We wtorek kurs EUR/PLN po raz kolejny “flirtował” z poziomem 4,50, który niektórzy postrzegają jako barierę, której złamanie może sprowokować bank centralny do bardziej aktywnych działań. Przypomnijmy, że w komunikacie po styczniowym posiedzeniu RPP znalazło się ostrzeżenie przed potencjalną interwencją, choć trudno ocenić, co tak właściwie autorzy mieli na myśli.
Tymczasem zmienia się narracja makro dla walut naszego regionu. Szef Banku Czech nie wykluczył kilka dni temu, że kolejnym ruchem może być podwyżka stóp procentowych, a na rynek napłynęły pozytywne niespodzianki w postaci styczniowych odczytów PMI, czy też PKB za IV kwartał dla całej grupy krajów CEE3. Nasz region może przykuć uwagę spekulacyjnego kapitału. Ten z kolei może rzucić wyzwanie naszym krajowym decydentom sprowadzając notowania EUR/PLN o kilka groszy poniżej bariery 4,50 w kolejnych dniach.
Czy to sprowokuje NBP do jakichś fizycznych działań? Luty to nie grudzień, kiedy to płynność na rynkach była zwyczajowo niższa. Dodatkowo sentyment na globalnych rynkach w ostatnim czasie nie jest nazbyt dobry, ale to nie przeszkadzało złotemu. Nie trzeba zatem nadmiernie wskazywać, co stanie się, jeżeli nastroje ulegną poprawie. A tego nie można wykluczyć biorąc pod uwagę powracający wątek programu stymulacyjnego prezydenta Joego Bidena, czy też szanse na przyspieszenie dynamiki szczepień (zwłaszcza w strefie euro).
Podpis: Marek Rogalski – DM BOŚ