Prezydent Rosji zapowiada, iż nie oczekuje włączenia Krymu do Rosji, nie widzi na razie konieczności wprowadzenia wojsk na Ukrainę. Wspomniał nawet, iż rozumie protestujących na majdanie, choć ich nie popiera.
Mamy zatem przynajmniej chwilowe uspokojenie sytuacji. Pytanie: dlaczego? Czy ponad 2-godzinne opóźnienie konferencji to czas na poranny telefon z USA, którego (wraz z zerwaniem współpracy militarnej i groźbą sankcji) wystraszył się Putin? Czy też jedynie gra nas czas – chce uśpić Zachód i czekać na dalszy rozwój sytuacji, licząc np. na prowokację ludzi (od których się odciął), którzy rozpoczęli awanturę na Krymie, wobec czego miałby wygodniejszą podstawę interwencji.
Może być też tak, że Putin, widząc reakcję Zachodu, zmienia taktykę i gra o plan B – chce negocjować przyszłość Ukrainy, grając kartami wycofania wojsk. Pytanie, o co? O oddalenie umowy stowarzyszeniowej z UE? O zaangażowanie Rosji w zmiany na Ukrainie, które to pozwoli zachować mu jeszcze choćby część wpływów, licząc np. na niezadowolenie społeczne w efekcie recesji (już mamy podwyżkę cen gazu) i powrót opcji prorosyjskiej?
Tego jeszcze nie wiemy. Dla rynków jednak ważne jest teraz, że oddalona została opcja konfrontacji militarnej. Efekt to odbicie na giełdach i umocnienie złotego. Jeśli nasze wrażenia z konferencji potwierdzą się, nie wykluczamy, że za kilka dni na rynkach temat ten zejdzie na drugi plan.
Putin wymiękł, czy gra na czas?
opublikowano: 2014-03-04 12:54
Konferencja jeszcze trwa, ale jej przekaz wydaje się jasny: zmiękczenie retoryki przez Putina.