Szampańskie nastroje w ostatnich sesjach tego roku oznaczają presję na notowania dolara amerykańskiego. Tak bardzo jak obecnie nie był wyprzedany od początku 2013 roku. Jednocześnie do rekordów w USA dołączyła niemiecka giełda.
Według niedawnego badania Bank of America wśród zarządzających pozycja krótka na dolarze jest drugim najbardziej „zatłoczonym” zagraniem na Wall Street, ustępując jedynie pozycji długiej w spółkach technologicznych (co widać po niemal codziennych rekordach na rynku Nasdaq). Teraz bardzo skrajne poziomy zaczyna przybierać również pozycjonowanie inwestorów spekulacyjnych na rynku kontraktów, które raportowane jest przez CFTC. Pozycjonowanie netto jest najniższe od początku 2013 (pokazuje zatem rekordową przewagę pozycji krótkich od tego czasu), a pozycjonowanie samych zarządzających aktywami (jako podgrupa spekulantów) jest najniższe w historii danych (od 2006 roku). Czy to oznacza, że dolar jest tani? Niekoniecznie. Patrząc długoterminowo na kurs dolara wobec partnerów handlowych USA nadal jest on sporo powyżej średniej. To oznacza, że jego przecena w dłuższym terminie byłaby jak najbardziej naturalna. Skrajne pozycjonowanie sugeruje często jednak, że rynek w danym momencie nieco przesadził z daną tendencją. Jeśli popatrzymy na podobne poziomy pozycjonowania z lat 2009, 11, 13 i 14, okazuje się, że w ciągu kilku tygodni na rynku następował gwałtowny zwrot. Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że tych kilka tygodni nie musi być spokojnych, a spekulanci mogą próbować maksymalnie wyciągnąć rynek w pożądanym przez siebie kierunku. Ponadto obecnie wyprzedanie na dolarze idzie pod rękę z wykupieniem na rynku akcji, co czyni tę tendencję bardziej niebezpieczną, ale także bardziej potężną. To trochę tak, jakbyśmy złapali dwa balony z helem zamiast jednego – będą szybciej unosić nas w górę, ale koniec będzie podobny.