Grudniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej (RPP) rozczarowało ekonomistów. Rada zgodnie z oczekiwaniami pozostawiła stopy procentowe bez zmian (główna od czerwca wynosi 4,5 proc.), ale — wbrew oczekiwaniom analityków — nie sprecyzowała zamierzeń na najbliższe miesiące. Główne przesłanie płynące z banku centralnego pozostaje więc mgliste: chcielibyśmy obniżać stopy, ale podwyżki też są możliwe.
„Inflacja powinna wrócić do celu inflacyjnego w średnim okresie. Rada nie wyklucza jednak w przyszłości dalszego dostosowania polityki pieniężnej, gdyby pogorszyły się perspektywy powrotu inflacji do celu” — stwierdzili jej członkowie w komunikacie. Rada unika jednoznacznych deklaracji, bo nie jest w stanie przewidzieć wydarzeń w strefie euro.
Woli poczekać i sprawdzić, jak będzie zachowywał się wskaźnik inflacji i koniunktura. Jeśli okaże się, że inflacja spada, gospodarka zwalnia i stopy procentowe są zbyt wysokie, na początku przyszłego roku powinniśmy zobaczyć obniżki oprocentowania. Ten korzystny dla kredytobiorców scenariusz może jednak zostać pokrzyżowany przez słabego złotego.
— Wysoki kurs euro do złotego, podwyżki cen regulowanych i paliw, będą podnosić inflację. Dlatego prawdopodobna jest obniżka stóp w drugim kwartale przyszłego roku — mówi Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. Żeby umocnić złotego i ograniczyć presję inflacyjną (a przy okazji pomóc rządowi), Marek Belka, przewodniczący RPP, postraszył rynki interwencjami.
— Zamierzamy działać według tych samych zasad co dotychczas: interwencje w momentach, kiedy uznamy, że na rynku następuje destabilizacja. Chcemy, aby w bilansie ryzyk uczestników rynków ryzyko zderzenia z NBP było obecne — stwierdził Marek Belka.