Redakcji Radia Zet z pewnością nie można pomylić z żadnym innym biurem. O swoistej niepowtarzalności zadecydował jeden element — ściany. Utrzymane w duchu dekonstruktywizmu, granatowe, z licznymi załamaniami, między którymi ukryte są okna. Dzięki nim można zajrzeć np. do pokoju, z którego nadawana jest audycja. Jest to bardzo dobry, zapadający w pamięć pomysł na identyfikację firmy.
Projekt całego biura został podporządkowany jednej dewizie — prostota. Jak przyznaje Robert Kozyra, nie ingerował w pomysły projektantów, którzy przed przystąpieniem do pracy spędzili z nim sporo czasu na rozmowach. W ten sposób starali się poznać jego preferencje. Przyznaje, że zasugerował jedynie, aby starali się unikać udziwnień — dotyczyło to zarówno jego gabinetu, jak i całego biura. Projektanci wykorzystali więc jasne drewno, które połączyli z ciemno niebieskimi dodatkami, dzięki czemu uzyskali też częściową spójność kolorystyczną z logo firmy (zabrakło czerwonych elementów). Katalogowe meble w pomieszczeniach biurowych są dobrej jakości. Ciekawym elementem są zaprojektowane na wymiar szafy na dokumeny oraz ścianki działowe w newsroomie.
Biura Radia Zet i firmy Eurozet, właściciela radia, mieszczą się w nowoczesnym warszawskim biurowcu przy Żurawiej. Robert Kozyra zapewnia, że nowa lokalizacja (wcześniej rozgłośnia mieściła się przy Pięknej) ma wiele zalet, jedną z nich jest cisza. Biurowiec jest osłonięty od ulicy innymi budynkami.
Zmiana lokalizacji nie była jedyną, na jaką zdecydowało się szefostwo Radia Zet. Radio ostatnio zmieniło logo. I mimo głosów, że rozpędzona firma nie powinna podejmować takiego kroku, szef radia zapewnia, że oceniając z perspektywy czasu była to słuszna decyzja. Nie chce jednak komentować przypuszczeń, jakie pojawiły się w mediach, że nowe logo było projektowane według zasad feng shui. Chętnie za to przytacza przykład londyńskiej rozgłośni Capital Radio, która co pięć lat zmienia logo i to diametralnie, co wcale jej nie szkodzi.
Radio ma swoją żywą maskotkę — żółwia Wiktora. Ten niezbyt ruchliwy gad zdaje się być nieodłączną częścią redakcji. Absorbuje wiele uwagi samych pracowników radia, jak i gości. Opowieści o nim są wdzięcznym tematem rozmów. Na przykład ulubiona trasa wędrówek Wiktora, poza gabinetem, zawsze kończy się pod drzwiami pokoju Moniki Olejnik i Jacka Żakowskiego.
Przed gabinetem prezesa wisi powiększone zdjęcie Madonny, które przywiózł z jednego z koncertów artystki. Ogólnie przyjętym gestem — palcem na ustach — prosi ona o ciszę. Znalazła się tu nie bez powodu. Ta część redakcji objęta jest strefą ciszy. Gabinet Roberta Kozyry, jak zapewnia, jest największym pomieszczeniem, jakie zajmuje jedna osoba w biurze, choć naszym zdaniem zbyt małym, by pełnić reprezentacyjną funkcję. Poza tym jest to też z pewnością najbardziej nastrojowe i przynajmniej częściowo pozbawione biurowego charakteru pomieszczenie. Szef radia przyznaje, że nie chciał w gabinecie żaluzji i szklanych elementów, które są nieodłącznym elementem wystroju współczesnych biur. Nie ma też jarzeniowego oświetlenia, a światło znajdujących się tam lampek podkreśla nastrój. Do gabinetu zamówiono wygodne, miękkie sofy, które obite są białym suknem. Z identycznego sporządzono zasłony do okien. Daje to efekt przytulności. Pokój ten sprzyja rozmowom. Robert Kozyra przyznaje, że jest to jego zmorą, ponieważ wszystkie spotkania przeciągają się. Twierdzi jednak, że taki wystrój sprzyja koncepcyjnej pracy. W gabinecie nie zabrakło dobrego sprzętu audio. Prezes wykorzystuje go do odsłuchiwania autoreklamówek radia. Przypomina, że w końcu one są najważniejszym czynnikiem budującym wizerunek rozgłośni.
Ocenia Jacek Utko - grafik, architekt, dyrektor artystyczny „Pulsu Biznesu”
not. A. Królak
Podpis: Aneta Królak