Przedstawiona przez Eugeniusza Zaka tytułowa pijaczka siedzi na prostej ławce bez oparcia, na tle ścian zupełnie pustego wnętrza. Obok wąskiej, płasko ułożonej dłoni stoi prawie opróżniony kieliszek, a obok dekoracyjnej ramy obrazu wisi jego cena wywoławcza — 1,6 mln zł. Stawka, od której rozpocząć ma się najbliższa licytacja, przewyższa więc dwukrotnie aukcyjny rekord za pracę malarza, który padł 3 lata temu, kiedy na rynek trafił jego autoportret.

Na tamtym obrazie, w rogu nieokreślonego pomieszczenia zamiast ławki stoi krzesło, a podłużna dłoń nie trzyma kieliszka, tylko kilka pędzli — Eugeniusz Zak siedzi na swoim portrecie równie nieruchomo co pijaczka, a jego słabo uchwytne spojrzenie wskazuje, że podobnie jak ona, myślami zdążył już gdzieś zabłądzić. Na rynku obrazy Zaka również nie należą do stale obecnych, a ich ceny wyglądają właściwie tak, jakby same zawieszone były w tym statycznym otoczeniu na jakimś dalekim, nie zawsze osiągalnym poziomie.
Oleje w cenie
Lokata kapitału w nastrojowe płótna Zaka sprawia więc wrażenie dosyć bezpiecznej, ale również wymagającej większego zaangażowania, jeśli nie zamierzamy koncentrowaćsię na tańszych ołówkowych szkicach, ale na najbardziej poszukiwanych olejnych obrazach. Jak w przypadku wielu autorów, progi cenowe w zależności od techniki i precyzji wykonania są na rynku prac Zaka raczej czytelne — niewykończony zarys postaci na kartce kupić można już za kilka tysięcy złotych, ale za przykładowe lepiej opracowane studium kobiecej głowy zapłacono w tym roku w Christie’s 15 tys. USD (56 tys. zł), chociaż również był to rysunek na papierze, tyle że bardziej szczegółowy.
Kobieca głowa namalowana na płótnie w technice olejnej może już natomiast kosztować powyżej 150 tys. zł, a na większych rozmiarów pejzaż z rybakami czy pasterzami przeznaczyć trzeba najmniej kilkaset tysięcy złotych. Na takim poziomie, czyli powyżej 500 tys. zł, znajdują się też ceny mniej rozległych prac, na których w płytkich i pustych przestrzeniach zatrzymana jest jakaś upozowana postać — Zak, pijaczka, może jakiś cyrkowy akrobata, ktoś ze szpiczastym kapeluszem, żebrak albo muzyk z akordeonem. Znając repertuar tematów, jesteśmy o krok bliżej rynkowego rozeznania. Prawdziwy przeskok zauważymy dopiero, kiedy zaczniemy kojarzyć autora nie z portretowanymi samotnikami, ale z jego rozpoznawalnym sposobem malowania.
Arkadyjski rynek
Informacja, że międzywojenny nowy klasycyzm, jeśli już pojawia się na aukcji, raczej dobrze się sprzedaje, za dużo jeszcze nie wyjaśnia. Tym terminem określić można obrazy, które prezentują się właśnie tak jak wystawiona na dzisiejszej aukcji „Pijaczka” — widać na nich wyważone, czyste kompozycje w stłumionych kolorach, zwarte formy z lekko zaostrzonymi krawędziami, łagodnie zrytmizowane linie, a przy tym błyski światła, które wyglądają, jakby ślizgały się po wydłużonych kształtach.
Posługując się takim kluczem, przy odrobinie uwagi uda nam się wyróżnić w katalogach kilka kojarzonych z tym nurtem nazwisk, bo poza Eugeniuszem Zakiem stylistyka nowego klasycyzmu bliska była takim malarzom jak Wacław Borowski czy Tymon Niesiołowski. Pod względem aukcyjnych rekordów arkadyjskie pejzaże Zaka należą do najdroższych, malowane przez Borowskiego są statystycznie tańsze, a przybrzeżne widoki Niesiołowskiego można czasem kupić za kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Rozpoznając w większości przypadków nowy klasycyzm, poszczególnych malarzy typować można też na podstawie tematów — kobiece akty i umieszczone w zaroślach brzegu rzeki grupy kąpiących się przypisywać możemy raczej Tymonowi Niesiołowskiemu, a sielankowe scenki pod drzewami i uroki macierzyństwa bardziej pasowałyby na motywy Wacława Borowskiego.
Chociaż stonowany sposób malowania i świadomy stosunek kolekcjonerów wydają się trochę odstawać od błahej tematyki kąpielisk, arlekinów i innych teatralnych postaci w dziwnych pokoikach, rodzimi przedstawiciele i tak prezentowali na tle autorów, którymi się inspirowali, wysoki poziom powagi. Płaskie plamy koloru czerpali przecież między innymi od Gauguina, który zanim zaczął być znany z najwyższych na świecie cen obrazów, słynął chociażby ze związków z czternastolatkami i kłótni tak intensywnych, że inny wysoko ceniony malarz potrafił odciąć sobie podczas jednej z nich kawałek ucha.
Wyraźne kontury polscy twórcy wzorować mogli natomiast na nabistach, a przy takim porównaniu zyskać powinniśmy do Zaka, Borowskiego i Niesiołowskiego pełne zaufanie — związani we francuskiej grupie artyści, zamiast tworzyć w pracowniach, przebierali się w ceremonialne szaty i podczas malowania odprawiali tajemnicze msze, odczytując różne prorocze teksty i celebrując swoje dziwne pejzaże rozpaczliwie poważnie.