Rzeczpospolita III/IV

Jacek Zalewski
opublikowano: 2005-12-23 00:00

Czy dzisiaj kilka minut po godzinie 10, gdy Lech Kaczyński słowami „Tak mi dopomóż Bóg” zakończy przysięgę prezydencką składaną wobec Zgromadzenia Narodowego, Rzeczpospolita Polska symbolicznie zmieni swój numer?

Ikoną III RP jest Okrągły Stół z roku 1989, obecnie wyeksponowany jako obiekt już muzealny w bocznym skrzydle Pałacu Prezydenckiego. Przedwczoraj profilaktycznie obejrzeliśmy dokładnie i sfotografowaliśmy tę pamiątkę, albowiem nie wiadomo, czy zaraz po świętach nie trafi ona na podpałkę... Pamiętajmy, że Lech Kaczyński jest pierwszym prezydentem wybranym w powszechnych wyborach, dla którego 16 lat temu przy owym meblu zabrakło miejsca — i w związku z tym jawi się on symbolem wszelkiego zła, które nie powinno przejść do mitycznej IV RP.

Kończąca się prezydentura Aleksandra Kwaśniewskiego była w ostatnich dniach podsumowywana na wszelkie możliwe sposoby, także dzisiejszy „PB” poświęca jej wątkom gospodarczym strony 4-5. Większość analiz i ocen zbyt mało odnosi się do kwestii, jakie w ogóle uprawnienia ma prezydent RP. Gdy Aleksander Kwaśniewski rozpoczynał pierwszą kadencję (jeszcze pod rządami przejściowej ustawy konstytucyjnej), zapowiedział że od Lecha Wałęsy będzie go zdecydowanie odróżniało — oprócz samego stylu sprawowania urzędu — częste korzystanie z inicjatywy ustawodawczej. Szybko jednak o tej obietnicy zapomniał, zwłaszcza gdy w kadencji Sejmu zdominowanej przez AWS kilka prezydenckich projektów przeleżało w lasce marszałkowskiej całe cztery lata.

W dzisiejszym orędziu Lech Kaczyński zapowie, czym jego prezydentura będzie odróżniała się od epoki Aleksandra Kwaśniewskiego oraz zarysuje program IV RP. Największym paradoksem jest okoliczność, że trójkę można zmienić na czwórkę, nie tykając ani jednej literki obowiązującej Konstytucji RP, a jedynie odpowiednio stosując jej przepisy. Ważne jest oczywiście dysponowanie całkowicie podporządkowanym prezydentowi rządem oraz parlamentem — z tym drugim bracia Kaczyńscy mają pewien problem, ale być może do czasu.

Z obecnych uprawnień głowy państwa najważniejsze wydaje się stanie na straży przestrzegania Konstytucji, a ujmując to szerzej — prawa. W przypadku Lecha Kaczyńskiego punktem odniesienia mogą być nie takie jego wcześniejsze stanowiska, jak szef BBN, prezes NIK czy minister sprawiedliwości, lecz rządy w stolicy. Ich dość wstydliwą stroną — w odróżnieniu od inwestycji dotyczącą osobiście profesora Kaczyńskiego — jest robienie przez niego wszystkiego, aby stolica przez trzy lata nie doczekała się statutu i aby to sam prezydent wygodnie dla siebie interpretował dziurawą ustawę warszawską. Jeżeli taki styl zarządzania zostałby przeniesiony do Pałacu Prezydenckiego, to IV RP rzeczywiście zniosłaby III RP, ale ponad jej gruzami podałaby sobie rękę z PRL.

Może te obawy są przesadnym dmuchaniem na zimne i zwyczajnym dziennikarskim zrzędzeniem... Od dzisiaj jako szarzy obywatele jesteśmy winni bezwzględny szacunek Pierwszemu spośród nas — ale jednocześnie będziemy mu patrzeć na ręce od pierwszego podpisu pod pierwszą nadesłaną z Sejmu ustawą.