysyłają za granicę, przede wszystkim do krajów Unii Europejskiej. Leszek Gierszewski zwraca uwagę, że w zdecydowanej większości tych państw – poza kilkoma na południu kontynentu – branża budowlana jest w defensywie. To będzie nadal przekładać się na zapotrzebowanie na stolarkę otworową.
Mikołaj Placek, prezes Grupy Oknoplast, kolejnego topowego producenta w tej branży, tryska optymizmem. Jego zdaniem 2024 r. powinien przynieść częściową stabilizację inflacyjnych problemów i poprawę nastrojów konsumenckich, a także dalsze umacnianie złotego w stosunku do innych walut. Ten ostatni czynnik spowoduje, że ceny materiałów budowlanych, komponentów produkcyjnych i ropy naftowej nieznacznie spadną lub utrzymają się na podobnym poziomie, co przełoży się korzystnie na cały sektor.
- Widać też impulsy na rynku budowlanym, które będą pozytywnie wpływały na branżę. W sektorze budownictwa mieszkaniowego w październiku odnotowano rekordową liczbę rozpoczętych inwestycji oraz pozwoleń na budowę od czerwca 2022 r. Jeżeli w przyszłym roku nie wydarzy się żadne poważne tąpnięcie w gospodarce, to rok 2024 będzie zdecydowanie korzystniejszy dla branży niż 2023 - mówi Mikołaj Placek.
Z optymizmem patrzą w przyszłość również przedstawiciele subsegmentu drzwiowego.
- W ostatnich latach najgorszy dla naszej branży był okres od czerwca 2022 r. do maja 2023 r. W drugiej połowie zeszłego roku mieliśmy już do czynienia z wyraźnym odbiciem – mówi Łukasz Luto, prezes Porty KMI Poland, jednego z największych producentów drzwi w Europie Środkowej.
W jego ocenie polski rynek na tle innych europejskich, szczególnie na zachodzie kontynentu, wygląda teraz całkiem przyzwoicie.
- Polscy konsumenci są najwyraźniej bardziej odporni na rynkowe turbulencje i z mniejszymi obawami podejmują decyzje zakupowe – uważa Łukasz Luto.
Być może to wynik stosunkowo niedawnych doświadczeń inflacyjnych naszego społeczeństwa. Nie mają ich natomiast mieszkańcy starej Europy, przede wszystkim Niemiec, bo tam z problemem wysokiej inflacji mierzono się ostatni raz pół wieku temu. Dlatego – jak dowodzi menedżer – za naszą zachodnią granicą panują teraz zupełnie inne nastroje konsumenckie niż w Polsce.
Dla Porty to dobre wieści. Firma ma około 1/4 polskiego rynku i - zarówno historycznie, jak też strategicznie - uważa go za najważniejszy.
- Z rynku właściwie codziennie napływają sprzeczne, kontrujące się nawzajem informacje. Z jednej strony widać oznaki ożywienia i optymizmu - nadzieję na uruchomienie pieniędzy z KPO, spodziewane efekty tanich kredytów mieszkaniowych czy hamującą inflację. Z drugiej strony pojawiają się sygnały pesymistyczne — niepewność dotycząca sytuacji geopolitycznej czy spadek liczby nowych pozwoleń na budowę. Mimo tego rozchwiania na kolejny rok patrzymy optymistycznie – podsumowuje Łukasz Luto.