Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski
ocenił w poniedziałek, że szanse Jerzego Buzka na objęcie stanowiska
przewodniczącego Parlamentu Europejskiego (PE) są nadal bardzo wysokie.
Zapewnił, że Polska walczy też o inne ważne stanowiska, ale będzie musiała iść
na pewne kompromisy.
"Nadal oceniam szanse naszego kandydata Jerzego Buzka jako bardzo wysokie" -
powiedział Sikorski, który w poniedziałek uczestniczył w Luksemburgu w
posiedzeniu szefów dyplomacji 27 państw UE.
Odnosząc się do spekulacji mediów, że Polska będzie musiała za stanowiska
przewodniczącego Parlamentu Europejskiego zapłacić wysoką cenę, np. straci
szanse na ważną tekę dla polskiego reprezentanta w Komisji Europejskiej,
Sikorski apelował o rozsądek.
"Bądźmy dojrzali. To są negocjacje bardzo podobne do negocjacji koalicyjnych
przy tworzeniu rządu, czy narodowego parlamentu. Jeżeli jedna z grup dostaje
powiedzmy marszałka Sejmu, to jasne, że czegoś innego nie dostanie" - powiedział
szef dyplomacji.
"Ale to jest tego warte, bo to będzie najbardziej prominenta i najbardziej
prestiżowa i wpływowa posada Polaka po naszym przystąpieniu do UE. Więc ja
rozumiem, że jesteśmy mistrzami w samobiczowaniu się, ale kibicujmy naszemu
kandydatowi do zwycięstwa, a nie martwmy się, czy warto zwyciężać" - apelował.
Szef MSZ zapewnił jednocześnie, że Polska walczy o wszystkich polskich
kandydatów z równą determinacją. "Zarówno o Włodzimierza Cimoszewicza, (który
stara się o stanowisko sekretarza generalnego Rady Europy), jak i o polskiego
komisarza z ważnym portfolio i walczymy także o komisję w PE. Ale z góry mówię,
że to polityka demokratyczna i jakieś kompromisy trzeba będzie zawrzeć" -
powiedział Sikorski.
Polski eurodeputowany Jerzy Buzek jest jednym z dwóch kandydatów zwycięskiej
w wyborach do Parlamentu Europejskiego chadeckiej rodziny politycznej -
Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Drugim kandydatem jest Włoch Mario Mauro.
EPL, do której należy m.in. Platforma Obywatelska i PSL, wybierze swego
kandydata na przewodniczącego PE 7 lipca, a inauguracyjna sesja nowego PE
odbędzie się 14 lipca. Warunkiem, by to kandydat EPL został przewodniczący PE,
jest zawarcie porozumienia koalicyjnego w tej sprawie z inną grupą polityczną -
np. z socjalistami. Sami chadecy, choć będą najliczniejsza grupą (264 mandaty)
nie mają bowiem większości w liczącym 736 deputowanych PE.
Inga Czerny (PAP)