Niedostateczna znajomość obcych rynków, obawy o brak finansowego wsparcia, różnice kulturowe i prawne — to wszystko hamuje zagraniczną ekspansję polskich firm. Czy są sposoby na przezwyciężenie tych trudności?
Ostatnie dane GUS są optymistyczne: od stycznia do kwietnia polski handel zagraniczny osiągnął dodatnie saldo obrotów — prawie 8,74 mld zł. Dla porównania: po czterech pierwszych miesiącach 2014 r. wynosiło ono minus 1,05 mld zł. Oczywiście, wyniki mogły być jeszcze lepsze, gdyby nie finansowe, prawne czy kulturowe bariery, które zniechęcają wiele firm do odważniejszego wyjścia poza rynek wewnętrzny. Co hamuje krajowy eksport i chęć inwestowania za granicą? I — co ważniejsze — jak przezwyciężyć przeszkody tkwiące w głowach przedsiębiorców? O tym rozmawiano podczas drugiej już debaty poświęconej międzynarodowej ekspansji rodzimych spółek, zorganizowanej 12 czerwca przez think tank Poland, Go Global! (PGG).

Bez analizy ani rusz
Połowa polskich firm nie jest nastawiona na zagraniczną ekspansję — wynika z badań PGG. Czym to tłumaczyć? Niektóre przedsiębiorstwa widzą wystarczające możliwości wzrostu na rynku krajowym, na co zwrócił uwagę Jerzy Jacek Szugajew, wiceprezes Banku Gospodarstwa Krajowego i członek rady nadzorczej TFI BGK.
— Część biznesu w popycie wewnętrznym dostrzegła siłę napędową swojego rozwoju. Choć są branże, które wyraźnie zorientowały się na podbój zagranicy. Przykładem może być sektor IT, z producentami oprogramowania czy gier komputerowych — mówił Jerzy Jacek Szugajew.
Natomiast Aneta Fita, dyrektor zarządzająca SHL Polska, wskazywała na czynniki psychologiczne, mentalnościowe — nasza gospodarka ciągle jest młoda, niepewna swojego potencjału, co nie sprzyja podejmowaniu ryzykownych decyzji.
— Za asekuranctwem właścicieli firm stoi też niedostateczny poziom wiedzy. Zbyt mało jest studiów przypadków, które pokazywałyby sukcesy polskich przedsiębiorstw na międzynarodowych rynkach. Pozytywne przykłady pozwalałyby pokonać różne obawy i wątpliwości, od których nasi przedsiębiorcy nie są wolni — wyjaśniała Aneta Fita. Jacek Stryczyński, prezes Lionbridge Poland, wskazywał na różnice kulturowe i konserwatywne przepisy prawa pracy w niektórych krajach starej Unii.
— Przejmując spółkę w Niemczech, Francji czy Włoszech, trzeba pamiętać o tamtejszych silnych związkach zawodowych i akcencie położonym na prawach pracowniczych. W tej sytuacji przeprowadzenie zmian w nabywanych podmiotach może być nie lada problemem dla inwestorów z Polski — uświadamiał prezes Stryczyński. A czy problemem nie są też pieniądze? Jak zaznaczył Jerzy Jacek Szugajew, jeśli chodzi o eksport, banki zapewniają bogatą ofertę wsparcia, gorzej jest z finansowaniem polskich inwestycji za granicą.
— Nie wszystkie banki mają w ofercie taką pomoc, co wiąże się z tym, że te przedsięwzięcia są bardziej złożone i narażone na większe ryzyko — podkreślał przedstawiciel BGK. Kto może liczyć na wsparcie kapitałowe? Tylko te firmy, które udowodnią, że są dobrze przygotowane do zaistnienia poza Polską. Tak przynajmniej uważa Weronika Achramowicz, radca prawny w Baker & McKenzie. Jej zdaniem, opuszczenie lokalnego podwórka nie powinno być wyjściem w nieznane.
Przeciwnie: taki krok trzeba poprzedzić solidną analizą realiów gospodarczych, prawnych i podatkowych kraju czy regionu, który jest celem naszej ekspansji. — Przedsiębiorca musi wiedzieć, co chce tam biznesowo osiągnąć i jak to zrobi — czy kupi spółkę, czy będzie prowadził działalność razem z zagranicznym partnerem. Do tego trzeba dobrać odpowiednie narzędzia — podpowiadała Weronika Achramowicz.
Jerzy Jacek Szugajew uspokajał, że ze znajomością obcych gospodarek wielu menedżerów nie ma najmniejszego kłopotu. Powód jest oczywisty: ich firmy są kooperantami międzynarodowych koncernów, dzięki czemu zdążyły poznać uwarunkowania regulacyjne i ekonomiczne w danym zakątku Europy czy świata. — Ktoś, kto dostarcza komponenty np. partnerom niemieckim, zdobywa międzynarodowe doświadczenie. I gdy zdecyduje o wybiciu się na niepodległość, będzie dokładnie wiedział, jak to zrobić — przekonywał wiceprezes BGK.
Skazani na sukces
Nie można także zapomnieć o czynnikach makroekonomicznych utrudniających zagraniczną ekspansję. Handel z Rosją załamał się z powodu embarga na naszą żywność, zaś Ukraina kupuje mniej, bo jest w kryzysie pogłębianym wojną w Donbasie. Na strefę euro też nie ma co liczyć, bo — poza Niemcami — trudno dopatrzyć się tam oznak ożywienia. Faktycznie, barier w międzynarodowym rozwoju polskich firm nie brakuje. Uczestnicy debaty Poland, Go Global! są jednak optymistami: polscy przedsiębiorcy szukający swojej szansy w innych krajach nie są zostawieni bez wsparcia. I jeśli będą działali rozważnie, są właściwie skazani na sukces.
© ℗Podpis: Materiał partnera strony Poland Go Global