W piątek wczesnym popołudniem cena ropy spadła lekko poniżej poziomu 75 dolarów za baryłkę, ale obawy związane z przedłużającymi się zaburzeniami dostaw z Nigerii ograniczą dalsze spadki kursu surowca, prognozują dealerzy.
Przedstawiciel koncernu paliwowego Royal Dutch Shell ostrzegł wczoraj, że silnie ograniczona produkcja ropy w Nigerii, będącej ósmym co do wielkości eksporterem surowca, nie powinna znacząco wzrosnąć do końca tego roku.
W wyniku postępujących akcji sabotażowych rebeliantów nigeryjskich oraz ostatniej awarii ważnego ropociągu, Shell produkuje dziś dziennie ponad 650.000 baryłek ropy mniej niż na początku tego roku. O ograniczeniu eksportu nigeryjskiej ropy poinformował również ostatnio koncern Chevron.
Zdaniem analityków, to właśnie niepokój związany z zakłóceniami dostaw z Nigerii ciąży dziś najbardziej na notowaniach surowca. Dodatkowo niepokój inwestorów wciąż potęguje postępująca eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie, z którego pochodzi około 1/3 światowej produkcji ropy.
Sekretarz Stanu USA, Condoleezza Rice, przełożyła dziś termin kolejnej wizyty w regionie, podkreślając, że na obecnym etapie negocjacji nie byłaby w stanie doprowadzić do wstrzymania działań wojennych. W atakach armii izraelskiej zginęło tymczasem kolejnych 11 mieszkańców Libanu.
O godzinie 12.06 baryłkę ropy Brent w kontraktach terminowych wyceniano na 74,90 dolara, czyli 0,15 procent poniżej czwartkowego zamknięcia.
WST, Reuters