Selektywność to dyskryminacja

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2012-08-02 00:00

PRAWO

Podpisanie przez prezydenta ustawy z 28 czerwca 2012 r. o spłacie niektórych niezaspokojonych należności przedsiębiorców budowlanych było oczywistością. Podobnie jak oczywistością będzie zapłacenie przez Polskę gorzkiego rachunku Unii Europejskiej za wypłatę pieniędzy z Krajowego Funduszu Drogowego (KFD) jedynie wyselekcjonowanym przedsiębiorcom. Dla legislatorów sejmowych i senackich nie ulegało wątpliwości złamanie art. 32 ust. 1 Konstytucji RP, zakazującego dyskryminacji m.in. w życiu gospodarczym. A jednak kaprys władzy wyrzucił ze specustawy tych spośród oszukanych podwykonawców autostrad, którzy zatrudniają średniorocznie 250 lub więcej pracowników — bo do 249 jest OK.

Ustawa z takim piętnem dyskryminacji jest kolejnym bublem prawnym koalicji PO — PSL. Rozkręcając państwowy program inwestycyjny przed EURO 2012, władza nie potrafiła stworzyć mechanizmów wymuszających płacenie podwykonawcom przez zwycięzców przetargów. Gwałtowne klecenie rozwiązań po czasie to skutek nagłośnienia losu podwykonawców na początku EURO. Powód wyrzucenia z ustawy części skrzywdzonych firm jest zaś prozaiczny — brak pieniędzy w KFD.

Gdyby prezydent naprawdę był arbitrem, to jako zobowiązany w art. 126 Konstytucji RP do czuwania nad jej przestrzeganiem nigdy nie powinien takiego bubla zaakceptować. Ustawa w nieuczciwej wersji selektywnej powinna trafić do Trybunału Konstytucyjnego (TK) przed podpisem. Ale Bronisław Komorowski takiego kawału swojej macierzy PO nigdy przecież nie zrobi. Obietnica skierowania ustawy do zbadania przez TK już po jej wejściu w życie ma zupełnie inne znaczenie prawne. Tzw. kontrola następcza to wygodny termin, służący propagandowemu rozmydleniu czynności rzeczywistej: podpisania ustawy.

Czytaj też str. 10